Przyszłość w kolorze miedzi

Krzysztof Markowski

publikacja 24.09.2020 00:00

Do budowania farm wiatrowych i fotowoltaicznych potrzeba miedzi. Inwestycje forsowane przez Unię Europejską byłyby niewykonalne bez metalu wydobywanego m.in. w okolicach Lubina.

Przyszłość w kolorze miedzi maciej dudzik

Pomimo pandemii światowe zużycie miedzi powinno w tym roku wynieść ponad 20 mln ton. Beijing Antaike, chińska firma analityczna zajmująca się rynkiem metali, szacuje, że w Chinach popyt ma być nawet wyższy o 1,2 proc. niż w 2019 r. i wynieść 11,4 mln t czerwonego metalu. W tej chwili około połowy światowego zużycia miedzi przypada właśnie na Chiny, ale lansowany przez Unię Europejską tzw. Zielony Ład sprawi, że już wkrótce także na Starym Kontynencie potrzeba jej będzie dużo więcej niż teraz.

Czerwień w akumulatorze

Miedź jest wykorzystywana do produkcji przewodów elektrycznych. Dzieje się tak od końca XIX w. i nic nie wskazuje na to, by wynaleziono coś, co mogłoby ją zastąpić. Musiałby to bowiem być dobry przewodnik, a przy tym materiał na tyle łatwo dostępny, by zwykły kabel nie kosztował fortuny. Zasada jest więc prosta – im więcej jest urządzeń elektrycznych, tym więcej potrzeba czerwonego metalu.

Aby spełnione zostały zasady unijnego Zielonego Ładu, trzeba będzie skonstruować wiele urządzeń składających się w części z miedzi i innych metali nieżelaznych. Przykładem mogą być turbiny wiatrowe wytwarzające energię elektryczną. Bank Światowy szacował 3 lata temu, że do 2050 r. do ich produkcji będzie potrzeba trzy razy więcej metali niż w 2017 r. Dwa razy więcej tych materiałów będzie konieczne do wytwarzania paneli słonecznych. Z kolei zapotrzebowanie na metale niezbędne do produkcji akumulatorów wzrośnie aż 10-krotnie. Wszystkie te wyliczenia powstały, zanim jeszcze Unia Europejska ogłosiła plany osiągnięcia neutralności klimatycznej, oznaczające wielkie przemeblowanie energetyki. Należy się więc spodziewać, że zapotrzebowanie na miedź będzie jeszcze większe. Z unijnego scenariusza „High-RES” do 2050 r. i Energetycznej Mapy Drogowej UE do 2050 r. wynika, że Unia zamierza zmniejszyć emisję niektórych gazów o 75 proc. A to oznacza, że w technologiach, których dotkną ograniczenia emisji, potrzeba będzie w tym czasie ok. 22 mln t miedzi, czyli mniej więcej tyle, ile wynosi jej roczne zużycie na całym świecie. Czerwony metal będzie też coraz bardziej poszukiwany w przemyśle motoryzacyjnym. Aby wyprodukować samochód spalinowy, trzeba zużyć 30–40 kg miedzi. W przypadku aut elektrycznych to 3–4 razy więcej.

Równi i równiejsi

Światowa produkcja miedzi rośnie od dłuższego czasu. W ciągu ostatnich kilku lat zwiększyła się o połowę. Jednak nie w Unii Europejskiej – tu nie odnotowano większego wzrostu. Zamiast tego w ciągu ostatnich trzech dekad skoczyła produkcja w Azji. Jak podaje International Copper Study Group, w 1990 r. na Wschodzie wytwarzano 27 proc. światowego zapotrzebowania na czerwony metal. W 2017 r. było to już 61 proc. Lwia część przypada na Chiny. Przemysłu z państw azjatyckich nie obejmują normy ekologiczne obowiązujące na terenie Unii Europejskiej. Tamtejsze wyroby cechują się nawet kilkukrotnie wyższym śladem węglowym niż ich europejskie odpowiedniki. Przykładowo emisja jednostkowa europejskiej miedzi jest o połowę niższa niż w przypadku metalu z Azji. Oznacza to, że podczas produkcji tony miedzi w UE emitowanych jest o 50 proc. mniej gazów, które w Unii są na cenzurowanym. Jednak to firmy z Europy płacą za produkcję CO2, a przedsiębiorstwa ze Wschodu nie muszą się tym przejmować.

