Wrócić do Jana Pawła II

Ewa K. CZACZKOWSKA

publikacja 17.12.2020 00:00

Czas najwyższy zacząć mówić młodzieży o Janie Pawle II na poważnie.

Wrócić do Jana Pawła II

Jak się mają jeszcze bardziej „odjaniepawlić”, skoro w istocie już są w większości „odjaniepawleni”? – tym pytaniem na pytanie Piotra Zaremby w „Plusie Minusie” odpowiedział minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek. I to jest też po części odpowiedź na pytanie, dlaczego zdecydował o wprowadzeniu do kanonu lektur szkolnych dzieł Jana Pawła II. „Młodzież nawet nie wie, ile temu człowiekowi zawdzięcza. I nie zna jego dorobku. Ja nie mówię tylko o dorobku teologicznym, religijnym, ale np. o nauce społecznej, o wolnym rynku, sprawiedliwości społecznej, własności prywatnej” – stwierdził. Powiem szczerze: bardzo przyklaskuję tej inicjatywie.

Bo czas najwyższy zacząć mówić młodzieży o Janie Pawle II na poważnie. I o dorobku papieża Wojtyły poważnie dyskutować, nie uciekając od tematów trudnych (jak pedofilia w Kościele), ale na pewno uciec od „kremówek”, czyli całego nurtu sentymentalnego oraz od patriotyczno-kościelnej pompy, których emanacją są koszmarne w większości papieskie pomniki rozsiane po całym kraju. Jest bardzo charakterystyczne, że ci, którzy w jakiś sposób osobiście doświadczyli pontyfikatu Jana Pawła II, mają pozytywny obraz tego papieża. Tak przecież oceniło pontyfikat Jana Pawła II aż 97 proc. młodych Polaków pomiędzy 18. a 29. rokiem życia (niedawny sondaż dla „Rzeczpospolitej”). Są to zatem ci, którzy w chwili śmierci papieża mieli lat 14 i mniej.

Proces „odjaniepawlenia” trwa od kilku lat i dotyczy on najmłodszych – licealistów, gimnazjalistów, czyli tych, którzy urodzili się po śmierci Jana Pawła II. Ale ten proces więcej mówi o nas, starszych, niż o młodzieży. Jest de facto wyrazem klęski niemal 20 milionów ciągle żyjących Polaków, którzy świadomie przeżyli pontyfikat Jana Pawła II, którzy z nim wzrastali, dojrzewali, kształtowali swoje życie. I, jak wskazują badania, dobrze oceniają pontyfikat Jana Pawła II. Więcej, uważają, że kierują się nauczaniem papieża w swoim życiu. Szkoda, że sondaże nie pytają o to, jak wywiązaliśmy się z obowiązku przekazania wiedzy o jego pontyfikacie młodszym, bo tu powinniśmy przyznać się do porażki.

O tym, co się dzieje, gdy rzetelnej wiedzy i poważnej rozmowy brak, widać po akcji domagania się odbierania ulicom, placom etc. nazw Jana Pawła II oskarżanego o rzekome tuszowanie czynów pedofilskich przez duchownych katolickich, czego jakoby dowodem miałaby być sprawa byłego kardynała Theodore’a McCarricka. Jestem ostatnią osobą, która chciałaby ukrywania tego typu zachowań albo ukrywania tych, którzy ukrywali. Ale wiem, że opublikowany niedawno szczegółowy raport w sprawie Theodore’a McCarricka nie uprawnia do tego typu oskarżeń. Jak słusznie też zauważyło 1700 profesorów polskich uczelni w liście otwartym, istnieje przepaść między sprzyjaniem „jednemu z najcięższych przestępstw” a podejmowaniem błędnych decyzji personalnych, które wynikały z niepełnej wiedzy czy wręcz fałszywych informacji. O powodach błędnych decyzji personalnych Jana Pawła II (nie tylko w sprawie McCarricka) należy pewnie rozmawiać (i na ile się da – wyjaśnić), bo o tym, że Jan Paweł II był pierwszym papieżem, który podjął walkę z pedofilią w Kościele, bezsprzecznie mówią fakty.

I o nich należy mówić i je przypominać, by nie zwyciężyła narracja tych, którzy nie zwracając uwagi na dowody, chcą zdyskredytować papieża w oczach Polaków, szczególnie zaś najmłodszego pokolenia. I można przypuszczać, że zasadniczym powodem – skoro brak dowodów ukrywania ukrywających pedofilię albo samych pedofilów w sutannach – jest nauczanie papieża Wojtyły. Nauczanie, uważane za konserwatywne, w sprawach moralności chrześcijańskiej, ludzkiej seksualności oraz bezkompromisowej obrony życia nienarodzonych.

Z tych wszystkich więc powodów ufam, że pomysł wprowadzenia do lektur szkolnych źródłowych tekstów Jana Pawła II jest dobrym pomysłem. Zdaję sobie sprawę, że nie są to teksty łatwe, ale czy można poznać myśl społeczną Jana Pawła II bez takich encyklik jak „Centesimus annus” albo „Laborem exercens”? Czy można poznać myślenie o życiu i godności każdego człowieka bez „Evangelium vitae”? Zrozumieć, dlaczego według papieża nie uda nam się zbudować lepszego świata bez otwarcia się na miłosierdzie Boga i wzajemnie wobec siebie, o czym pisał w „Dives in misericordia”? Listę można wydłużać.

Ale może na początek wszyscy, bez względu na wiek, powinniśmy wrócić do kazań z 1991 roku, z pierwszej pielgrzymki Jana Pawła II do wolnej Polski, w których przypomniał Dekalog. „Dziesięć słów”, od których tak wtedy, jak i dzisiaj zależy przyszłość każdego i przyszłość Polski. •