Kasa mediów

Bogumił Łoziński

|

GN 7/2021

publikacja 18.02.2021 00:00

Rządowy projekt obłożenia mediów podatkiem od reklam zawiera złe rozwiązania, ale polityczna argumentacja przeciwko tej propozycji ujawnia hipokryzję protestujących.

Taką planszę mogli zobaczyć telewidzowie i internauci na wielu stacjach TV i portalach. Taką planszę mogli zobaczyć telewidzowie i internauci na wielu stacjach TV i portalach.
Radek Pietruszka /PAP

Dwie największe prywatne telewizje TVN i Polsat 10 lutego zamiast programu nadawały na wszystkich swoich kanałach czarną planszę ze specjalnym komunikatem o proteście pod hasłem „Media bez wyboru”. W akcji uczestniczyły także portale internetowe, m.in. Onet i Interia, a także niektóre stacje radiowe i dzienniki. Pod listem otwartym „do władz Rzeczypospolitej Polskiej i liderów ugrupowań politycznych” wyjaśniającym powody protestu podpisało się ponad 40 mediów prywatnych, zarówno dużych, jak i niewielkich. Część argumentów ekonomicznych użytych w liście jest słusznych, jednak wymiar polityczny, jaki towarzyszy akcji, m.in. zarzuty zamachu na wolność słowa, wzbudza zażenowanie.

Projekt w prekonsultacjach

Ministerstwo Finansów przygotowało projekt podatku od przychodów z reklam uzyskiwanych przez media. Nie był on dyskutowany w Komitecie Stałym Rady Ministrów ani skierowany do akceptacji rządu. Wywołał jednak ostre protesty części mediów już na etapie prekonsultacji.

Wysokość podatku miałaby być zależna od rodzaju środka masowego przekazu i wielkości przychodów. Pierwszą grupą mają być wielkie portale internetowe, które łącznie spełniają dwa warunki: ich przychody przekroczyły w roku obrotowym równowartość 750 mln euro, a z tytułu świadczenia na terytorium Polski usług reklamy internetowej równowartość 5 mln euro. Podatek ma wynosić 5 proc. od kwoty powyżej 5 mln euro.

Dostępne jest 15% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.