Ciemne noce Libanu

Jacek Dziedzina

|

GN 33/2020

publikacja 13.08.2020 00:00

Wydawało się, że gorzej już być nie może. Do niekończącej się listy „plag libańskich” dołączył gigantyczny wybuch w bejruckim porcie. To dobiło zdesperowanych od dawna Libańczyków.

Wstępnie straty oblicza się na 3–5 mld dolarów. Wstępnie straty oblicza się na 3–5 mld dolarów.
WAEL HAMZEH /epa/pap

Gdy mer Bejrutu przed kamerami mówił: „Musimy być silni, musimy być solidarni”, w pewnym momencie rozpłakał się. I to chyba najlepiej ilustruje stan ducha Libańczyków. Mobilizują się, ale tak naprawdę są bliscy rozpaczy – mówił mi dzień po wybuchu ks. Przemysław Szewczyk z Domu Wschodniego, który przebywał w tych dniach w Bejrucie. Większość ludzi nie ma już jednak sił nawet na płacz. Tysiące Libańczyków wyszły na ulice Bejrutu w jednym celu: obalić skorumpowane władze, które zafundowały im kolejną dawkę bólu, upokorzenia i perspektywę całkowitego upadku.

Wystarczy iskra

Ponad 2700 ton saletry amonowej. Od 6 lat niezabezpieczony towar stał w porcie w Bejrucie. Wiozący go do Afryki statek, należący do rosyjskiego miliardera, musiał zatrzymać się w stolicy Libanu, ale z różnych powodów (libańskie media mówią m.in. o nieporozumieniach związanych z opłatą za postój) został tam na dłużej. Towar ostatecznie został skonfiskowany przez władze i przechowywany w portowych składach. Niestety, bez właściwych zabezpieczeń. Specjaliści wielokrotnie ostrzegali, że pozostawienie w takich warunkach łatwopalnego ładunku grozi katastrofą. Wystarczyła iskra – dosłownie, bo do wybuchu przyczyniły się (według oficjalnej wersji) prace spawalnicze, które miały zabezpieczyć saletrę… przed kradzieżą, nie przed wybuchem. Nagrania, jakie obiegły świat, mówiły same za siebie: fala uderzeniowa praktycznie zmiotła z powierzchni bejrucki port, zniszczyła ogromną część przyportowej dzielnicy, będącej kulturalnym, gastronomicznym i rozrywkowym centrum miasta. Dotknęła także pobliskie rejony. Ucierpiały nawet budynki stojące 10 km od miejsca eksplozji, którą było słychać nawet na oddalonym o 200 km Cyprze. Przede wszystkim jednak wybuch zabrał życie ponad 150 ofiarom, kilkadziesiąt osób nadal uznaje się za zaginione, kilka tysięcy zostało rannych, z czego część walczy o życie w szpitalach, a blisko 300 tys. zostało w jednej chwili pozbawionych dachu nad głową. Zniszczony port oznacza odcięcie Libańczyków od regularnych dostaw towarów, przede wszystkim żywności. Dla tysięcy ludzi może to oznaczać nawet śmierć głodową.

Prosto w serce

Dostępne jest 23% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.