Jeden święty na siedem dni tygodnia

pie

publikacja 21.03.2021 08:30

W roku, któremu patronuje św. Józef, spływają do nas świadectwa jego wstawiennictwa w sprawach ważnych i bardzo ważnych.

Jeden święty na siedem dni tygodnia   Asia i Bartek Kojda Never Ending Stories

 

Św. Józef znalazł dla nas mężów

Sześć lat temu moja dobra znajoma Marta szykowała się do ślubu. Było jej jednak przykro z jednego powodu: w tym czasie żadna z najbliższych jej koleżanek nie miała chłopaka. Wpadła więc na nietypowy pomysł. Na Facebooku utworzyła grupę składającą się dokładnie z siedmiu dziewczyn i każdą z nas poprosiła o modlitwę za wstawiennictwem św. Józefa i Maryi o pomoc w znalezieniu mężów. Każdej przypisany był dzień tygodnia, w którym krótko za wstawiennictwem tych świętych modliłyśmy się za siebie nawzajem w tej konkretnej intencji.

Zadziwiające jest to, że zadziałało, w kilku przypadkach nawet bardzo szybko! Najlepsza przyjaciółka Marty, ledwo co zaczęła się modlić, a już we wspomnienie św. Józefa (data przypadkowa?!) rozpoczęła związek (dziś małżeński). Dwie inne znajome, swoich mężów poznały dzięki ślubowi Marty – ich mężami są osoby towarzyszące im na tym weselu. Ostatnia z naszej siódemki ślub bierze w tym roku. Każdy z tych panów jest osobą wierzącą.

Mój mąż, podobnie jak ja, mocno związany jest ze świętym Józefem. Pamiętam śmieszną sytuację: kiedy po raz pierwszy miałam do niego przyjechać, Bartek podał mi swój adres: ulica św. Józefa… Parafia, do której należy, także nosi wezwanie św. Józefa…Ten święty, podobnie jak Maryja, towarzyszy mu całe życie. Od samego początku naszej znajomości postanowiliśmy wspólnie się modlić. Do dziś każdą wieczorną modlitwę kończymy słowami: „Święty Józefie, módl się za nami”. Bardzo mocno wierzę w to, że św. Józef wywiązuje się z tej prośby.

Joanna Kojda, żona Bartka, dziennikarka

Jeden święty na siedem dni tygodnia   Flickr - CC_SA 2.0 / CC-SA 2.0

 

Ekspert mieszkaniowy

Od wielu lat mamy poczucie opieki św. Józefa nad naszą rodziną - zwłaszcza w sprawach materialno-bytowych. Św. Józef jest patronem z bierzmowania mojego męża Kuby.

Gdy byliśmy krótko po ślubie, doszliśmy do wniosku, że w „dorosłym" życiu nie wypada wynajmować mieszkania i koniecznie musimy teraz je kupić - oczywiście na kredyt. Ceny mieszkań były bardzo wysokie, sami nie mieliśmy zdolności kredytowej, więc zgłosiliśmy się po pomoc do rodziców Kuby. Poprosiliśmy, żeby byli współkredytobiorcami. Odmówili i dali kartkę z wydrukowaną nowenną do św. Józefa (to bardzo pobożni rodzice). Byłam dość wkurzona, że na naszą konkretną prośbę o pomoc, oni nam dają jakąś kartkę z modlitwą.

Kredytu wtedy nie wzięliśmy, nowenna została z nami do dziś. Odmawialiśmy ją z Kubą w trudniejszych momentach: gdy musieliśmy się wyprowadzić z wynajmowanego mieszkania - udało nam się wynająć inne, duże, bez płacenia odstępnego. Gdy wreszcie przyszedł czas na „upragniony” kredyt hipoteczny, kupiliśmy mieszkanie, w którym mieszkamy do dziś i jesteśmy tu naprawdę szczęśliwi (wszystkie formalności trwały miesiąc, poszło bezboleśnie mimo, że w tamtym momencie moje dochody nie były brane pod uwagę).

Gdy Kuba szukał nowej pracy, znalazł ją 10 minut od domu, pracuje tam już prawie 7 lat. Gdy ja miałam beznadziejną, niepewną pracę, znalazłam w miarę dobrą, pewną i w centrum miasta, gdzie mieszkamy (dla nas praca blisko domu to priorytet).

