Tu i teraz

Marcin Jakimowicz

Wojciech Bonowicz w „Dzienniku końca świata” pisał: „Życie jest straszne, ale ja postanowiłem, że jest piękne”. Czy nie na tym polega uwielbienie? Czy nie jest to decyzja wbrew wszystkim niesprzyjającym okolicznościom przyrody?

Tu i teraz

Decyduję się, by wielbić. Nie czekam na sprzyjające duchowe warunki atmosferyczne, bo, jak znam życie, nie doczekam się. Mogę wielbić w radości, mogę będąc smutnym.
– Jak modlić się w „stanie wiecznego poniedziałku”, gdy wszystko wydaje się być byle jakie, zwyczajne, a człowiekowi nie chce wstać się do roboty? „Nuda, aż się chce wyjść z kina”… – zapytałem o. Michała Zioło.
– Modlić się „modlitwą wiecznego poniedziałku” – odpowiedział trapista – To znaczy powiedzieć szczerze: „Nie chce mi się wstać do roboty. Jestem strasznie zmęczony, Panie”. Ja nigdy nie walczę ze smutkiem. Mówię: „Jezu, dzisiaj jestem smutny”. Ktoś może być zdumiony: „Dlaczego ojciec jest smutny?”, ale przecież człowiek ma prawo być smutny! I trzeba pozostawić go w tym smutku. A Pan Bóg przychodzi do mnie takiego, jaki jestem. Przychodzi i mówi: „Czego się smucisz?” „Bo jest smutno” – odpowiadam. I Pan Bóg to szanuje. Ale On też mówi: „W tym smutku możesz coś zrobić”. A na końcu przypomni: „Michał, przecież jestem”. Lubię analogię dzieci–rodzice. Dzieci bawią się, szaleją bo wiedzą jedno: rodzice są niedaleko. Czuwają, słyszą. Możemy się bawić. Bóg przychodzi do mnie takiego, jaki jestem. Nie muszę stawać na szczudłach.
Decyduję się na uwielbienie. Dzisiaj. Tu i teraz. Co roku w Wielki Czwartek dotykają mnie słowa konsekracji: „To jest dzisiaj”.
– „To jest dzisiaj”, to istota chrześcijaństwa. To jest dzisiaj, teraz, hodie – wyjaśnia dominikanin Tomasz Nowak zwany tu i ówdzie „Wodzem” – To nie jest na kiedyś, to nie jest na później, to nie należy do historii. U Boga, który jest ponad czasem jest wieczne „teraz”. Teraz jest chwila zbawienia: To jest dzisiaj!
Nie jestem archiwistą odkurzającym mity, „nie wspominam wydarzeń minionych”.
„Ważne jest tylko teraz. Jutro i wczoraj mają całkowicie drugorzędne znaczenie” − przypominał o. John Chapman, benedyktyn (1865–1933)
Ojciec Joachim Badeni w wywiadzie–rzece opowiadał dziennikarzom: „Przed kilkudziesięciu laty byłem duszpasterzem, ale dziś mnie to w ogóle nie interesuje…” ‒ opowiadał 92–latek – „A co Ojca interesuje, za pozwoleniem?”. „To, co tu i teraz. Nie wiem, skąd się bierze taka właściwość, zapewne z Ducha Świętego, z doświadczeń w ruchu Odnowy w Duchu Świętym. Bo moja mentalność, typowo charyzmatyczna karze mi zwracać się przede wszystkim ku temu, co jest, a nie ku temu, co było”. Bóg jest obecny we wszystkich moich drobnych czynnościach. Dawniej było tylko widzenie. Modlitwa – widzenie. Msza święta – widzenie. Teraz jest prysznic. Nagle zdziwienie, woda leci i… Pan Bóg jest obecny we wszystkim”.
Nieustannie na coś czekamy albo odkurzamy wspomnienia z przeszłości. A On jest tu i teraz.
W hebrajskim języku biblijnym nie używa się czasownika „być” w czasie teraźniejszym. Jeżeli chcemy orzec czyjeś istnienie używamy okrężnych form gramatycznych, by tego czasownika „jest” nie użyć w czasie teraźniejszym. Dlaczego? Bo tym, który „jest” jest tylko Bóg.
Tylko On „jest”.