Realizm wiary

ks. Adam Pawlaszczyk

publikacja 03.12.2020 00:00

Zdarza się, że głos Boga milknie. I tylko On wie, dlaczego tak się dzieje. Nie znaczy to, że przestaje istnieć. Wręcz przeciwnie – realista wierzący w Niego wie, że odstąpienie od wiary oznaczałoby wówczas coś kompletnie nierozumnego.

Realizm wiary materiały dystrybutora, canstockphoto; montaż studio gn

Mówią niektórzy, że trzeba być realistą. Widzieć rzeczy takimi, jakimi są, podejmować w pełni autonomiczne i na tym oglądzie polegające decyzje. Inni idą dalej, twierdząc, że wiara w Boga jest „odrealniona”, a religia to „opium” zaburzające myślenie. Ciekawe, że tego typu poglądy szerzą się szczególnie od rewolucji francuskiej. W drugiej części tego odcinka naszego adwentowego cyklu prawnik powie o tym okresie historycznym, iż najbardziej wpłynął on na ocenę prawdy o tym, kiedy zaczyna się ludzkie życie. Jakby tamten czas był jakąś cezurą pozwalającą zamieść sprawy wiary do kąta zwanego lamusem, uznając je za sprzeczne z racjonalnością. Tymczasem wiara i rozum „są jak dwa skrzydła, na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy”, jak napisał święty Jan Paweł II w swojej encyklice. Czy używając tylko jednego ze skrzydeł, można wznieść się wysoko i daleko dolecieć?

Historia, która nie pozwala zasnąć

Patrząc po ludzku, ofiara złożona z własnego syna jest nie do przyjęcia. Patrząc po Bożemu – również, z jednym wyjątkiem. Zanim jednak prawda o Bogu, który „tak umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał”, została nam objawiona, inny ojciec zabrał swoje dziecko na górę, aby złożyć je w ofierze. „Bóg wystawił Abrahama na próbę. Rzekł do niego: »Abrahamie!«. A gdy on odpowiedział: »Oto jestem« – powiedział: »Weź twego syna jedynego, którego miłujesz, Izaaka, idź do kraju Moria i tam złóż go w ofierze na jednym z pagórków, jakie ci wskażę«”. „Niezliczone pokolenia znają na pamięć słowo w słowo historię Abrahama, ale iluż ludziom nie dała ona spać?” – zapyta wiele wieków później zwany przez niektórych „Sokratesem Północy” Søren Kierkegaard. Z pewnością nie dała spać samemu Abrahamowi, który dopiero następnego ranka osiodła osła, zabierze dwóch ludzi i syna, narąbie drewna do spalenia ofiary i ruszy w drogę. Poprzedzająca tę próbę wiary noc musiała być najciemniejszą z nocy, jakie przeżyć może człowiek. Rozum w takich sytuacjach nie pomaga, bo po ludzku nie da się ich wytłumaczyć. „Słyszał Głos, który go prowadził. Teraz Głos umilkł” – napisał o Abrahamie w „Tryptyku rzymskim” Jan Paweł II. I dodał: „Został sam ze swym imieniem Abraham: Ten, który uwierzył wbrew nadziei. Za chwilę zbuduje stos ofiarny, rozpali ogień, zwiąże ręce Izaaka – i wówczas – co? zapłonie stos... Widzi siebie już ojcem martwego syna, którego Głos mu dał, a teraz mu odbiera?”.