Miedź i słońce

KGHM angażuje się w różne inicjatywy ekologiczne. Firma z Lubina jest jednym z największych konsumentów energii elektrycznej w Polsce. Potrzebuje ponad 2,8 terawatogodzin (TWh) rocznie. Więcej prądu zużywają tylko Polskie Koleje Państwowe. W związku z obecną sytuacją i dostrzegalnymi na rynku energii trendami miedziowe przedsiębiorstwo zamierza w ciągu 10 lat produkować połowę energii samo, a duża jej część będzie pochodziła ze źródeł odnawialnych. – Mamy ponad 200 hektarów własnych gruntów, które mogą być przeznaczone na projekty związane z energią z OZE – tłumaczył prezes KGHM Marcin Chludziński. – W Legnicy jesteśmy już na etapie ostatnich pozwoleń, niebawem ruszamy z kolejnymi projektami. Rozważamy także pozyskanie energii np. z farm wiatrowych.

W Legnicy powstaje pierwsza należąca do GK KGHM farma fotowoltaiczna, która ma wytworzyć prąd z energii słonecznej. Obiekt znajduje się niedaleko tamtejszej Huty Miedzi. Będzie miał powierzchnię blisko 40 tys. m kw. Znajdzie się w nim 9,5 tys. paneli fotowoltaicznych, mających łącznie powierzchnię większą niż dwa boiska piłkarskie. Gdyby wszystkie panele ustawić w rzędzie, jego długość wyniosłaby ponad 15 km. Legnicka elektrownia będzie miała moc 3,1 MWp (Wp, czyli watt-peak, to maksymalna ilość energii, którą panele danego rodzaju mogą wytworzyć w określonych warunkach pogodowych, mniej więcej takich jak w czasie polskiego lata). Rocznie wyprodukuje ok. 3 GWh prądu. Oprócz obiektu w Legnicy w trakcie projektowania są jeszcze dwa. Farma usytuowana na terenie Zakładu Hydrotechnicznego KGHM w Oborze wyprodukuje ok. 8 GWh energii rocznie. Całość wykorzysta kopalnia miedzi z Lubina. Z kolei głogowska huta miedzi skorzysta z ok. 6 GWh energii wytwarzanej w elektrowni położonej na jej terenie.

Elektrownia w Legnicy już teraz służy jako miejsce ładowania Zanpera, produkowanego przez KGHM ZANAM 10-osobowego samochodu przeznaczonego do pracy pod ziemią. Legnicki zakład będzie działać na podstawie technologii 4.0. Będzie więc zinformatyzowany i zautomatyzowany, kierowany za pomocą wirtualnej dyspozytorni. Stan elektrowni będzie na bieżąco kontrolowany przez system monitorowania o wysokiej rozdzielczości. Całość ma spełniać zalecenia Międzynarodowej Agencji Energii.

Certyfikat jakości

Ekologicznych przedsięwzięć, w których bierze udział miedziowa spółka, jest więcej. W tym roku KGHM po raz pierwszy przesłał dane organizacji Carbon Disclosure Projekt. Mająca siedzibę w Wielkiej Brytanii grupa zbiera i ujawnia informacje na temat wpływu dużych korporacji na środowisko. Z kolei huty w Głogowie i Legnicy przystąpiły do programu Copper Mark, w którego ramach każdy z zakładów w ciągu najbliższych 2 lat będzie musiał wykazać, że spełnia 32 kryteria dotyczące ochrony środowiska, ale też warunków pracy i zatrudnienia, współpracy ze społecznościami lokalnymi czy sposobów zarządzania ryzykiem. Badany będzie ponadto łańcuch dostaw, którego częścią jest KGHM. Cały proces stanowić będzie potwierdzenie, że należące do koncernu huty, a także wytwarzane w nich produkty, spełniają najwyższe światowe standardy. Produkcja miedzi w spółce odbywa się w sposób zrównoważony, odpowiedzialny, z poszanowaniem nie tylko prawa krajowego, ale również najlepszych międzynarodowych praktyk z zakresu m.in. odpowiedzialnego łańcucha dostaw.

Program Copper Mark został stworzony przez International Copper Association, czyli międzynarodowe stowarzyszenie przedsiębiorstw zajmujących się miedzią. Jest on swego rodzaju certyfikatem jakości, dzięki któremu dużo łatwiej jest sprzedawać wyroby klientom. Argumentem dla osób oceniających KGHM z pewnością będą także prowadzone na Dolnym Śląsku akcje zalesiania. W tym roku zasadzono drzewa na 9 ha terenów należących do Skarbu Państwa. To grunty wokół Obiektu Unieszkodliwiania Odpadów Wydobywczych „Żelazny Most” w okolicy miejscowości Rudna, Stara Rudna i Pieszkowice. Spośród ponad 57 tys. młodych drzewek 12 tys. stanowią dęby. Do 2022 r. KGHM planuje kolejne nasadzenia w okolicy. Obejmą one powierzchnię blisko 100 ha.•

Artykuł powstał we współpracy z KGHM Polska Miedź

Przyszłość w kolorze miedzi