Traumatyczne dobro

Franciszek Kucharczak Franciszek Kucharczak

|

GN 12/2021 Otwarte

publikacja 25.03.2021 00:00

Są tacy, co troszczą się o wszystkich jak diabli. Dosłownie.

Traumatyczne dobro

Urocza jest ta „Gazeta Wyborcza”. „Ile kosztowały billboardy antyaborcyjne i antyrozwodowe? Można by za to dożywiać 4655 dzieci przez rok” – napisali w tytule (chodzi oczywiście o treści prorodzinne i pro-life, które zdominowały nośniki reklamowe w całej Polsce).

Cóż, bardzo ewangeliczna postawa, w Ewangelii bowiem czytamy, że zamiast wylewać bardzo drogi olejek na stopy Jezusa, co uczyniła Maria z Betanii, można by było pieniędzmi za pachnidło obdzielić wielu ubogich. Opinię tę wygłosił niejaki Judasz Iskariota. „Powiedział zaś to nie dlatego, jakoby dbał o biednych, ale ponieważ był złodziejem, i mając trzos, wykradał to, co składano” – zaznacza ewangelista Jan (12,6).

Troska, jaką prezentuje gazeta, nie jest obca wielu ludziom zapewne szczerze przekonanym, że drogą do powszechnej szczęśliwości jest zablokowanie wszystkiego, co mogłoby kogoś urazić. Na przykład Piotr Żyłka, były naczelny portalu Deon, sfotografował się na tle billboardu z napisem „Życie ma sens”, a we wpisie podkreślił, że „KAŻDE ŻYCIE” i sprecyzował na Facebooku: „Czyli nie tylko »tradycyjnych« Polaków-katolików czy »prolajferów«, ale też: Matki, która utraciła swoje dziecko, a teraz na każdym kroku jest bombardowana plakatami i billboardami »wrażliwej« kampanii. Pary, która od wielu lat stara się o dziecko i oglądanie na każdym skrzyżowaniu billboardu z małymi stópkami może być dla niej traumatyzujące. Dziecka z rozbitego małżeństwa, dla którego czytanie co chwila na ulicy »Kochajcie się, mamo i tato« również może być traumatyzujące”.

Trauma z powodu wezwania do miłości między małżonkami czy widoku grafiki dziecka w łonie matki? Ja rozumiem troskę o „dobrostan ludzkości”, ale tak to jest, że gdy chce się wszystkim dogodzić, to się wszystkich ugodzi. W takiej Francji przez podobną troskę nie można się już upominać o życie dzieci poczętych. Bo to rzekomo trauma dla kobiet, które usunęły dziecko, i niedopuszczalna presja na te, które chcą usunąć. Były nawet problemy z publikacją zdjęć dzieci z zespołem Downa, bo kobiety, które nie pozwoliły się takim dzieciom urodzić, mogłyby się poczuć napiętnowane.

Idąc tym tropem, należałoby zakazać publikacji wizerunków kogokolwiek, bo a nuż widok sportowca sprawi ból inwalidzie, widok młodej dziewczyny zrani starszą kobietę, a widok żołnierza obrazi pacyfistę. Itede.

Polityczna poprawność już dawno przekroczyła granicę paranoi. Jeśli poważni ludzie gadają, że złem jest zachęcanie do dobra, to strach pomyśleć, co uważają za dobro.

Usuwanie sprzed oczu wszystkiego, co mogłoby komuś przypomnieć o jego problemie, niczego nie rozwiąże. Tylko prawda wyzwala i wie o tym każdy, kto z problemem w szczerości zwrócił się do Boga. On już nie przeżywa traumy, tylko wdzięczność. •

* * * * *

Bank pomysłów

Władze francuskiego banku BNP Paribas zainicjowały akcję „Patronki”. „Młodzieży w Polsce, zwłaszcza dziewczynkom, nadal brakuje inspirujących kobiecych autorytetów” – czytamy na stronie banku. Dowiadujemy się stamtąd także, że „spośród wszystkich postaci, z jakimi uczniowie spotykają się w trakcie edukacji, kobiety stanowią ledwie kilka procent – bohaterek podręczników, autorek lektur i... patronek szkół”. „Możemy to zmienić” – napisano. Wśród proponowanych patronek znalazła się Irena Krzywicka, przedstawiona tam jako „niezmordowana propagatorka emancypacji kobiet, edukacji seksualnej i świadomego macierzyństwa”. To ostatnie to oczywiście propaganda nieskrępowanej aborcji. Ale to tylko część jej „zasług”. Pani ta była przeciwniczką monogamii, którą uważała za „nienaturalny brak fantazji”, i już przed wojną chwaliła się, że ma „dwóch mężów”. Z pewnością inspirujący autorytet dla dziewczynek. Inicjatywę skomentowali internauci. „Halo! Czas powiedzieć to głośno – 88 proc. członków zarządu waszego banku to mężczyźni (8 mężczyzn i 1 kobieta)! Dlaczego tak jest? Czy razem możemy to zmienić?” – zapytał jeden z nich. Przedstawiciele banku odpowiedzieli, że mają świadomość, iż pewne zmiany mogłyby następować szybciej, ale „jesteśmy spółką giełdową, dlatego pewne zmiany nie mogą zachodzić z dnia na dzień”. No właśnie. Kolejny kocioł, który przygania garnkowi. A co gorsza, do naszego garnka chce nalać jakiegoś paskudztwa.•