Uśmiech racjonalisty

Ten Głos, który umilkł, wiele lat wcześniej skarcił Abrahama i jego żonę za niedowiarstwo. Ba – za śmiech niedowierzania! Abram miał wówczas dziewięćdziesiąt dziewięć lat i syna zrodzonego z niewolnicy oddanej mu przez niepłodną żonę. Ukazał mu się Pan i powiedział: „Żony twej nie będziesz nazywał imieniem Saraj, lecz imię jej będzie Sara. Błogosławiąc jej, dam ci i z niej syna, i będę jej nadal błogosławił, tak że stanie się ona matką ludów i królowie będą jej potomkami”. Wówczas Abraham, upadłszy na twarz, roześmiał się. Dlaczego? Bo zaczął po ludzku analizować to, co obiecał mu Bóg. Czy możliwe jest, by stuletniemu człowiekowi urodził się syn? Oczywiście, że nie. Rozpoczyna więc ten starzec dialog z Bogiem, usiłując być grzecznym i jakoś wybrnąć z tej sytuacji. Ależ nie, aż tak się nie trudź, zdaje się mówić uprzejmie, „oby przynajmniej Izmael żył pod Twoją opieką!”. Człowiek zaniża próg możliwości Boga zawsze wtedy, gdy skupia się na sobie. Reakcja Abrahama przypomina nieco reakcję Achaza z siódmego rozdziału Księgi Izajasza. Bóg mówi do niego: „Proś o znak”. Ten odpowiada: „Nie będę prosił i nie będę wystawiał Pana na próbę”. Interweniuje prorok: „Słuchajcie więc, domu Dawidowy: Czyż mało wam naprzykrzać się ludziom, iż naprzykrzacie się także mojemu Bogu? Dlatego Pan sam da wam znak: Oto Panna pocznie i porodzi Syna, i nazwie Go imieniem Emmanuel”.

Zadziwiające, że takie „starcie” łaskawości Boga i małoduszności człowieka ma w Biblii zazwyczaj miejsce w kontekście poczęcia się nowego życia. Sara, żona Abrahama, zareagowała podobnie. Kiedy Bóg zawitał do nich w gościnę, na słowa: „O tej porze za rok znów wrócę do ciebie, twoja zaś żona, Sara, będzie miała wtedy syna”, uśmiechnęła się do siebie rozbawiona tym pomysłem, że w wieku, w którym jest, miałaby rodzić. Na domiar złego upomniana potem przez Boga, przerażona, idzie w zaparte, twierdząc, że wcale się nie śmiała. „Nie. Śmiałaś się!” – odpowiada Pan.

Dlaczego ten niepozorny uśmiech obojga małżonków, złagodzony u Abrahama gestem prostracji – oddania Bogu czci, ma aż takie znaczenie, że poświęcono mu tyle miejsca? Bo kiedy zapowiedź tego, co ma się wydarzyć, budzi niedowierzanie, można zareagować różnorako. Można zadawać pytania, okazywać zdziwienie. Tak zachowała się „zmieszana pozdrowieniem anioła” Maryja. Można wątpić, przedstawiać argumenty stojące w opozycji do tego konkretnego scenariusza. Tak zachowuje się większość z nas. Można wreszcie wyśmiać ten plan, nawet nie mając złych intencji, uznać go za tak absurdalny, niemieszczący się w głowie, zasługujący jedynie na śmiech, potraktowanie w kategoriach żartu. Można wówczas pomyśleć: „Jestem realistą, wiem swoje!”. Co nie znaczy, że warto.

Idź dla ciebie

Według starych porzekadeł, chcąc Boga rozśmieszyć, należy przedstawić Mu swój plan na życie. Nie wiadomo na pewno, czy Bóg śmieje się z ludzkich planów, wiadomo natomiast, że ludzie czasem reagują uśmiechem niedowierzania na to, co On im proponuje. Prawdopodobnie dlatego, że rozum nie pozwala im przekroczyć pewnej granicy, wyjść z utartych schematów, zejść z dróg, które nie są „ścieżkami Boga”, i porzucić myśli, które nie są Jego myślami. A od przekroczenia granicy zaczęła się przecież historia bohatera tej opowieści.

Pan Bóg rzekł do Abrama, syna Teracha: „Wyjdź z twojej ziemi rodzinnej i z domu twego ojca do kraju, który ci ukażę”. W rzeczywistości polecenie Boga brzmiało: „Idź sobie z twego kraju, z twej ojczyzny i z domu twego ojca do kraju, który ci pokażę”. To „sobie” jest tutaj znaczące i po polsku nie brzmi najlepiej. Dosłownie należałoby przetłumaczyć to słowo jako „idź dla ciebie”, akcentując szczególne znaczenie wykonania rozkazu dla osoby, której on dotyczy. Autor biblijny użył w tym przypadku wyjątkowej formy gramatycznej zwanej dativus ethicus. Nie miejsce tu na gramatykę i jej analizowanie, ale w kontekście „realizmu wiary” trzeba to podkreślić. Bóg wysyła przyszłego ojca narodu wybranego, podkreślając, że „idź” leży w interesie Abrama, że przyniesie ono korzyść właśnie jemu. Decyzja, którą Abram miał podjąć, nie była łatwa. Miał przecież opuścić trzy sfery swojego dotychczasowego życia i poczucia bezpieczeństwa: swój kraj, swoją ziemię ojczystą (dosłownie „kraj narodzenia”) oraz dom swojego ojca. Usłyszeć „idź” i pójść – wymagało wiary. W Głos, który zawsze wie, że „idź” oznacza „idź dla ciebie”.

