Wstań, święty chłopcze

Franciszek Kucharczak

|

GN 9/2021

publikacja 04.03.2021 00:00

Synowie królewscy klęczeli na podłodze i jak co dnia modlili się na głos razem ze swoim wychowawcą, kanonikiem Janem Długoszem.

Kaplica św. Kazimierza  w katedrze w Wilnie. Kaplica św. Kazimierza w katedrze w Wilnie.
henryk przondziono /foto gość

Gdy skończyli, wstali - ale nie wszyscy. Dziesięcioletni Kazimierz pozostał na kolanach, tak jakby stracił poczucie rzeczywistości. Jan Długosz był zakłopotany. W końcu trącił królewicza lekko w ramię i powiedział: Surge, sancte puer (Wstań, święty chłopcze).

Chłopak ocknął się i wstał. Wiedział, co znaczą słowa nauczyciela, bo razem z braćmi uczył się łaciny. Ani on jednak, ani autor tych słów nie wiedzieli, że okażą się prorocze.

Wychowanie na surowo

U schyłku średniowiecza w Europie normą już było, że królewscy rodzice zapewniali swoim dzieciom najlepsze wykształcenie i wychowanie. A król Kazimierz Jagiellończyk i jego żona Elżbieta Rakuszanka mieli tych dzieci aż trzynaścioro. Z tego wyjątkowo udanego małżeństwa urodziło się sześciu synów i siedem córek. Dwie córki zmarły we wczesnym dzieciństwie, a pozostałe zostały żonami władców większości dynastii europejskich. Na skroniach czterech synów spoczęły korony królewskie, jeden przywdział purpurę kardynalską, a jeden - Kazimierz - zaszedł najwyżej: został świętym.

Zachowały się mowy wychowanków Jana Długosza, które pod jego okiem wygłaszali w eleganckiej łacinie. Widać w tych tekstach znajomość starożytnych klasyków, zwłaszcza Cycerona, którego chłopcy próbowali nawet prześcignąć.

Długosz – znakomity historyk i wielki patriota, dbał o to, żeby rozwój umysłowy królewiczów szedł w parze z odpowiednim kształtowaniem ich charakterów. Pomagali mu w tym m.in. marszałek dworu Stanisław Szydłowiecki i włoski humanista Filip Buonacorsi, zwany Kallimachem.

Dostępne jest 19% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.