Szczepienie przeciwko COVID-19 nie jest obowiązkiem moralnym, jednak odpowiedzialność za siebie i innych przemawia za skorzystaniem z tej metody walki z pandemią. A o wątpliwościach należy rozmawiać.
Zaszczepienie się to obecnie jedyny sposób dający realne szanse na pokonanie pandemii koronawirusa.
Leszek Szymański /PAP
Wraz z dostarczeniem do Polski pierwszych partii szczepionek przeciwko COVID-19 wzmogła się dyskusja zwolenników i przeciwników szczepień. Ścierają się racje medyczne, moralne, społeczne i polityczne. Wydawałoby się, że zaszczepienie się jest oczywiste, gdyż obecnie jest to jedyny sposób dający realne szanse na pokonanie pandemii koronawirusa. Jednak okazało się, że liczba osób deklarujących chęć zaszczepienia i tych twierdzących, że tego nie zrobi, jest zbliżona. Z sondażu IBRIS dla „Rzeczpospolitej” z końca grudnia wynika, że za szczepieniem opowiada się 47 proc. Polaków, 44 proc. jest przeciw, a pozostałych 9 proc. nie ma zdania.
W tej sytuacji rząd, wspierany przez autorytety naukowe, a nawet przez opozycję oraz dawny i obecny mainstream, prowadzi intensywną akcję propagującą szczepienia. Głosy sceptyczne pojawiają się rzadko, ale trafiają na podatny grunt. Rzetelnej debacie nie sprzyjają skrajne opinie: że epidemii nie ma albo że w szczepionkach ukryte są miniaturowe chipy, za pomocą których będziemy śledzeni przez jakiś wszechświatowy ośrodek władzy. Z takimi poglądami nie warto polemizować. Warto jednak zastanowić się nad uzasadnionymi wątpliwościami.
Dostępne jest 15% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.