Zgoda plus minus

Jacek Dziedzina

|

GN 51/2020

publikacja 17.12.2020 00:00

Uzgodnienia unijnych szczytów są jak matematyka bez paradygmatu: wszyscy rozwiązują działanie 2+2, ale każdemu wychodzi zupełnie inny wynik. Tak samo będzie z ustaleniami dotyczącymi powiązania budżetu z mechanizmem oceny praworządności.

Premierzy Polski i Węgier na unijnym szczycie. Premierzy Polski i Węgier na unijnym szczycie.
OLIVIER HOSLET /POOL/epa/pap

Kto jest wygranym ostatniego szczytu Unii Europejskiej? Jak zwykle – i wszyscy razem, i każdy z osobna. Taka jest natura unijnych kompromisów, które z jednej strony pozwalają popchnąć sprawy (w tym wypadku 7-letni budżet i dodatkowo fundusz odbudowy) do przodu, z drugiej – odkładają „na później” nierozwiązane i coraz mniej możliwe do rozwiązania napięcia i sprzeczności. Ten pragmatyzm, przy wszystkich swoich zaletach, ma jednak podstawową słabość: systematycznie pogłębia wewnętrzne problemy z funkcjonowaniem i tożsamością Unii, które nierozwiązane wybuchają co jakiś czas, następnie zostają „spacyfikowane”, czyli schowane pod zasłoną kompromisu, ale prędzej czy później grożą wybuchem naprawdę poważnym. Nie da się przecież w nieskończoność ustalać kompromisów, które okazują się nie tyle sumą ustępstw poszczególnych członków, ile raczej sumą sprzecznych interpretacji przyjętych uzgodnień.

Tak jest również w przypadku „kompromisu” dotyczącego powiązania wypłaty środków unijnych z mechanizmem oceny praworządności. Zarówno od strony prawnej, jak i politycznej wielość interpretacji osiągniętego porozumienia jest zapowiedzią ciągnących się sporów i konfliktów wokół tego tematu. Spór będzie toczył się zarówno na forum unijnym, jak i w Polsce, nawet w ramach obozu rządzącego.

Dostępne jest 15% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.