Wiele lat później autor Listu do Hebrajczyków podkreśli: „Przez wiarę ten, którego nazwano Abrahamem, usłuchał wezwania Bożego, by wyruszyć do ziemi, którą miał objąć w posiadanie. Wyszedł, nie wiedząc, dokąd idzie”. Można nie wiedzieć, dlaczego Bóg każe nam iść. Dlaczego każe nam przestrzegać przykazań. Dlaczego sprawił to czy tamto. Dlaczego zabrał tego i tamtego. Dlaczego, dlaczego, dlaczego... Przyzwyczajeni do „racjonalnych” decyzji domagamy się odpowiedzi na pytania, na które odpowiedzi nie ma. Poza jedną: „Dla ciebie”. To jest pierwsza racja wypełniania Bożych poleceń. Jeżeli On czegoś chce, to nigdy dla siebie, zawsze dla człowieka. Drugą jest ta, że człowiek nigdy nie wie, dlaczego miałoby to jemu służyć, wręcz przeciwnie – dostrzega cały szereg przeszkód. Często interpretuje je jako przeszkody niepokonalne i zwalniające go z obowiązku posłuszeństwa Bogu. Każdy z nas tak ma. Dlaczego? Odpowiedź zdaje się znajdować we wspomnianym fragmencie o Abrahamie z Listu do Hebrajczyków. Kończy się on tak: „Z człowieka jednego, i to już niemal obumarłego, powstało potomstwo tak liczne jak gwiazdy niebieskie, jak niezliczony piasek, który jest nad brzegiem morskim. W wierze pomarli oni wszyscy, nie osiągnąwszy tego, co im przyrzeczono, lecz patrzyli na to z daleka i pozdrawiali, uznawszy siebie za gości i pielgrzymów na tej ziemi. Ci bowiem, co tak mówią, okazują, że szukają ojczyzny. Gdyby zaś tę wspominali, z której wyszli, znaleźliby sposobność powrotu do niej...”.•

Medytacja

Wyciszenie. Modlitwa: Duchu Święty, który prowadzisz mnie drogą wiary, spraw, bym otwarł się na działanie we mnie Bożego słowa.

Słowo Boże: Przez wiarę ten, którego nazwano Abrahamem, usłuchał wezwania Bożego, by wyruszyć do ziemi, którą miał objąć w posiadanie. Wyszedł, nie wiedząc, dokąd idzie. (Hbr 11,8)

Rozmyślanie: Oczyma duszy chcę ogarnąć całą swoją życiową wędrówkę. Spojrzeć na nią z perspektywy lat. Odszukać jej kluczowe fragmenty i wydarzenia. Wspomnieć najważniejsze relacje. Ile w tym wszystkim było zaufania Bożej opatrzności i Bożej woli? Ile było mnie, mojego egoizmu i myślowych schematów?

Modlitwa w ciszy. Podsumowanie. Modlitwa: Panie, którego dróg i myśli zgłębić się nie da ludzkim umysłem, pozwól mi iść nimi wbrew temu, że boję się oddać całkowicie swój los w Twoje ręce. Spraw, bym nie wszystko chciał rozumieć, lecz raczej żebym ufał Twojej woli. Amen.

Propozycja postanowienia: Modlitwa (np. dziesiątka Różańca) za rodziców spodziewających się narodzin chorego dziecka w każdym dniu drugiego tygodnia Adwentu. Można też w tej intencji ofiarować post czy jakieś wyrzeczenie.