Francuzi mocno przyczynili się do promocji Polaków i polskich duchownych pracujących na Wyspach. Blokując tuż przed świętami możliwość wjazdu tirów z Wielkiej Brytanii, uruchomili polską wyobraźnię, którą zachwycił się świat.
Stojące tiry utworzyły gigantyczny korek.
Stephen Lock /east news
Nie liczyłem kilometrów, jakie pokonałem pieszo między tirami. Po prostu szedłem przed siebie, wiedziałem, że muszę tam z tymi ludźmi być. Do niektórych pojazdów wchodziłem na krótką rozmowę, błogosławieństwo, inni sami wychodzili, już po 5 minutach od naszego przyjazdu podeszło do mnie kilku panów i zapytało najpierw o spowiedź, nie o jedzenie – mówi mi ks. Bartosz Rajewski z Londynu.
Dobro na ulicy
W Wigilię Bożego Narodzenia on i ks. Dawid Jasiński odwiedzili kierowców z całej Europy, którzy utknęli w pobliżu Dover w Wielkiej Brytanii, zablokowani nagłą decyzją władz Francji o niewpuszczaniu transportu z Wysp. Kilka tysięcy ciężarówek skierowano na lotnisko Manston, reszta tkwiła wzdłuż autostrady i na pobliskich parkingach. Większość kierowców stanowili Polacy, ale pomoc duszpasterska i żywnościowa trafiła oczywiście do każdego, kto jej potrzebował, niezależnie od narodowości. Obecność polskich księży odbiła się głośnym echem w mediach, głównie społecznościowych. Nie była to jednak ani jednorazowa akcja pomocowa w wykonaniu tych duchownych, ani też jedyna, jakiej w tym czasie udzielili kierowcom Polacy mieszkający na Wyspach. Zaangażowanie dziesiątków różnych osób, firm, parafii i instytucji pokazało, że w chwilach kryzysowych Polacy wiedzą, jak się zachować.
Dostępne jest 12% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.