Pełzająca schizma w Kościele?

Aleksander Bańka

Jesteśmy dziś świadkami coraz częstszych prób podważania autorytetu Papieża i Kolegium Biskupów. Wielu Franciszka nazywa wprost heretykiem, a ostatnio również neomarksistą, powołując się przy tym na prywatne opinie osób – w tym również poszczególnych hierarchów – które mają ewidentny problem, aby pozostawać z nim w jedności.

Pełzająca schizma w Kościele?

Coraz większa rzesza wiernych kontestuje także nauczanie polskiego episkopatu, kwestionując zalecenia formułowane w postaci komunikatów, listów czy ogłaszanych dokumentów. Przykładem może być chociażby niedawny komunikat Komisji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów KEP w kwestii komunii świętej na rękę. Czy to jeszcze normalny przejaw uczestnictwa w wewnątrzkościelnej debacie, czy już pełzająca schizma?

Żeby można było mówić o debacie, obie strony muszą nie tylko chcieć ze sobą dialogować, ale także poruszać się w ramach fundamentalnych założeń, które powodują, że owa debata ma właśnie wewnątrzkościelny charakter. Jakich? Przede wszystkim takich, które podaje Katechizm Kościoła Katolickiego, pouczając, że Papież „ma pełną, najwyższą, i powszechną władzę nad Kościołem i władzę tę zawsze ma prawo wykonywać w sposób nieskrępowany” (KKK 882). Co więcej, „Boska asystencja jest także udzielana następcom Apostołów nauczającym w komunii z następcą Piotra, a w szczególności Biskupowi Rzymu, pasterzowi całego Kościoła, gdy – nie formułując definicji nieomylnej i nie wypowiadając się w « sposób definitywny » – wykonuje swoje nauczanie zwyczajne, podaje pouczenia, które prowadzą do lepszego zrozumienia Objawienia w dziedzinie wiary i moralności. Nauczaniu zwyczajnemu wierni powinni okazać « religijną uległość ducha », która różni się od uległości wiary, a jednak jest jej przedłużeniem” (KKK 893).

Przeczytaj także:

Krótko mówiąc, chodzi o to, że katolik nie może kwestionować władzy Papieża, musi respektować nieomylność oficjalnego nauczania w sprawach wiary i moralności – zarówno jego, jak i całego Kolegium Biskupów jeśli pozostają oni z nim w jedności – a także powinien okazywać religijną uległość zwyczajnemu nauczaniu Biskupa Rzymu. W przeciwnym wypadku sytuuje się de facto na peryferiach Kościoła. Mówiąc o Kolegium Biskupów, trzeba podkreślić, że chodzi przede wszystkim o biskupów zgromadzonych na soborze powszechnym i sprawujących w ten sposób urząd nauczycielski pod przewodnictwem następcy Świętego Piotra.

Czy fakt, że coraz większa liczba wiernych ma problem z respektowaniem tych podstawowych zasad posłuszeństwa wiary oraz „religijnej uległości ducha”, uprawnia do formułowania tak mocnych twierdzeń o narastającej schizmie? Wiele światła w tej kwestii daje obowiązujący Kodeks Prawa Kanonicznego, który wyjaśnia, że schizmą jest „odmowa uznania zwierzchnictwa Biskupa Rzymskiego lub utrzymywania wspólnoty z członkami Kościoła, uznającymi to zwierzchnictwo” (Kan. 751). Kodeks akcentuje również to, co zostało później wyrażone w Katechizmie Kościoła Katolickiego: „Wprawdzie nie akt wiary, jednak religijne posłuszeństwo rozumu i woli należy okazywać nauce, którą głosi Papież lub Kolegium Biskupów w sprawach wiary i obyczajów, gdy sprawują autentyczne nauczanie, chociaż nie zamierzają przedstawić jej w sposób definitywny. Stąd wierni powinni starać się unikać wszystkiego, co się z tą nauką nie zgadza” (Kan. 752).

Rzecz tyczy się również prywatnych opinii wiernych świeckich, prezbiterów, a nawet biskupów i wysoko postawionych hierarchów Kościoła, gdy opinie te nie pozostają w jedności z nauczaniem Papieża. Wreszcie – i to wydaje się w tym miejscu szczególnie istotne – Kodeks Prawa Kanonicznego formułuje również zasady dotyczące posłuszeństwa nauczaniu Konferencji Episkopatu: „Chociaż biskupi, pozostający we wspólnocie z głową Kolegium i członkami, czy to pojedynczy, czy też zebrani na Konferencji Episkopatu lub na synodach partykularnych nie posiadają nieomylności w nauczaniu, są jednak w odniesieniu do wiernych powierzonych ich trosce autentycznymi nauczycielami i mistrzami wiary. Temu autentycznemu przepowiadaniu swoich biskupów wierni obowiązani są okazać religijne posłuszeństwo” (Kan. 753). Działa tu fundamentalna zasada: liczy się nauczanie biskupów pozostające w jedności z nauką Kolegium Biskupów i jego głową – Ojcem Świętym. To właśnie powinna być dla nas najwyższa instancja, do której wszystkie inne poglądy czy przekonania muszą zostać odniesione. Żadne prywatne, mniej lub bardziej popularne objawienia, subiektywne natchnienia czy nawet dawne dokumenty Kościoła interpretowane z naruszeniem zasad hermeneutyki ciągłości nie mogą stanowić wyższej racji i kryterium rozstrzygającego; obowiązują jedynie w odniesieniu do wskazanego przez Kodeks Prawa Kanonicznego fundamentu, a uparte i świadome stawianie ich wyżej od nauczania Papieża jest przejawem nieposłuszeństwa.

Nie zamierzam dziś definitywnie odpowiadać na pytanie, czy jesteśmy świadkami pełzającej schizmy w Kościele. Mam jednak przed oczami obraz niemałego grona prezbiterów i sekundujących im świeckich, którzy niejednokrotnie w sposób jawny wzywają do nieposłuszeństwa i mniej lub bardziej ostentacyjnie je okazują. Widzę komentarze wiernych zalewające internetowe fora i społecznościowe media, z których przebija nie tylko nieświadomość czy brak podstawowej wiedzy teologicznej, ale także jakaś niepokojąca zaciętość i niechęć w przyjmowaniu jakichkolwiek konstruktywnych argumentów. Wreszcie, niemal codziennie jestem świadkiem pojawiania się nowych internetowych wieszczów, którzy błyskawicznie zyskują popularność właśnie dzięki zajadłemu atakowaniu tego, którego Chrystus uczynił skałą naszych czasów i na którym oparł swój Kościół. Może ktoś uważa, że to dozwolone, zabawne, konstruktywne lub krytyczne. Dla mnie to jest demoniczne. I właśnie to – nie pandemię, maseczki czy komunię na rękę – uważam za jeden z bardziej widocznych przejawów działania złego ducha w kraju nad Wisłą.