Gotowy

Franciszek Kucharczak

|

GN 48/2020

publikacja 26.11.2020 00:00

Święta są po to, żeby uświęcały. Adwent jest po to, żeby Narodzenie było Boże.

Czekanie jest konieczne, bo kto czeka, ten czuwa. Czekanie jest konieczne, bo kto czeka, ten czuwa.
Jakub Szymczuk /foto gość

Katedra na Wawelu tonęła w mroku, jak to w grudniu wczesnym rankiem. Nieliczne płomyki świec rozpraszały ciemności na tyle, że dało się rozeznać miejsca i ludzi.

Zanim jeszcze rozpoczęła się Msza, do ołtarza podszedł król, niosąc bogato zdobioną płonącą świecę. „Jestem gotów na sąd Boży” – powiedział, wręczając świecę kapłanowi. Po nim to samo zrobił biskup, mówiąc: „Sum paratus ad adventum Domini” (Jestem gotów na przyjście Pana). Następnie swoje świece, choć już nieozdobione, złożyli kolejno przedstawiciele różnych stanów: biskup, senator, ziemianin, rycerz, mieszczanin i chłop, deklarując głośno swoją gotowość stanięcia przed Panem. Po tej ceremonii rozbrzmiał śpiew „Rorate caeli…” i rozpoczęła się Msza roratnia.

Urodziny i paruzja

Roraty, polski zwyczaj sięgający XIII wieku, zyskały u nas wielką popularność i nadały przeżywaniu Adwentu jedyny w swoim rodzaju klimat. Większość katolików w Polsce, myśląc o okresie poprzedzającym Boże Narodzenie, widzi oczami wyobraźni ciemne wnętrze kościoła, lekko rozjaśnione jedynie światłem lampionów. Ten roratni nastrój dobrze oddaje istotę rzeczy: oczekujemy nadejścia światłości, które nie zna zachodu.

Dostępne jest 14% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.