Kij w mrowisko

Marcin Jakimowicz

Kościół w Polsce jest zbyt zajęty samym sobą. Zdumiewa nadgorliwość tych, którzy z pasją Sherlocka Holmesa śledzą błędy innych. Emotikonem smutnej czy oburzonej buźki nikogo nie nawrócisz…

Kij w mrowisko

Kościół w Polsce jest zbyt zajęty samym sobą. Pisałem o tym wielokrotnie. Traci zbyt dużo energii na sprawdzanie, kto dał, a kto nie dał „na Owsiaka” (te licytacje są żenujące, bo po pierwsze lewa ręka ma nie wiedzieć, co czyni prawa, a po drugie niektórzy łożą hojnie na inne dzieła miłosierdzia, nie trąbiąc o tym przez megafony), na badanie „poziomu maryjności w maryjności” poszczególnych wspólnot, na zaglądanie do metryk. Zdumiewa mnie nadgorliwość tych, którzy z pasją Sherlocka Holmesa śledzą błędy innych. Gdyby Apostołowie debatowali na okrągło o zagrożeniach, jakie mogą ich spotkać w kraju, w którym ludzie oddają cześć Atenie wyskakującej z głowy Zeusa, nie wyszliby nigdy poza jerozolimski skansen im. „Jezusa z Nazaretu” (Uwaga! Nie dotykać eksponatów!).

Przez to wszystko tracimy z oczu naszą zasadniczą misję: głoszenie tego, że śmierć jest bezradna wobec słowa Zmartwychwstałego. Zamiast stąpać po wężach i skorpionach zaczynamy bawić się w jurorów duchowego turnieju podnoszących go góry numerki wskazujące poziom naszej dezaprobaty. Zamiast zająć się priorytetami („idźcie na cały świat i głoście Ewangelię”) i ukazywać zalęknionemu światu zwycięstwo Jezusa, zajęliśmy się lokalnymi podjazdami i zajęciami w podgrupach. „Kościół jest dla świata a nie dla siebie, nie jest samotną wyspą czy oblężoną twierdzą” – pisał kard. Yves Congar.

Gdyby Jezus był legalistą (pamiętajmy, że Prawa nie przegłosowała parlamentarna większość, ale było nadane przez Jego Ojca!) nie uzdrowiłby nikogo w szabat, nie uczyniłby tego dnia żadnego cudu, nie dotknął zwłok dwunastoletniej córeczki Jaira, nie nakazał „spożywania krwi” i nie pozwoliłby uczniom na łuskanie kłosów w szabat. Czytam Ewangelię i widzę, jak Jezus bardzo musiał drażnić tych, dla których Bogiem było Prawo. Jak wielu musiał doprowadzać swym zachowaniem do furii. Wsadzał kij w mrowisko. Tylko wolny człowiek jest gotowy na taką konfrontację. Po dwóch tysiącach lat niewiele się zmieniło…

„Gdy niektórzy chrześcijanie widzą, że świat nie zmierza tam, dokąd by chcieli, ich wiara słabnie i wtedy rośnie w nich pokusa, aby Boga miłości, wiary i nadziei zamienić w mściwego starca karzącego swoje dzieci okrutnymi karami, za które każdy normalny rodzic słusznie stanąłby przed sądem – pisze ks. Tomáš Halík w „Czasie pustych kościołów” - Ci wierzący ludzie robią z Boga wykonawcę własnej żądzy zemsty, Boga zsyłającego kary na tych, których nienawidzą za czyny potępiane tylko przez nich samych. Ich kazania są grzechem nadużywania imienia Bożego. Kiedy przychodzi jakieś nieszczęście, wszyscy uśpieni agenci złego, mściwego Boga budzą się i z radością rozkładają swoje stragany, na których handlują strachem i podejrzanymi medykamentami. Nadużywają oni nieszczęścia i nadużywają religii. Używają Boga jako psychologicznego narzędzia, którym posługuje się ich własna nienawiść. Ze swoich wyobrażeń o mściwym i mszczącym się Bogu czynią własną broń, aby się porachować ze swoimi przeciwnikami”.