Pozwolić Mu działać

ks. Adam Pawlaszczyk

publikacja 29.11.2020 00:00

Aby „przyjąć życie”, trzeba być do tego przygotowanym. Nie chodzi o przeczytanie podręczników do życia, raczej o potraktowanie życia jako podręcznika. A Dawcy jako wiedzącego o nim wszystko.

Pozwolić Mu działać EAST NEWS, CANSTOCKPHOTO; MONTAŻ STUDIO GN

W swoich „Studiach nad Augustynem” ksiądz Józef Ra­tzinger stwierdził, że Bóg może nas odnaleźć jedynie wówczas, gdy podąży za nami w głębiny naszej słabości. „To właśnie dzieje się w wierze” – skomentował przyszły papież. Fakt to równie oczywisty co łatwo umykający uwadze człowieka, który na własną rękę szuka wciąż Tego, którego znaleźć się nie da, jeśli samemu nie zostało się przezeń znalezionym. Po popełnieniu pierwszego grzechu Adam, zapytany przez Stwórcę, gdzie jest, odpowiedział, że się ukrył. „Przestraszyłem się, jestem nagi, ukryłem się”. Od tamtego momentu droga „z powrotem” to konieczne pozbywanie się lęku przed Bogiem, wstydu przed Bogiem i ostateczne wyjście z ukrycia przed Nim. To Jemu trzeba pozwolić działać. Innej drogi nie ma.

Zdziwiona grzechem

Zupełnie inaczej wygląda droga Matki Bożej, Niepokalanie Poczętej. Pięćdziesiąt lat temu w swoim rozważaniu zatytułowanym „Od pierwszego uderzenia serca” ksiądz Jan Twardowski postawił sobie dwa pytania. Pierwsze: Na czym polega istota Niepokalanego Poczęcia? Odpowiedział na nie: „Chyba na tym, że od samego początku, od pierwszego uderzenia serca, Maryja była zwrócona tylko ku Bogu”. Drugie: Jaki jest stosunek Niepokalanej do grzechu? Odpowiedź brzmi: „Ona jest chyba niesłychanie zdziwiona, patrząc na grzech. Chyba grzechu nie może pojąć: Jak można grzeszyć, skoro jest Bóg?!”.

Tak, Niepokalana jest inna. Niż my, których grzech nie dziwi, wyrośli z ziemi, na której grzeszyć jest chlebem powszednim. Musiała być inna, tego zechciał Bóg, stąd słowa anioła zwiastującego Jej Boże macierzyństwo zapisane w Akatyście: „Witaj, o wysokości, pojęciom ludzkim niedostępna; Witaj, głębino, nawet anielskim okiem niezbadana; Witaj, bo jesteś tronem Króla; Witaj, bo dźwigasz Tego, co wszystkie dźwiga rzeczy…”. Ta głębina niezbadana anielskim okiem stała się jednak, jako skromna nazaretańska panna, obiektem anielskiego spojrzenia, gdy „oto poczniesz i porodzisz Syna” w przestrzenie ludzkiej cielesności wpisało wcześniejsze pozdrowienie – „Pełna łaski”. Jedno z drugim jest, owszem, nierozłączne. Każde z nich włączone zostało w historię niwelowania zapisu starożytnej winy. Co nie oznacza, że Maryja nie była osobą wolną, mającą możliwość wygonić anioła za drzwi, jak każdy z nas.

