Pandemia wywołała dyskusję o tzw. bezwarunkowym dochodzie podstawowym. Jakie byłyby konsekwencje wprowadzenia takiego rozwiązania?
Tomasz Jastrzębowski /REPORTER/east news
Bezprecedensowe czasy wymagają bezprecedensowych rozwiązań społeczno-ekonomicznych. Dlatego warto rozważyć wprowadzenie tymczasowego dochodu podstawowego dla najbiedniejszych ludzi. Plany ratunkowe nie mogą się skupiać tylko na rynkach finansowych i wielkim biznesie – mówił Achim Steiner, administrator Programu Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju w lipcu 2020 r. Do tej pory na jego apel odpowiedzieli nieliczni, ale o samym pomyśle mówi się coraz głośniej.
Dla prekariatu
Dyskusja o bezwarunkowym dochodzie podstawowym (BDP) trwa od przełomu lat 70. i 80. XX w. W latach 90. na chwilę przycichła, ale po kryzysie 2008 r. rozgorzała na nowo. Postulaty wprowadzenia takiego rozwiązania zgłaszały wówczas m.in. Ruch Oburzonych w Hiszpanii oraz Okupuj Wall Street w USA. Dzisiaj ten temat powraca ze zdwojoną siłą. – Myślę, że gdyby jeszcze przed pandemią ludziom wypłacano takie świadczenie, mielibyśmy mniej problemów ze zwalczaniem skutków kryzysu – przekonuje w rozmowie z „Gościem” dr Maciej Szlinder, prezes zarządu Polskiej Sieci Dochodu Podstawowego.
Dostępne jest 13% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.