Czy zostaniesz moim sąsiadem?

Ryszard Paluch

publikacja 16.08.2020 08:00

Jego wrażliwość otwierała kolejne kłódki w poszczególnych komnatach, zakamarkach, które skrywały tajemnice ludzkich serc. Mija 3. rocznica zaginięcia ks. Krzysztofa Grzywocza.


Pamięci ks. Krzysztofa, w 3. rocznicę zaginięcia

Kiedy filmowy bohater – Pan Rogers – dzwoni do dziennikarza Lloyda Vogela, mówi, że w tej chwili rozmowa z nim jest najważniejsza. On naprawdę nie kłamie ani nie próbuje przypodobać się osobie, która za chwilę przeprowadzi z nim wywiad dla topowego periodyku, nie próbuje zrobić dobrego wrażenia, nie zajmuje się również innymi ważnymi rzeczami. Po prostu: nie żal mu marnować czasu na telefon. Przywołane spotkanie miało niegdyś miejsce i stało się przyczynkiem do powstania niezwykłego obrazu filmowego „Cóż za piękny dzień” (reż. Marielle Heller, prod. USA 2019).

Czy zostaniesz moim sąsiadem?   W roli Rogersa wystąpił w filmie Tom Hanks. Materiały prasowe


Proponuję słów kilka nie tyle o legendarnym twórcy programu – adresowanego do dzieci tych małych i dużych – „Mister Rogers' Neighborhood” (z doskonałą kreacją Toma Hanksa), nie będę analizował wątku jego prawdziwej przyjaźni z żurnalistą Tomem Junodem, co spróbuję raczej zainspirować uważnością, ciepłem i pięknem osoby pana w czerwonym sweterku. Poznając na ekranie historię i fenomen jednej z najważniejszych amerykańskich osobowości telewizyjnych, z każdym jego kadrem chodziło za mną porównanie głównego bohatera Freda Rogersa z ks. Krzysztofem Grzywoczem. Niegdyś ten ostatni zachwycił się zdaniem usłyszanym od norweskiej terapeutki Evy Røine: „Jeśli nie wierzysz, że historia człowieka, który stoi przed tobą, jest święta, to daj mu święty spokój”. Ta prawda tak bardzo do niego przylgnęła, że niektórzy nawet byli skłonni przypisać mu jego autorstwo. Nie o autorską proweniencję jednak tu idzie, ale o wrażliwość.

Czy zostaniesz moim sąsiadem?   Z ks. Krzysztofem ciężko było się umówić na rozmowę, ale jeśli już do niej dochodziło, wówczas słuchał całym sobą. www.kskrzysztofgrzywocz.pl


Z Krzysztofem ciężko było się umówić na rozmowę, ale jeśli już do niej dochodziło, wówczas słuchał całym sobą. Zarezerwowana godzina, wspólne spotkanie lub wyjście było niejako na wyłączność – nie robił wówczas nic innego, nie załatwiał „przy okazji” swoich spraw. Wręcz przeciwnie – celebrował spotkanie: „Jednym z największych darów w przyjaźni jest dar czasu, aby wspólnie smakować życie. Aby jednak mieć czas, trzeba uprościć życie. Można usiąść z przyjaciółmi nad Bałtykiem i długo patrzeć w morze, podziwiać jego barwy, zapach i słuchać jego szumu. Smakowanie życia łączy...” (W duchu i przyjaźni). Był uczciwy – choć czasem zmęczony i melancholijny, uważnie słuchał swojego rozmówcy. Akt słuchania nie kończył się jednak z chwilą wyjścia z jego małego mieszkania, ale pozostawało się w nim nadal. O „zamieszkiwaniu” u Krzysztofa przypominały nie tylko pamiątki, zdjęcia, zaproszenia, jakieś inne drobiażdżki rozrzucone na półkach lub na biurku, ale również przejawiało się w ten sposób, że po jakimś czasie niejednokrotnie dzwonił, aby zapytać: „Co tam słychać?”. Wówczas miało się wrażenie, że pytanie-troska jest sprofilowane problemem, który mu się wcześniej powierzyło. Dodajmy, że czynił to dyskretnie – teraz, po jego zaginięciu (17 VIII 2017 r.), wychodzi na jaw, jak wielu osobom pomagał… A wracając do naszego filmu – wzrusza scena, kiedy najbardziej lubiany Sąsiad w Ameryce dzwoni do Lloyda i z imienia pyta o losy poszczególnych członków rodziny lub kiedy swoim małym aparatem fotograficznym za każdym razem próbuje zatrzymać-zapisać twarze osób, które spotkał1.