Czego możemy nauczyć się od Niej, wiodącej los normalnej żydowskiej kobiety, która w jednej chwili stała się „raną zadaną demonom”? Opis zwiastowania, jednego z najważniejszych wydarzeń w życiu ludzkości, jest bardzo krótki. I bardzo treściwy. Maryja „zmieszała się”. „Rozważała w swoim sercu” – napisał święty Łukasz. Słowa, które Maryja w tej scenie wypowiada, są owocem milczącego zmieszania i rozważania. I cóż… to jedne z nielicznych słów, które z Jej ust w ogóle padną. Owszem, nie bała się aniołowi zadać pytania. Ale to w Jej milczeniu był zalążek decyzji, którą następnie wyraziła słowami. Czy nie taki miał być potem Jej los? W dniu Pięćdziesiątnicy, czyli w dniu widzialnej inauguracji Kościoła, Maryja weźmie udział w tym, co się stanie. Będzie w Wieczerniku, będzie trwała na modlitwie, usłyszy Piotra, który pod wpływem Ducha Świętego wypowie pierwszą chrześcijańską katechezę. I nie odezwie się ani słowem. A przynajmniej nikt Jej słów nie odnotuje. Matka Kościoła, która w dniu jego narodzin milczy? A czy nie milczała, gdy w Betlejem rodziła jego Założyciela?

Powiernik Boga

Jest w tej historii ludzkiego milczenia sporo miejsca dla trzeciej postaci nazaretańskiego dramatu, świętego Józefa. Święty Mateusz na opis poczęcia Jezusa znajduje trzy słowa – „znalazła się brzemienną”, skupia natomiast uwagę na mężu Maryi. Był on człowiekiem sprawiedliwym i nie chciał narazić Jej na zniesławienie, więc zamierzał potajemnie Ją oddalić. Ewangelista relacjonuje: „Gdy powziął tę myśl, oto anioł Pański ukazał mu się we śnie i rzekł: »Józefie, synu Dawida, nie bój się wziąć do siebie Maryi, twej Małżonki; albowiem z Ducha Świętego jest to, co się w Niej poczęło«”. Nie jest przypadkiem, że decyzja obojga ludzkich rodziców Chrystusa związana jest z wizytą anioła. I nie da się jednoznacznie stwierdzić, które z nich przeżywało większe rozterki. Ale wydaje się, że Józef został postawiony przed o wiele bardziej wymagającym zadaniem: uwierzyć kobiecie, która z ludzkiego punktu widzenia w ciąży być nie powinna, i zrobić to… pod wpływem snu… z aniołem w roli głównej. To zasadnicza różnica między Maryją i Józefem. Do Niej anioł wszedł. Józefowi jedynie się przyśnił. Nie wchodząc w różnice między Mateuszem i Łukaszem, których autorstwo danego opisu jest tu kluczowe, trzeba przyznać: Józef musiał o wiele bardziej przełamać swój ludzki sposób myślenia i odejść od schematu, potrzebował większej odwagi w chodzeniu po tym tajemniczym oceanie Bożej woli. Odważył się. Święty Jan Paweł II w adhortacji mu poświęconej ujmie to tak: „Można powiedzieć, iż to, co uczynił Józef, zjednoczyło go w sposób szczególny z wiarą Maryi: przyjął on jako prawdę od Boga pochodzącą to, co Ona naprzód przyjęła przy zwiastowaniu”. Co znamienne: we wszystkich kolejnych swoich krokach pozostanie milczący, nie zada ani jednego pytania, nie odezwie się ani słowem. Tak, milczenie to domena Józefa. Milczeć przestanie dopiero po śmierci.

Sprawy milczenia godne

Jest w milczeniu jakaś szczególna tajemnica właściwego rozeznania tego, co sprawiedliwe, słuszne, co prawdziwe. Uczymy się rozróżniać rzeczy właśnie dzięki niemu, stwierdził Tomasz Merton. I dodał: „Ci, którzy unikają milczenia, unikają także rozróżnień. Nie chcą widzieć zbyt jasno. Wolą chaos. Człowiek kochający Boga z konieczności musi też kochać milczenie, ponieważ boi się utraty zmysłu rozróżnienia. Boi się hałasu, który stępia ostry kontur każdego doznania rzeczywistości”.

