Do zgorszonych Kościołem

Milena KINDZIUK

Kocham Kościół taki, jaki jest. Pełen ludzi (duchownych i świeckich), którzy są słabi i grzeszą.

Do zgorszonych Kościołem

Od czasu opublikowania felietonu „Do zgorszonych drugim ślubem” wciąż otrzymuję głosy od ludzi, którzy „czują się rozczarowani i zgorszeni Kościołem”. Bo Kościół „upiera się przy zakazie in vitro”, „miesza się do polityki”, „wyciąga od ludzi pieniądze”. A już „najgorsze jest to, że księża grzeszą”. Dlatego niektórzy przestali chodzić do spowiedzi i na Mszę św. Są i tacy, którzy wręcz domagają się ode mnie jasnej deklaracji, że też wystąpię z takiego grzesznego Kościoła. Tego zresztą, jak napisała mi jedna z czytelniczek, „oczekiwaliby bohaterowie moich książek”. Powinnam to wiedzieć, jeśli „czegoś się od nich nauczyłam”!

Cóż mogę odpowiedzieć wszystkim zgorszonym? Że jest mi ich żal. Bo dokąd pójdą, gdy opuszczą ten grzeszny, to prawda, ale i święty Kościół? Oczywiście czasem może coś w nim denerwować. Ale co w zamian? Gdzie znajdą dostęp do sakramentów, bez których nie ma życia? Gdzie wejdą do łodzi zbawienia? Gdzie otrzymają odpowiedź na pytania o prawdziwy sens cierpienia lub śmierci?

Zgorszonym Kościołem odpowiadam więc jasno, że z niego na pewno nie wystąpię (chyba, że straciłabym kiedyś rozum!). Kocham Kościół taki, jaki jest. Pełen ludzi (duchownych i świeckich), którzy są słabi i grzeszą, ale podejmują wysiłek, powstają z upadków i mocno wierzą, że zostaną zbawieni. Przez Tego, który ów Kościół założył i uczynił świętym. Sądzę też, że właśnie takiej postawy oczekują ode mnie bohaterowie moich książek: ks. Popiełuszko, który za wiarę, za Kościół i za Chrystusa oddał swe młode życie; jego matka Marianna, która od razu przebaczyła mordercom swego syna i modliła się, aby się nawrócili; Emilia i Karol Wojtyłowie, którzy pokazali, na czym polega świętość w codziennym życiu; Jan Paweł II, którego umieranie było najmocniejszą katechezą na temat życia wiecznego; wreszcie dwaj wielcy prymasi, kardynałowie Stefan Wyszyński i Józef Glemp, którzy Kościołowi poświęcili swoje życie, wskazując go ludziom jako jedynego pośrednika na drodze do nieba.•