Szkoła na „home office”

Miłosz Kluba

|

GN 43/2020

publikacja 22.10.2020 00:00

Nauczanie zdalne wróciło – dla uczniów w kwarantannie, całych klas, niektórych szkół. Wygląda na to, że nauczyciele, rodzice i uczniowie muszą być w każdej chwili gotowi na zmianę.

Zdalna nauka to niełatwe doświadczenie dla uczniów i... rodziców. Zdalna nauka to niełatwe doświadczenie dla uczniów i... rodziców.
istockphoto

Jeszcze 15 października Ministerstwo Edukacji informowało, że w trybie zdalnym pracują 483 przedszkola, szkoły i placówki oświatowe w całej Polsce (1 proc. wszystkich placówek). Kolejne 1382 pracowały w trybie mieszanym. Tego samego dnia ogłoszono nowe zasady bezpieczeństwa. Wszystkie szkoły wyższe i ponadpodstawowe w strefach żółtych od 17 października miały przejść na nauczanie „hybrydowe”, a w strefach czerwonych – zdalne. Równocześnie pojawiła się nowa lista stref – na czerwono zaświeciła się prawie połowa powiatów w całym kraju. Już było wiadomo, że od poniedziałku zdalnie będzie pracowało 6178 szkół ponadpodstawowych, do których uczęszcza prawie milion uczniów. Do tego trzeba doliczyć te szkoły podstawowe, które chwilowo działają zdalnie ze względu na zakażenia wśród uczniów i nauczycieli.

Problemy nietechniczne

Hasło „przejście na zdalne” u wielu osób przywołuje wspomnienia wiosennego zamknięcia szkół. Ksenia Ziarkowska-Huk wspomina, że na wieść o zamknięciu szkół zareagowała nadzieją na większą ilość wspólnego czasu. Nie trwało to długo. – W miarę jak zdalne nauczanie stawało się faktem, a ograniczenia w wychodzeniu na zewnątrz narastały, dni spędzane z trojgiem dzieci w niewielkim mieszkaniu (48 m kw.) doprowadzały mnie do szaleństwa – wspomina. Jak opowiada, krótkie zadania zajmowały Piotrkowi (drugoklasiście) długie godziny. Były przy tym przetykane pytaniami egzystencjalnymi i harcami jego przedszkolnych braci, którzy w czasie „lekcji” roznosili dom.

Dostępne jest 15% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.