Migający artyści

Agata Puścikowska

|

GN 33/2020

publikacja 13.08.2020 00:00

Potrafią ukraść show. Ich praca wymaga zdolności, lat nauki i profesjonalizmu.

Migający artyści ZRZUT EKRANU /TVP.PL

Telewizyjny koncert 1 sierpnia, „Warszawiacy śpiewają (nie)zakazane piosenki”. W transmisji na żywo uczestniczą miliony Polaków i... nie mogą oderwać wzroku od pań – tłumaczek na język migowy. Panie „śpiewają” całym ciałem, mimiką, z ogromną gracją i brawurą, porywają nie tylko osoby niesłyszące. Już wieczorem i następnego dnia sieć huczy: „zabrały show”, „genialne”, „nawet nie musiałam słuchać, a wszystko słyszałam”, „Krosny ma konkurentki”, „mistrzynie drugiego planu”. Małgorzata Limanówka zasłynęła brawurowym tłumaczeniem piosenki „Pałacyk Michla”, a Katarzyna Głozak – wzruszającym tłumaczeniem pieśni „Warszawo ma”. Co jest wyjątkowego w ich tłumaczeniu? Dlaczego tak różni się ono od tłumaczeń, które wielokrotnie obserwowaliśmy w starych filmach?

Artyzm w każdym calu

Magdalena Sipowicz jest prezesem Stowarzyszenia Tłumaczy Polskiego Języka Migowego. Małgorzata Limanówka – wiceprezesem, do stowarzyszenia należy też Katarzyna Głozak i około 50 tłumaczy języka migowego z całej Polski. O stowarzyszeniu zrobiło się głośno właśnie po koncercie. I warto, by zainteresowanie przeniosło się na zagadnienia związane z potrzebami osób niesłyszących.

– Koncert wywołał setki komentarzy, nasze tłumaczki zostały zauważone i zrobiły furorę. Cieszy również, że to był pierwszy koncert naprawdę w pełni dostosowany do potrzeb osób głuchych – mówi Magdalena Sipowicz. – Wydarzenie zostało przeprowadzone według zasad i standardów, o które od wielu lat walczy nasze środowisko.

Jakie to zasady? Tłumaczki były doskonale widoczne, nie „zepchnięto” ich do małego rogu w ekranie. Pracowały w zespole, zmieniały się. – Z jednej strony to ułatwiło odbiór osobom niesłyszącym. Z drugiej – wywołało zainteresowanie wszystkich. A fakt, że panie mogły się zmieniać, pozwolił na taki dobór piosenek, by niejako pasowały do ich temperamentów i sposobu ekspresji. Tłumaczki intensywnie pracowały, bo tłumaczenie na język migowy – a szczególnie artystyczne – jest ciężką pracą intelektualną, ale również wymaga kondycji fizycznej – tłumaczy M. Sipowicz.

Tłumaczenie artystyczne w języku migowym nie jest jedynie przekazywaniem tekstu. To w dużym stopniu interpretacja, oddawanie sensu, ale też nastroju, rytmu. Aby dobrze przetłumaczyć widzowi piosenkę, prócz słów należy przekazać muzykę, rytm, a przede wszystkim emocje.

– Jeśli przekazujemy emocje, to przecież przekazujemy je całym sobą, nie tylko dłońmi. Dlatego tłumaczenie artystyczne, nieznane wcześniej szerokiemu odbiorcy, jest ekspresyjne. By móc dobrze tłumaczyć w ten sposób, potrzebujemy przestrzeni, bo liczą się nie tylko same słowa, ale i radość, smutek, strach – wszystko, co odczytujemy w treści – dodaje Magdalena Sipowicz. – Język nie składa się wyłącznie ze znaków pokazywanych rękoma. Mimika jest elementem składni. W przypadku tłumaczeń artystycznych „wyłączenie” mimiki, ekspresji i emocji byłoby szkodliwe czy wręcz niemożliwe.

Kiedyś było inaczej

Skąd się biorą tłumacze języka migowego, w tym tłumacze artystyczni? – Uczyłam się języka migowego na studiach – opowiada M. Sipowicz. – Wtedy uczono nas najpierw systemu językowo-migowego, sztucznego subkodu, który szerszemu odbiorcy kojarzy się z dawnymi programami telewizyjnymi i filmami, gdzie tłumacz „miga” samymi dłońmi. Potem jednak nauczyłam się naturalnego języka migowego od społeczności osób niesłyszących.

Dostępne jest 35% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.