Za każdym razem, gdy przygotowywaliśmy się do poważnych zmian w naszym rodzinnym czy zawodowym życiu, odmawialiśmy nowennę do św. Józefa i zawsze mieliśmy poczucie jego opieki i pomocy.

Można by pomyśleć, że przecież nie mieszkamy w willi z basenem (albo chociaż w domu jednorodzinnym) i nie mamy Mercedesów, więc szału nie ma. Tylko tak naprawdę nigdy tego nie potrzebowaliśmy, nie prosiliśmy, a nawet nie mieliśmy takich marzeń. Naszym celem i pragnieniem jest dość skromne i spokojne, ale w miarę bezpieczne życie i mamy poczucie, że św. Józef nad nami czuwa, wstawia się za nami i otacza nas swoją opieką.

Milena Niemiec, żona Jakuba, mama Mikołaja i Stasia

Jeden święty na siedem dni tygodnia   pixabay

 

Ten człowiek będzie moim mężem

Moja przygoda ze świętym Józefem zaczęła się cztery lata temu. Były wakacje, byłam świeżo po maturze i współprowadziłam rekolekcje Ruchu Światło-Życie. W tym właśnie czasie. Rozpoczęłam modlitwę do św. Józefa o... dobrego męża. Żartowałam z przyjaciółmi, że ponieważ mam na imię Maria, to szukam swojego Józefa. Modliłam się trzy dni, a po trzech dniach do domu rekolekcyjnego, w którym przebywaliśmy przyjechały w odwiedziny dwie osoby. Jedną z nich był Damian. Zaczęliśmy rozmawiać, po jakimś czasie zaprosiłam go do znajomych na Facebooku. I tak zaczęła się nasza przyjaźń, która szybko przerodziła się w zakochanie. Pamiętam, że już podczas pierwszej naszej randki, przyszła mi taka myśl, że ten człowiek będzie moim mężem. Po dwóch latach Damian poprosił mnie o rękę, a ja z radością przyjęłam jego oświadczyny.

Św. Józef stał się naszym ulubionym patronem. A On też w jakiś sposób chyba nas sobie wybrał. Często zwracamy się do św. Józefa o interwencję w niebie, w trudnych sytuacjach rozpoczynamy nowennę do św. Józefa i nigdy się nie zawiedliśmy na jego pomocy. A na to, że i On chce nam towarzyszyć, mamy konkretne dowody. Na przykład - studiując we Wrocławiu, znalazłam mieszkanie, które "przypadkowo" mieści się na terenie parafii pod wezwaniem... św. Józefa.

W sierpniu bierzemy ślub. Jaka była nasza radość, kiedy papież Franciszek ogłosił rok 2021 Rokiem Świętego Józefa! To dla nas kolejny dowód na to, że św. Józef chce być szczególnie obecny w naszym życiu.

Maria Iwanecka, absolwentka filologii francuskiej, studentka filologii angielskiej

Jeden święty na siedem dni tygodnia   pixabay

 

Bliźnięta świętego Józefa

Moja siostra wraz z mężem w sierpniu będą obchodzić 5. rocznicę ślubu. Bardzo pragnęli być rodzicami, niestety siostra dwukrotnie poroniła. Modliliśmy się za wstawiennictwem św. Józefa. Obecnie moja siostra jest w piątym miesiącu ciąży i z mężem czekają na dwóch chłopczyków. Od samego początku modliłam się do św.Józefa, aby opiekował się tymi dzieciaczkami, jak opiekował się Jezusem. Ciąża przebiega prawidłowo i czekamy na rozwiązanie.

Druga zasługa św. Józefa to moja wymarzona praca w szkole. Długo nie mogłam jej dostać. Ksiądz, podczas Spowiedzi, powiedział: "Przecież masz takiego patrona!". A jestem z parafii pw. św Józefa Robotnika. Oddałam więc Józefowi sprawę mojej pracy i po roku pracowałam w szkole.

Basia Frąckowiak, nauczycielka

Jeden święty na siedem dni tygodnia   cathopic

 

Ty, Święty, musisz to zrobić!

