Mni si wydaji

Marcin Jakimowicz

|

GN 8/2021

publikacja 25.02.2021 00:00

„Jedni rodzą się do skrzypiec, inni do munduru. Ja urodziłem się dla piłki” – nie miał wątpliwości urodzony przed stu laty Kazimierz Górski. Mni si wydaji, że wiele jego legendarnych powiedzonek może służyć jako… duchowe wskazówki.

Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej w 1974 r. Kazimierz Górski podczas meczu Polska – Argentyna. Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej w 1974 r. Kazimierz Górski podczas meczu Polska – Argentyna.
Stanisław Jakubowski /PAP/CAF

Nie pamiętam tych spotkań. Gdy 6 czerwca 1973 r. ogrywaliśmy 3,5 km od mojego domu Anglię, miałem dwa latka. Nie widziałem też min zdruzgotanych Anglików, którzy 17 października po remisie na Wembley mówili, że „to koniec świata”. Jestem z ery Piechniczka i z wypiekami na twarzy śledziłem mundial w Hiszpanii, skacząc pod sufit (i rozwalając przy tym lampkę nocną), gdy wygrywaliśmy z Peru 5:1. Nuciłem pod nosem: „Uliczkę znam w Barcelonie”, a na boisku wszyscy chcieliśmy być Bońkami…

Dwumecz z Anglią przeszedł do historii i stał się symbolem waleczności. Reprezentacja pokazała charakter. Kazimierz Górski był wówczas jej trenerem od niemal trzech lat. Zadebiutował w Lozannie spotkaniem ze Szwajcarią. Polacy wygrali 4:2. Ponad 5 lat pracy z kadrą wystarczyło, by na piłkarzy w biało-czerwonych koszulkach zaczęto wołać „Orły Górskiego”. Triumf na olimpiadzie w Monachium w 1972 r. (finałowe zwycięstwo z Węgrami), finał igrzysk w Montrealu (1976) i przede wszystkim 3. miejsce na mistrzostwach świata w 1974 r., po meczu w kałużach z gospodarzami turnieju z Republiki Federalnej Niemiec, sprawiły, że pogodna twarz trenera trafiła na czołówki gazet. Nic dziwnego, że po latach okrzyknięto go najlepszym polskim trenerem XX wieku. Bilans 68 oficjalnych meczów? 37 zwycięstw, 12 remisów i 19 porażek.

Dostępne jest 14% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.