1 „[…] jeśli uda mi się pomóc żyć lepiej jednej jedynej osobie, to już wystarczy, aby uzasadnić dar mojego życia. Pięknie jest być wiernym ludem Boga. Osiągamy pełnię, gdy łamiemy bariery, a nasze serce napełnia się twarzami i imionami!” – ks. Krzysztof nie ukrywał zachwytu nauczaniem ojca świętego Franciszka. Słowa papieża z adhortacji Evangelii gaudium (nr 274) realizował w swojej posłudze i uczynił przewodnią myślą akademickich rekolekcji wielkopostnych Twarze i imiona, które głosił w dniach 9-11 III 2015 r. na zaproszenie Dominikańskiego Duszpasterstwa Akademickiego „Studnia” w Warszawie-Służewcu.

Czytaj dalej na następnej stronie

Czy zostaniesz moim sąsiadem?   Ks. Krzysztof Grzywocz uczył, że „słuchanie człowieka rodzi się ze słuchania Boga". www.kskrzysztofgrzywocz.pl

Naturalnym przedłużeniem tej pamięci jest modlitwa za „powierzone” nam osoby. I znowu – zawstydza nas scena, w której Pan Fred Rogers, klęcząc przy swoim łóżku, przedstawia Bogu poszczególne osoby, za które się modli. Staje się tu kimś w rodzaju pośrednika – coś pomiędzy Abrahamem i Mojżeszem – wstawiającym się za ludźmi, których Bóg postawił na jego drodze.

Pisaliśmy o filmie:

Wrażliwość ks. Krzysztofa otwierała kolejne kłódki w poszczególnych komnatach, zakamarkach, które skrywały tajemnice ludzkich serc. Lubił tę metaforę – nawiązując nieco do Teresy z Avila, posługiwał się obrazem twierdzy wewnętrznej z pozamykanymi mieszkaniami, a jako osoba towarzysząca, szanująca dynamikę procesu, z należną „czułością” obchodził te różne zamki i klamki, uważnie im się przyglądając. Decyzję o otwarciu podejmował sam penitent. Nigdy nie stosował jakiegoś szantażu lub przymusu – co ciekawe, jego wielki szacunek, cierpliwość i dyskrecja tak owocowały, że ludzie sami otwierali się przed nim, a ostatecznie – nie jeden raz – przed Panem Bogiem w sakramencie pokuty. Przykładem może być sytuacja przywołana podczas wielkopostnych rekolekcji w Opolu „Dar wzajemnej miłości” (III 2009 r.). Na samym początku ks. Krzysztof wspomina spotkanie z – nieznaną wcześniej – kobietą na schodach kościoła św. Anny w Krakowie. Młoda kobieta, płacząc, zadała mu pytanie, dlaczego wszystkie jej więzi się kończą, dlaczego nie potrafi zbudować trwałego związku. Ks. Grzywocz, nie ukrywając swojego wzruszenia, odpowiedział: „Nie wiem, co mam Pani powiedzieć”. Wówczas kobieta dodała: „Księdza łzy są najpiękniejszą odpowiedzią”. Lloyd – pełen ironii dziennikarz, który z polecenia ma się zająć tematem „bohatera” Rogersa2 – szybko uświadomi sobie, że nie przyjechał do Pittsburgha dla niego, ale dla… siebie, aby uzdrowić bolesną relację z swoim ojcem, która reżyserowała jego dorosłe życie. Dodajmy, że tego typu terapia nie potrzebuje wielu jakichś wyszukanych słów lub psychologicznych tricków – samo bowiem słuchanie staje się zaangażowaną, uzdrawiającą odpowiedzią: „Ludzie, którzy sami doświadczyli Sensu, weszli w przestrzeń Jego Słowa, mają ochotę słuchać, ponieważ doświadczyli, jak piękne i porywające jest to, co przyjęli. Ich słuchanie jest słowem dla tych, którzy ich spotykają” (Powrót do lectio divina…). Cierpliwy dialog Pana Rogersa z niepełnosprawnym chłopcem, który wymachiwał plastykową szablą, uważność, jaka towarzyszyła tej rozmowie, zaowocowały ostatecznie pełnym zaufania przytuleniem, ale zarazem była to wielka lekcja sensu, która „łamała” serce, obserwującego z dystansu zajście, zgorzkniałego reportera.