Anioł, wedle słów wspomnianego Akatystu, stanął przed Maryją „w bojaźni i czci”. Wśród słów jego pozdrowienia znalazły się i te: „Witaj, wtajemniczona w niewymowną radę; Witaj, pełna wiary w sprawy milczenia godne…”. Nowe życie zawsze potrzebuje milczenia. Czyli postawy całkowitego otwarcia na to, co jest poza zasięgiem osób to życie przyjmujących. Współczesna tendencja, żeby wszystko wiedzieć, wszystko przewidzieć i nad wszystkim zachować kontrolę, z jednej strony może być powodowana troską o to nowe życie, z drugiej zaś nieumiejętnością przyjęcia tego, że w momencie, gdy to nowe życie się rozpocznie, przestanie być już tylko i wyłącznie sprawą dwojga, stanie się sprawą trojga, z których każde ma swoje odrębne i autonomiczne życie. Czy to brzmi restrykcyjnie? Owszem, jeśli nie rozumie się do końca, czym naprawdę życie jest. Ale nie chodzi bynajmniej o przeczytanie podręczników do życia. Raczej o potraktowanie życia jako podręcznika. A jego Dawcy jako o życiu wiedzącego wszystko.

Wracam do rozważań księdza Twardowskiego o Niepokalanej. Zakończył je uwagą, że my, w przeciwieństwie do Niej, stale zwracamy się ku sobie. I dopiero „kiedy przeżyjemy moment wielkości Boga, przeżywamy chyba coś z istoty Niepokalanego Poczęcia, bo za tym idzie zdziwienie: Jak w ogóle można zgrzeszyć, skoro jest Bóg? Ten, kto zwraca się ku sobie – prędzej czy później wpadnie w rozpacz. Ten, kto szuka tylko Boga i stara się Go wszędzie widzieć – zawsze odnajdzie nadzieję”.

Adwentowy rachunek sumienia

Modlitwa Panie, który nadchodzisz w swojej chwale, niosąc światło w ciemność moich grzechów, spraw, aby ten rachunek sumienia był dla mnie pomocą w odkrywaniu nie siebie samego, ale raczej Ciebie. Chcę zwrócić się ku Tobie, zwracając się ku głębinom własnej słabości. Matko Boża, Niepokalana Maryjo, bądź przy mnie i nie dozwól mi popaść w przygnębienie z powodu ogromu moich grzechów.  

  • Kim w moim życiu jest Bóg? Czy zwracam się ku Niemu dla Jego chwały, czy raczej dla własnej korzyści?
  • Czy jestem cierpliwy? Czy potrafię milczeć, żyć chwilą obecną i oczekiwać świadomie na to, co On dla mnie przygotował?
  • Czy jestem pokorny? Co myślę o sobie samym? Czy nie uznaję siebie za lepszego od innych?
  • Czy kształtuję samego siebie, aby na wzór Maryi przyjmować to, czego nie rozumiem?
  • Czy czekam na Boga, z którym spotkać się mam u kresu mojego życia? Czy pragnę się z Nim spotkać twarzą w twarz?
  • Jaki jest mój stosunek do innych? Czy potrafię ich wysłuchać, czy usiłuję zrozumieć, aby i oni mogli odkryć w sobie potencjał Bożej miłości?

Modlitwa Jezu Chryste, Ty jesteś Życiem, które „objawiło się”. Przyjmij mój żal za popełnione grzechy. Obdarz mnie siłą, bym się nie poddawał w walce z nimi. I daj zrozumieć, że jedynie zwracając się ku Tobie, odnajdę nadzieję. Maryjo, „któraś nikomu nie wyjawiła »Jak« swej tajemnicy, która przekraczasz wiedzę wszystkich mędrców, która wierzącym rozjaśniasz umysły”, dopomóż mi otworzyć się na życie, które nie przemija. Rozjaśnij mój umysł nie po to, bym rozumiał wszystko, ale po to, bym wiedział, że nie wszystko rozumieć trzeba.