Kult wyboru

Franciszek Kucharczak

publikacja 05.11.2020 06:00

Myśl wyrachowana: Człowiek ma wybór między życiem a śmiercią, a nie między życiem a wyborem.

Kult wyboru

Znajoma nauczycielka angielskiego kichnęła w czasie lekcji w pierwszej klasie. Postanowiła to wykorzystać. – Kto wie, jak Anglicy odpowiadają, gdy ktoś kichnie? – zapytała. Zapadło dłuższe milczenie. Wreszcie jedna z dziewczynek nieśmiało uniosła rękę: „fuck you?”.

Zdaje się, że to było prorocze. Ostatnio takie życzenia, tyle że po polsku, stosowane są powszechnie. Prawdopodobnie jest to jakaś nowa forma uprzejmości, bo rozmaitymi „wyp...alać” posługują się publicznie środowiska szczególnie wyczulone na walkę z „mową nienawiści”.

Cóż, język jest żywy i ewoluuje. Pewnie to samo zjawisko nastąpiło w odniesieniu do słowa „wybór”. Kiedyś oznaczało ono przyjęcie jednej z dwóch lub wielu możliwości, a teraz oznacza decyzję o uśmierceniu człowieka. Właśnie tak, bo dziś pojęcie „prawo do wyboru” oznacza w praktyce przeciwieństwo zwrotu „prawo do życia”. Tę figurę retoryczną wymyślili zwolennicy aborcji. Chodziło im o to, żeby uniknąć logicznej konsekwencji faktu, że odwrotnością opcji „za życiem” jest opcja „za śmiercią”. Kto nie jest pro life, jest pro death – to jasne, prawda? No właśnie, a tego oczywiście aborcyjni lobbyści nie chcieli. Wymyślili więc formułę pro choice. To bzdura, bo wybór w dalszym ciągu jest tylko między życiem a śmiercią – ale lepiej brzmi. Tyle że nielogicznie, bo tak się składa, że każdy reprezentant opcji „za wyborem” jest za aborcją – więc za śmiercią.

Fałsz sformułowania „za wyborem” polega na sugestii, że gdy mamy do czynienia z małym człowiekiem, to mamy jeszcze jakiś wybór co do jego życia. Otóż nie mamy. Od chwili poczęcia to my sobie możemy wybierać ginekologa albo sposób, w jaki chcemy rodzić, ale nie to, czy w ogóle zamierzamy rodzić. Nie zabijamy dzieci po urodzeniu (nie dotyczy Holandii), więc jakim prawem mielibyśmy zabijać je przed urodzeniem? Od chwili poczęcia człowiek ma już wszystko, co stanowi o jego człowieczeństwie, a urodzenie jest tylko przejściem do kolejnego etapu rozwoju, jakich w życiu wiele.

Od kiedy to pozostawiamy decyzji jednych ludzi to, czy zabiją innych ludzi?

Człowiek oczywiście ma wybór – wtedy, gdy podejmuje decyzję: współżyć seksualnie czy nie współżyć. Wtedy musi się liczyć z pojawieniem się człowieka, bo wbrew rozpanoszonemu przekonaniu, seks w porządku natury zaistniał po to, żeby były dzieci. Zatem gdy już są, to nie ma żadnego wyboru. Wtedy jest już tylko obowiązek troski o tego człowieka i odpowiedzialność za niego.•

* * * * *

Śmiała teza

Organizatorzy Strajku Kobiet twierdzą, że z symbolizującym go znakiem błyskawicy lub z napisami „Piekło Kobiet” jest dokładnie tak, jak kiedyś było ze znakami Polski Walczącej czy AK. Cóż – tylko że tamci walczyli z uzbrojonymi najeźdźcami, a ci walczą z chorymi dziećmi. •

Da się

Senat USA zaaprobował prezydencką nominację sędzi Amy Coney Barrett do Sądu Najwyższego. Zajmie ona miejsce zmarłej niedawno Ruth Bader Ginsburg, która reprezentowała poglądy proaborcyjne. Prof. Amy Coney Barrett oficjalnie wyraża przekonanie, że ​​życie człowieka zaczyna się od poczęcia. Twierdzi, że precedens SN w sprawie Roe przeciwko Wade, na podstawie którego w USA wykonuje się aborcję, może zostać zmieniony drogą orzeczenia sądowego. Pozwoliłoby to poszczególnym stanom znieść federalną blokadę prawną, która narzuca w całych USA stosowanie aborcji na życzenie. Obecnie więc w Sądzie Najwyższym USA będzie zasiadało sześciu sędziów o przekonaniach konserwatywnych i tylko trzech liberalnych. Daje to nadzieję na powstrzymanie procederu, który spowodował w Stanach śmierć 61 milionów dzieci. Nominacja Barrett wywołała furię organizatorów biznesu aborcyjnego. Pomstują, że republikanie „ukradli” miejsce w Sądzie Najwyższym, które jakoby przysługiwało „ich” opcji. Nic dziwnego, że się tak wściekają. Walczą przecież o górę… srebrników. •