Nowa religia?

Jacek Wojtysiak

Niedawno Jacek Dziedzina w artykule pt. „Poza metryką” (GN, nr 39) zwrócił uwagę na zjawisko rozwoju „trzeciej religii świata” – religii bezwyznaniowców. Okazuje się, że religia ta ma także swoje zaplecze teoretyczne. Należą do niego poglądy kanadyjskiego filozofa Johna Schellenberga.

Nowa religia?

Schellenberg głosi, że współczesny człowiek nie musi wybierać między tradycyjną religią instytucjonalną (taką jak chrześcijaństwo) a bezreligijnym ateizmem. Jest jeszcze trzecia droga. Schellenberg nazywa ją ultymizmem (od łac. ultimus – ostateczny). Według ultymizmu istnieje rzeczywistość, która jest ostateczna w trzech wymiarach: stanowi wyjaśnienie wszystkich rzeczy, zawiera najwyższą wartość oraz gwarantuje nasze szczęście. Ultymizm można potraktować jako część wspólną doktryn większości tradycyjnych religii. Może on jednak też być – do czego Schellenberg zachęca – nową religią.

Minimalizm nowej religii ma być jej atutem. Nie określa ona przedmiotu swego kultu, pozostawiając to wyobraźni swych wyznawców. Nie wiąże ich też żadną dyscypliną. Raczej pozostawia im wolną drogę do duchowych poszukiwań. Co więcej, podkreśla, że w tych poszukiwaniach jesteśmy dopiero na początku. I obiecuje, że z biegiem czasu będziemy się do Ostatecznej Rzeczywistości coraz bardziej przybliżać.

Sądzę, że wyznawanie minimalnej religii kosztem religii tradycyjnej przypomina człowieka, który porzucił swój rodzimy język na rzecz skromnej części wspólnej znanych mu języków. Być może w takim nowym języku można się dogadywać z różnymi ludźmi, nie można jednak wyrazić całego bogactwa swego życia. Religia minimalna zubaża to, co chcemy powiedzieć Ostatecznej Rzeczywistości i to, co Ona chce powiedzieć nam.

Zwróćmy uwagę, że jeśli Ostateczna Rzeczywistość naprawdę – jak pisze Schellenberg – zawiera to, co najcenniejsze oraz gwarantuje nasze szczęście, to nie może Ona milczeć. I nie może być bierna. Dlatego – zamiast poprzestawać na ultymizmie – warto szukać dalej. Chrześcijaństwo głosi właśnie, że Bóg nie milczy i nie jest bierny. On to dla nas ludzi i dla naszego zbawienia stał się człowiekiem. I kocha każdą i każdego z nas. Nawet wtedy, gdy chrześcijanie nie potrafią o tym w wystarczający sposób zaświadczyć.