Gdzie jest Jezus

ks. Adam Pawlaszczyk ks. Adam Pawlaszczyk

publikacja 20.08.2020 00:00

W sobotnie przedpołudnie pod jednym z peronów dworca kolejowego. Młody, bardzo młody ksiądz – czarna sutanna, czarna maseczka, czarna walizka.

Gdzie jest Jezus

Widok przykuwający uwagę przemieszczających się po dworcu. – A ksiądz to z naszej diecezji? – zapytał podniesionym głosem, w biegu, starszy, bardzo energiczny pan z wyraźnym akcentem. – Nie, z sąsiedniej – padła odpowiedź. Mężczyźni wdali się w rozmowę, której dalszego ciągu nie słyszałem. Parę kroków dalej zdałem sobie jednak sprawę z rzeczy niesamowitej. Otóż uświadomiłem sobie, że najprawdopodobniej nikt z młodszego pokolenia nie zadałby dziś takiego pytania. Tak po prostu. Jakby „z naszej parafii”, „z naszej diecezji” przynależało już tylko do ludzi starszych, przywiązanych do swoich domostw, do swojego Kościoła lokalnego, do parafii czy proboszcza. Młody, o ile byłby pozytywnie nastawiony do człowieka w sutannie, mógłby się, owszem, zainteresować drogą, w którą ksiądz się wybierał, może oazą, którą będzie prowadził… Nie przypuszczam, by zastanawiało go, czy ten ksiądz to „nasz”, czy „nie nasz”.

To już jest jakiś standard, wyprodukowany przez sporo możliwości, które daje nam nowoczesność – elastyczność w przemieszczaniu się, a może… chęć wyboru… Moda na churching, czyli szukanie sobie kościoła, pojawiła się już sporo lat temu. Próbuję ją zrozumieć i przyjąć, że być może jest naturalnym odruchem kogoś, komu proboszcz nie za bardzo przypadł do gustu, lub kogoś, kto gdzie indziej znalazł sobie pasującego mu kaznodzieję. To możliwe, choć osobiście podchodziłbym do tego typu deklaracji z ostrożnością. Czym innym jest nie zdążyć w którąś niedzielę na Mszę Świętą w swoim kościele parafialnym, a czym innym – szukać kogoś, kto trafi w gust. Ostrożnie też podchodzę do tego zjawiska z drugiej strony – nie jest chyba dobrze szukać takich środków wyrazu w duszpasterstwie, by trafiać w gusta. Te mogą być różne i sądzę, że prowadząc duszpasterstwo, lepiej jednak jest mieć na względzie gust Pana Boga. Ale może się mylę?

Parafie najczęściej są terytorialne. To znaczy, że należą do nich wierni zamieszkujący jakiś ściśle określony obszar. Mało się o tym mówi, ale ma to bardzo znaczące skutki kanoniczne, zwłaszcza w przestrzeni udzielania sakramentów. Ostatni dokument Kongregacji do spraw Duchowieństwa zauważa trend, o którym napisałem wyżej, i mówi o nim, że terytorialny charakter parafii staje dzisiaj w konfrontacji ze zwiększoną mobilnością i kulturą cyfrową, które „poszerzyły granice istnienia”. W bieżącym numerze „Gościa Niedzielnego” tym właśnie granicom się przyglądamy. Ale nie tylko tym. Oprócz proboszczów, którzy dzielą się swoimi przemyśleniami na temat przytaczanej watykańskiej instrukcji, mówi o nich również arcybiskup Jan Pawłowski z Watykanu. Nie tylko o nich zresztą, lecz również o tym, jak warunki pandemii wpływają na nasze wzajemne relacje. „Oby nas te maseczki nie zamknęły na siebie” – stwierdza arcybiskup. I dodaje, że Pan Jezus powiedział: „gdzie są dwaj albo trzej zgromadzeni w imię Moje, tam jestem pośród nich”. Niekoniecznie przed komputerowym monitorem. •