Układanka

Barbara Gruszka-Zych

|

GN 51/2020

publikacja 17.12.2020 00:00

Mówi, że jest szczęściarą. Choć od roku, kiedy zmarł jej mąż Karol, sama zajmuje się dwiema córeczkami. A starszą, 9-letnią Kingę, jak niemowlaka musi przewijać, karmić, myć, ubierać, rehabilitować.

Natalia Forner-Czaja z córkami: Kingą i Laurą. Natalia Forner-Czaja z córkami: Kingą i Laurą.
Roman Koszowski /Foto Gość

Jestem szczęściarą, bo mimo trudnych doświadczeń potrafię dostrzec ogrom darowanego mi dobra – tłumaczy delikatnym głosem, bez odrobiny goryczy Natalia Forner-Czaja. – Gdzieś głęboko w sercu odczuwam wdzięczność, że Bóg troszczy się o mnie i uzdalnia do rzeczy wcześniej niemożliwych. Widać to na przykładzie najprostszych czynności, którymi dzieliliśmy się dotąd z mężem. Teraz sama potrafię nie tylko równocześnie usypiać obie córeczki, ale też podejmować odważne, męskie decyzje. Bóg otwiera mi serce jak drzwi i pokazuje, że za jednymi znajdują się następne. Ważne, żebym pozwoliła Mu je otworzyć i przyjmowała, co daje.

Najpierw za tymi otwartymi drzwiami spotkała Kinię, bo tak zdrobniale nazywa córeczkę, która przyszła na świat z nieznaczną mutacją w trzeciej parze chromosomów, dotąd nieopisaną jako jednostka chorobowa. Jej niepełnosprawność zmobilizowała ich z mężem do jeszcze większej miłości. Poczuła, że kolejne drzwi otwierają się gwałtownie, kiedy w zeszłym roku w drodze na ferie zimowe nad morzem 6 km od celu ich samochód zderzył się z drzewem. Najmniej ucierpiała młodsza córka Laura. Kinia złamała obie nóżki i doznała ogólnych stłuczeń. Ona złamała kość udową, kości miednicy, wszystkie żebra, palec i dwa zęby. Mąż miał złe rokowania po zdiagnozowanym pęknięciu śledziony i urazie głowy.

Obydwoje skończyli teologię i często rozmawiali o Bogu, zwłaszcza od momentu, kiedy wstąpili do wspólnoty SNE Chrystusa Króla w Katowicach. Ale najbardziej poczuli Jego namacalną obecność po wypadku. Kiedy mąż zmarł 2 listopada, miała pewność, że te dziewięć miesięcy choroby było mu dane na przygotowanie do nieba. Ona też przygotowywała się wtedy do nowego życia – w pojedynkę, ale nie samotnie, bo bliżej Boga. – Nie narzekam na los, bo wierzę, że to nie ślepy traf, a życie, którego dawcą jest Bóg, przyniosło mi te wszystkie doświadczenia – mówi.

Dostępne jest 17% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.