Czy zostaniesz moim sąsiadem?   Praca malarska Marty Makarczuk bedąca częścią wystawy: "Credo. Ks. Krszysztofowi Grzywoczowi in memoriam". Andrzej Kerner /Foto Gość


Ks. Grzywocz wielokrotnie akcentował, że milczenie Wielkiego Piątku było słowem-odpowiedzią Boga oraz uczył nas, że jego wartość i wymowa więcej znaczą niż tysiące słów. Jedynym Słowem, które wypowiedział Ojciec, jest Jego Syn… Opolski kapłan był znakiem wiarygodności powyższej tezy, stanowił bowiem przykład osoby, która odkryła wartość milczenia: w prostej modlitwie, na co dzień będąc bardziej skory do powściągliwości i bycia na drugim planie, daleki od brylowania na społecznościowych forach. Dziś, kiedy zainteresowanie jego osobą i depozytem, który zostawił po sobie, jest tak ogromne, kiedy wiele wydawnictw zabiega o publikację jego tekstów i konferencji, zdumiewa fakt, że on sam nigdy nie interesował się rozgłosem, a wszelkie wysiłki marketingowo-PR-owskie prawdziwie go zniesmaczały.

Czytaj też: Łamanie hostii boli

Inna ważna wartość, której uczył nas ks. Grzywocz, odwraca utarty paradygmat – człowiek winien słuchać Boga – na rzecz prawdy, że to Bóg pierwszy słucha człowieka, że z Jego słuchania ukształtuje naszą postawę: „Słuchanie człowieka rodzi się ze słuchania Boga. My słuchamy Boga, ale to Bóg jako pierwszy słucha nas. Jego słuchanie jest źródłem i archetypem wszelkiego słuchania. Nie ma takiej chwili, w której Bóg nas nie słucha” (Kierownictwo duchowe szkołą słuchania). Charakterystyczną cechą ks. Krzysztofa był również fakt, iż nie wychodził poza reguły duchowego towarzyszenia, czasem to irytowało – wydawało się bowiem, że prościej byłoby, gdy to on „powiedział”, „podpowiedział” albo „podjął decyzję”. Oczywiście, jako doświadczony kierownik duchowy i terapeuta, nigdy takiego błędu nie popełnił, lecz z konsekwencją, czasem boleśnie, podprowadzał do samodzielności. Przypomina mi się w tym miejscu fragment piosenki „Kite” irlandzkiego zespołu U2: I'm a man, I'm not a child / A man who sees / The shadow behind your eyes. Wspólnie słuchaliśmy jej podczas jednego ze zjazdów w ramach – założonej przez Krzysztofa – Szkoły Kierownictwa Duchowego. Dzięki jego duchowemu ojcostwu pomógł wielu osobom przejść z etapu dziecka do etapu mężczyzny.
Bono swoją piosenkę zadedykował zmarłemu ojcu. Dziś, kiedy doświadczamy duchowego promieniowania ojcostwa Krzysztofa – którego źródłem jest kapłaństwo Chrystusa – nucimy sobie pod nosem tytułową piosenkę z naszego filmu: „Won't you be my neighbor?”.

Tak. I w niebie i z nieba, kiedy tu na ziemi będziesz pomagał jakimś zagubionym turystom na niebezpiecznej grani w Tatrach…

***
Autor jest doktorem nauk teologicznych w zakresie duchowości, mężem i ojcem, katechetą, pedagogiem, wychowawcą, koordynatorem strony www.kskrzysztofgrzywocz.pl. Przywołane w tekście cytaty pochodzą z książki "Spotkał. Spojrzał. Słuchał. Wybór myśli ks. Krzysztofa Grzywocza" (Wydawnictwo Świętego Krzyża, Opole 2019 r.).


2 Pierwotnie test – Can You Say… Hero – ukazał się w magazynie „Esquire” w 1998 r., obecnie dostępny w sieci: https://www.esquire.com/entertainment/tv/a27134/can-you-say-hero-esq1198/