Gniew

ks. Adam Pawlaszczyk ks. Adam Pawlaszczyk

publikacja 29.10.2020 00:00

Każdy ma prawo przeżywać gniew – to ludzkie i częste. Ten jednak, który charakteryzujemy jako jeden z grzechów głównych, nie odnosi się jedynie do uczucia, ale raczej do tego, co z tym uczuciem zrobimy.

Gniew

Jeśli nad nami zapanuje, jeśli obróci się przeciw dobru człowieka – jest grzeszny. Myślę o kategorii gniewu w kontekście ostatnich wydarzeń mających miejsce w Polsce po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego w kwestii aborcji eugenicznej. Tłumy „zagniewanych” wyszły na ulice, przyszły pod kościoły, zakłócały liturgię, pisały „słowa na niedzielę”, bazgrały po kościelnych murach. A ja się pytam: dlaczego? Czy dlatego, że faktycznie były zagniewane, czy raczej dlatego, że ktoś będący w gniewie wyprowadził je na ulice? I powiedział: „To jest wojna!”. Gniew niewątpliwie zaburza widzenie. Wie o tym każdy, kto działał w wielkich emocjach i gniew z siebie wyrzucał. Później niejednokrotnie żałował. Ci, którzy pozwolili, by gniew odebrał im rozum, wiedzą, jak wielki jest ten żal.

Poziom wulgarności podczas tych wszystkich wieców i spacerów świadczy o organizatorach. Atak na modlących się czy na uczestników liturgii również. Nie o wolność tym protestującym chodzi, raczej o rodzaj przeforsowania, uznanej przez siebie za jedyną słuszną, wizji człowieka. Nie łudźmy się – o tę właśnie wizję chodzi, o przyjęcie, bądź nie, że człowiek jako jednostka od chwili poczęcia, bez względu na zewnętrzne okoliczności, powinien cieszyć się ochroną prawną. Oczywiste jest, że pomocą powinni być otoczeni również i ci, którzy w specyficznych okolicznościach (tu: zdiagnozowana w okresie prenatalnym choroba) stają przed poważniejszymi niż inni wyzwaniami. Tak, trzeba chronić kobiety! Tu wiele jest jeszcze do zrobienia. Nie zmienia to jednak faktu, że człowiek jest człowiekiem. Każdy człowiek. To „każdy” powtórzę wielokrotnie. Bo na jednej z demonstracji w Katowicach doświadczyłem dziwnego poczucia, że z tym słowem właśnie organizatorzy mają problem. To znaczy używają go niekonsekwentnie, wręcz na oślep i w zależności od sprzyjających własnej wizji okoliczności. Po pierwsze: widziałem wśród protestujących mężczyzn. Dziwne, bo dziesiątki plakatów zapewniały mnie, że tylko kobiety mają prawo w tym kontekście się wypowiadać. Po drugie: treści większości plakatów nie da się zacytować, tak były wulgarne – swoisty to obraz ludzi walczących o obronę godności człowieka. Po trzecie: bardzo zabolało mnie hasło, które zobaczyłem na jednym z plakatów: „Polska krajem kochanych dzieci”. A co z tymi, których nikt nie kocha? Czy rozwiązaniem jest śmierć? I co z niekochanymi dorosłymi? Tak, wiem, „nowoczesne” społeczeństwo radzi sobie z nimi, eutanazja zbiera swoje plony. Pytanie, czy o taki świat chodzi tym, którzy wyprowadzili ludzi na ulice? I czy ci, którzy na nie wyszli, o tym wiedzą?

Dobrze jest mieć świadomość własnych odczuć, w tym własnego gniewu. Niedobrze iść za tymi, którzy swój gniew przerabiają na gniew narodu. A już najgorzej jest nie uznawać prawdy, która w tym przypadku nie jest nawet prawdą wiary, ale naukowym faktem: człowiek to człowiek. Od początku. Od samego początku. •