Niech żyje flaga

Jakub Jałowiczor

Dodanie do polskiej flagi obrazka lub napisu nie musi być niczym złym.

Jakub Jałowiczor Jakub Jałowiczor

Nową polską tradycją, związaną nieodłącznie z rozwojem mediów społecznościowych jest rocznicowe wymądrzanie heraldyczne. Obyczaj ów polega na wrzucaniu na twitterowy lub facebookowy profil zdjęcia polskiej flagi, na której narysowano np. głowę orła i wyrażeniu oburzenia oraz tłumaczeniu, że flaga RP tak nie wygląda. Najlepszą okazją do praktykowania tej tradycji jest 2 maja, ale 15 sierpnia też może być.

Nie widzę niczego złego w tym, że flaga jest przerabiana. Pod warunkiem oczywiście, że jest to robione estetycznie i nie ma na celu bezczeszczenia symbolu narodowego. Z całą pewnością jednak bezczeszczeniem nie jest każdy dodany do niej napis czy obrazek. To raczej dowód na to, że symbol jest żywy i że ma znaczenie dla człowieka, który się nim posługuje. To, czy dana przeróbka jest właściwa, zależy od wyczucia, ale też od intencji. Trudno sobie wyobrazić, żeby dobre intencje miał ktoś, kto symbol Rzeczpospolitej depcze, pali, albo – jak to się kiedyś zdarzyło w pewnym programie telewizyjnym – wtyka w psie odchody. Jednak dodanie do flagi jakiegoś wizerunku nie musi być czymś takim. Przeciwnie, może świadczyć o tym, że jej właściciel wyraża miłość do ojczyzny po swojemu, zamiast powtarzać schematy. Owszem, władze państwowe podczas oficjalnych uroczystości powinny ściśle trzymać się protokołu, ale zwykły obywatel nie musi. Jeśli podchodzilibyśmy do sprawy rygorystycznie, za profanację trzeba by było uznać napis „Solidarność” na biało-czerwonym sztandarze czy niesienie przez tłum flagi mającej kilkadziesiąt metrów długości, a więc mającej niewłaściwe proporcje. Protokół zostawmy oficjelom, a flaga niech żyje.