Postanowiłem zbudować miasto

Marcin Jakimowicz

|

GN 51/2020

publikacja 17.12.2020 00:00

Spełniony sen architekta. Cacko. Perła renesansu – cmokają z zachwytu turyści i historycy sztuki. Naprawdę? Jak żyje się w „mieście idealnym”?

Światło poranka igra na pastelowych kamienicach. Światło poranka igra na pastelowych kamienicach.
ROMAN KOSZOWSKI /FOTO GOŚĆ

Biednemu zawsze wiatr w oczy. Tym razem trafiło i na bogatego. Temperatura odczuwalna: –11 stopni. Wieje. Zmarznięty i lekko znudzony Jan Zamoyski zerka z pomnika na ludzi zmierzających do katedry Zmartwychwstania Pańskiego i św. Tomasza Apostoła. Nie mają czasu zastanawiać się nad tym, że wchodzą do świątyni będącej perłą renesansu lubelskiego i że kolegiata ma idealne kształty „miasta w pigułce”, stanowi jedną piętnastą jego część, a trzy portale korespondują z trzema miejskimi bramami. Spieszą się. Za minutę rozpoczyna się Msza.

Tym razem bohaterem nie będzie osoba, wspólnota czy dzieło. Bohaterem będzie miasto. Panie, Panowie, przed wami Zamość. W całej swej okazałości.

W tym szaleństwie…

Budowa prywatnego nowoczesnego miasta-twierdzy była śmiałym, by nie rzec szalonym przedsięwzięciem. Piastujący dwie najważniejsze funkcje w państwie Kanclerz Wielki Koronny i Hetman Wielki Koronny Rzeczypospolitej Obojga Narodów mógł pozwolić sobie na taki kaprys.

Oddajmy mu głos. „Mając na względzie bezpieczeństwo i pożytek nie tylko mój i przyjaciół moich, ale całego sąsiedztwa i poddanych z sąsiednich wsi moich, postanowiłem zbudować miasto, połączone z tym zamkiem i świątynią, które to miasto wałem i fosą wzmocnię kosztem moim” – notował Jan Zamoyski. Ot, zachcianka.

Dostępne jest 13% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.