Bezpiecznie dograny sezon

Maciej Legutko

|

GN 33/2020

publikacja 13.08.2020 00:00

Wbrew obawom w dobie pandemii koronawirusa udało się bezproblemowo dokończyć sezon Ekstraklasy. Wkrótce zacznie się następny. Organizacyjnie nie mamy się czego wstydzić nawet przed najlepszymi ligami Europy.

Piłkarz Lecha Karlo Muhar  (z prawej) i Piasta – Gerard Badia podczas meczu drugiej i trzeciej drużyny w końcowej tabeli. Piłkarz Lecha Karlo Muhar (z prawej) i Piasta – Gerard Badia podczas meczu drugiej i trzeciej drużyny w końcowej tabeli.
Bartosz Jankowski /pap

Pod względem poziomu rozgrywek trudno mówić o zmianach na lepsze. Biorąc pod uwagę pierwszą trójkę – mistrzowską Legię Warszawa, drugiego Lecha Poznań i trzeciego Piasta Gliwice – trudno o optymizm przed eliminacjami do europejskich pucharów. Z ligi znów wyjeżdżają najlepsi gracze sezonu. Wiele meczów stało na niskim poziomie.

Z drugiej strony władze i kluby Ekstraklasy dowiodły dużej sprawności organizacyjnej. Dobrze przygotowany terminarz, uniknięcie zachorowań wśród piłkarzy i osób zaangażowanych w rozgrywki oraz stopniowy powrót kibiców na stadiony sprawiły, że pod koniec sezonu udało się przywrócić wrażenie ligowej normalności, niezależnie od panującej na świecie pandemii. W przeciwieństwie do wielu krajów stworzono wszystkim sprawiedliwe warunki do samego końca. Po pierwszym sezonie można też stwierdzić, że powodzeniem zakończyła się inna reforma organizacyjna: wprowadzenie obowiązku gry młodzieżowca w każdym zespole Ekstraklasy.

Bez czarnego scenariusza

Gdy 25 kwietnia premier Mateusz Morawiecki dał zielone światło na wznowienie rozgrywek, radość z perspektywy powrotu na boiska mieszała się z obawami, czy uda się sprostać ogromowi logistycznych wyzwań. Wielu działaczy Ekstraklasy (np. prezes Wisły Płock Jacek Kruszewski) uważało, że w razie choćby jednego przypadku koronawirusa w Ekstraklasie należy zakończyć granie. Piłkarze obawiali się o stan zdrowia po prawie trzech miesiącach pauzy. Kierownicy drużyn głowili się, jak w codziennym funkcjonowaniu klubu sprostać wymaganiom dystansu społecznego i minimalizacji ryzyka zakażeń.

Tymczasem w dobie koronawirusa także w sferze futbolu potwierdziło się, że wszelkie przewidywania w dalekiej perspektywie obarczone są dużą niepewnością. Wraz z poprawą sytuacji epidemicznej kluby mogły stopniowo rezygnować z pewnych wymagań, które wydawały się niezbędne przed reaktywacją ligi, jak zakazy przebierania się w szatniach czy zgrupowań przed meczami wyjazdowymi. Po pięciu kolejkach od powrotu na boiska – 19 czerwca 2020 – udało się zrealizować cel, który na początku wydawał się nieosiągalny: na stadiony wrócili kibice. Ich liczba została ograniczona do 25 proc. pojemności obiektu, ale to i tak znacząco zmieniło atmosferę meczów. Zachowanie podstawowych zasad higieny i bezpieczeństwa wystarczyło do uniknięcia zakażeń.

Nie wszędzie powrót kibiców na stadiony przebiegł pomyślnie. Liga serbska szybko powróciła do grania z publicznością, ale derby Belgradu (Partizan kontra Crvena Zvezda) stały się dużym ogniskiem koronawirusa, które rozprzestrzeniło się na całą Serbię, a nawet do sąsiedniej Czarnogóry.

Dostępne jest 37% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.