Świętego Józefa wzywamy wraz z moim mężem w modlitwie każdego dnia. Rozpoczyna „orszak” naszych małżeńskich patronów. Teraz to nasza modlitwa we dwoje, bo wszystkie dzieci wyfrunęły już z domu, ale kiedy były małe, zawsze przed 19 marca odprawialiśmy z nimi Józefową nowennę. Odmawianie w tym czasie Litanii do św. Józefa przejęłam od moich rodziców (nieżyjących już od wielu lat), którzy mieli do niego nabożeństwo oboje, ale w szczególności tata. O tym – poniżej, w dotyczących św. Józefa fragmentach z książki mojej mamy o kilkuletnim okresie obłożnej choroby jej męża, a mojego ojca Kazimierza (Łucja Herzowa, „Sztafeta miłości”, Warszawa PAX 2003).

Zanim podzielę się tym rodzinnym wspomnieniem spisanym przez moją mamę, jeszcze kilka słów o figurze, a właściwie figurach św. Józefa w naszym obecnym mieszkaniu. Duża figura świętego stoi w rogu naszej sypialni „od zawsze”. Pod nią, jak kiedyś w moim rodzinnym domu, pali się wieczna lampka. Pilnuje nas św. Józef tak jak to on potrafi: dyskretnie, po cichu, ale skutecznie.

Niedawno, już w Roku św. Józefa, pojawiła się jeszcze jedna figura, a raczej figurka. Nietypowa. Dowiedziałam się, że taką właśnie figurkę: św. Józefa, który smacznie śpi, ma swoim pokoju papież Franciszek i jej – a raczej jemu – powierza trudne sprawy; niejako „kładzie mu pod głowę" te intencje, wierząc, że ten, który najważniejsze przesłania otrzymywał we śnie, będzie czuwał i pośredniczył. Dzięki pomocy koleżanki z pracy zamówiłam taką nietypową figurkę. Nadeszła szybko – z Włoch. Zamarzyłam o niej, bo i nam się zdarza otrzymać przez sen jakąś sugestię; nieraz czujemy, że to sam Pan Bóg chce nas przekonać do swojej „racji”, po prostu przypomnieć, że to On sam chce nas bezpiecznie przeprowadzić przez życie i pomóc w pogłębianiu wiary. Oto jeden tylko, niedawny, przykład. W nocy mój mąż „wyśnił”, że powinnam przeczytać Pismo Święte, tak od deski do deski... Rzeczywiście nigdy nie zdołałam tego zrobić... Od razu, bez dyskusji, jak Maryja (sic!) posłuchałam męża i rozpoczęłam. Od Księgi Rodzaju. Mam nadzieję, że wystarczy mi życia!

A teraz zapraszam już do wspomnień. Józefowych, rodzinnych:

"Zwłaszcza umiłował sobie [Kazimierz – przyp. D.S.] św. Józefa, tego najprostszego z ludzi i najcichszego ze świętych. Wspominał nieraz swoją zażyłość z nim – jak to w czasie przesiedleńczej przeprowadzki zaginął gdzieś stary modlitewnik, lecz dziwnym sposobem w czasie rozpakowywania rzeczy, pod wierzchem wieka kosza, znaleziono dwie kartki z Litanią do św. Józefa. I jak w czasie okupacyjnych lat wygnania w Nowym Sączu chodził zawsze na Mszę Świętą do kościoła ojców jezuitów i tam właśnie młody ksiądz żarliwie polecał wiernym modlitwę do świętego Józefa słowami: „Ty, Święty, możesz! Ty, Święty, musisz mi pomóc!”. Czyż było więc tylko zbiegiem okoliczności, dziełem przypadku, czy może łaską Bożą za wstawiennictwem możnego świętego – uratowanie życia mojego chorego? U końca nowenny, w przeddzień wigilii św. Józefa nastąpiła nieoczekiwanie poprawa. Nie wierzę, żeby losy człowieka zależały tylko od naturalnych przyczyn. Nie wierzę, by Bóg nie zważał na modlitwę ludzi. (...)

Nie ma już łóżka (...), bo chorego nie ma (...), tylko wysoko w rogu pokoju ponad telewizorem stoi na trójkątnej półeczce dość duża gipsowa figurka świętego Józefa z Dzieciątkiem. Przyniósł ją kiedyś choremu z plebanii (stała tam w kuchni) – znając jego nabożeństwo do świętego Józefa – kolejny proboszcz naszej parafii, imiennik świętego. Przed św. Józefem dzień i noc pali się mała lampka elektryczna zrobiona własnym pomysłem przez sąsiada, pana Józefa, który rano pomagał przy prześcielaniu łóżka. Pan Józef też już nie żyje, ale jego lampka wciąż się pali, już szósty rok...".

Dobromiła Salik