Oni patrzą

ks. Adam Pawlaszczyk

|

GN 45/2020

publikacja 05.11.2020 00:00

Malarstwo i street art to jego pasja i źródło utrzymania. Czy malowane na deskach stodół murale Arkadiusza Andrejkowa są tylko próbą przywrócenia tego, co przeminęło?

Trzy pokolenia rodziny Pawła Chrupka. Trzy pokolenia rodziny Pawła Chrupka.
Roman Koszowski /foto gość

Poranne słońce pod koniec października potrafi zdziałać cuda. Tym bardziej w bieszczadzkim krajobrazie, w którym złota więcej jest chyba niż w skarbcach legendarnego Midasa. Czegokolwiek dotkniesz, gdziekolwiek spojrzysz... złoto. Wmieszane w górski krajobraz z czerwienią, zielenią i żółcią. Samochód krąży powoli po podkarpackich drogach w poszukiwaniu artysty, który rozpoczyna właśnie kolejne dzieło kolejnego cyklu. Jest. Przy drodze w Ustjanowej na dużej konstrukcji z drewna kończy właśnie głowę Karola Wojtyły. Na jego obrazach kolorów jesieni brak. A właściwie są tylko dwa, bo to reprodukcje czarno-białych fotografii. Arkadiusz Andrejkow schodzi z prowizorycznej ławy ze szkicem postaci w ręku. Kartka, pokratkowany obrazek, dwie, trzy puszki farby i pędzel. To wszystko. Wiem już, że potrafi się spakować do plecaka, kiedy rusza w podróż do kolejnych kawałków drewnianych ścian, aby je pomalować. W końcu jest graficiarzem.

Nie wszystek umrę

Arkadiusz Andrejkow, rocznik 1985. Absolwent Wydziału Sztuki Uniwersytetu Rzeszowskiego. Jeszcze na początku ubiegłego roku nie miał świadomości, że w ramach stypendium ministerialnego pomaluje ze trzydzieści stodół, z których powstanie „Cichy memoriał”. Tyrawa, Załuż, Haczów, Wola Komborska... wymienić je wszystkie trudno, bo internetowa mapa miejscowości w okolicach podkarpackich jest wyjątkowo zagęszczona. A przecież dotarł aż na Podlasie i tam również pozostawił swoje prace. Teraz pracuje nad nowym projektem – portretuje Karola Wojtyłę w poszczególnych stacjach papieskiego szlaku. Ledwo się słyszymy – ruchliwą drogą, przy której pracuje, przejeżdżają samochody, ciągniki, motocykle. A Arkadiusz Andrejkow mówi cicho. Skromny, zwyczajny, w odpowiedziach rzeczowy, wręcz lakoniczny. Nie przypomina stereotypu artysty, kolorowego ptaka i lekkoducha. Raczej zamyślonego intelektualistę, który ma plan. Trzyma się go konsekwentnie. A tym planem jest utrwalenie przemijających. Odwraca historię. Kiedyś ludzi portretowano farbami, później obiektywami aparatów. On z czarno-białych fotografii maluje portrety. Na deskach, które nie są starannie wypielęgnowane, zaprawione klejami i płótnem, jakby przygotowane pod ikony. Jego materiałem są surowe, sterane wiekiem i służbą fragmenty stodół, domów, innych pomieszczeń gospodarczych... bo i nie o ikony tu chodzi. Raczej o to, co bliższe naturze człowieka niż jego wzniosłym ideałom.

Dostępne jest 24% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.