Patron chorych na epilepsję

GN 6/2021

publikacja 11.02.2021 00:00

Ten obraz może zaskoczyć wszystkich, którzy kojarzą św. Walentego jako patrona zakochanych. Tymczasem widzimy biskupa w szatach liturgicznych, który modli się nie nad młodą parą, tylko nad jakimś człowiekiem w czerwonym stroju leżącym na ziemi.

Leonhard BeckŚw. Walenty olej na desce, ok. 1510Muzeum zamkowe, Coburg Leonhard BeckŚw. Walenty olej na desce, ok. 1510Muzeum zamkowe, Coburg

Nie jest to bynajmniej wizerunek odosobniony. Święty Walenty, biskup rzymskiego miasta Terni i męczennik, który żył w III wieku, wprawdzie rzeczywiście został ogłoszony pod koniec średniowiecza patronem zakochanych, ale obrazy z tego okresu przedstawiają go przeważnie w towarzystwie... chorych na epilepsję. Dlaczego? Wszystko wskazuje na to, że pomylono Walentych.

W V wieku w rzymskiej prowincji Recja żył inny biskup o tym samym imieniu, który został wyniesiony na ołtarze. Zasłynął on właśnie leczeniem epileptyków. Dzień tego świętego obchodzono pierwotnie 7 stycznia, ale w średniowieczu stopniowo zacierała się świadomość, że chodzi o różne osoby. Walenty – patron zakochanych – był popularny w innych regionach niż Walenty – patron epileptyków. Rozszerzanie się ich kultów doprowadziło do złączenia obu tradycji.

Najwięcej wizerunków św. Walentego pochodzi z południowych Niemiec, Austrii i wschodniej Szwajcarii. Te terytoria składały się na dawną rzymską prowincję Recja, gdzie przez całe średniowiecze silny był kult Walentego – lekarza chorych na padaczkę. Tego właśnie świętego widzimy na obrazie Leonharda Becka.

Współczesnego widza może zaskoczyć dysproporcja wielkości pomiędzy świętym biskupem a leżącym na ziemi epileptykiem. To rezultat maniery artystycznej powszechnej w średniowieczu. Aby niewykształceni widzowie dzieła prawidłowo odbierali jego wymowę, osoby najważniejsze malowano na obrazie jako największe, a najmniej znaczące jako najmniejsze. Dlatego święty był zwykle przedstawiany jako ktoś większy od zwykłego człowieka, nawet księcia czy rycerza, a najbiedniejsi, „maluczcy”, byli ukazywani z kolei jako mniejsi od tych „szlachetnie urodzonych”.

Leszek Śliwa

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.