Czterdzieści łask i inne dobra

Barbara Gruszka-Zych

|

GN 32/2020

publikacja 06.08.2020 00:00

Na początku był ks. Bogdan Janik. A potem powstało coś na kształt małego miasteczka na usługi potrzebujących – odpoczynku, pomocy rehabilitacyjnej, dobrego jedzenia, wiedzy, piękna, a przede wszystkim modlitwy.

W nowej stołówce można wybrać sobie jedzenie na wagę. W nowej stołówce można wybrać sobie jedzenie na wagę.
HENRYK PRZONDZIONO

Wszystko, co znajduje się w tym miejscu, jest tylko otoczką dla Królowej, Matki Pięknej Miłości, naszej patronki – mówi ks. Bogdan Janik, dyrektor i założyciel Ośrodka Wypoczynkowo-Rehabilitacyjnego Caritas w Myczkowcach. – Na naszych oczach tworzy się ważne sanktuarium – mówi. Tydzień po poświęceniu tutejszej kaplicy, 6 listopada 2002 r., miało w niej miejsce pierwsze uzdrowienie Kazimiery Susz z Grupy Modlitwy św. Ojca Pio z Przemyśla. Kiedy szła wokół ołtarza na kolanach, ustało łzawienie oczu, którego przez pół roku od operacji lekarze nie umieli zatrzymać. Pierwsze serduszko ofiarowane jako wotum Matce Bożej jest darem wdzięczności właśnie od niej. Drugim przypadkiem był powrót do zdrowia pani Bonarskiej z Rzeszowa, cierpiącej na ciężką stenozę żył. Już szykowała się do operacji, ale badania wykonane po modlitwie przed Matką Bożą wykazały, że nie musi mieć zabiegu. Do dziś wpisano do księgi świadectwa ponad czterdziestu łask. – Przy rozlicznych obowiązkach najważniejszy jest dla mnie kontakt z Panem Bogiem i służba drugiemu – podkreśla ksiądz. – Nie bez powodu drugim patronem ośrodka jest św. ojciec Pio, który całe życie poświęcił cierpiącym, a my mamy jego relikwie i przypominający jego obecność pomnik. No i św. Franciszek, św. Jan Paweł II… Święty Józef też jest niezawodny – wylicza.

Siedzimy w ekokawiarence ośrodka, a księdzu stale jakieś ptaki śpiewają w telefonie. Wybrał taki przyrodniczy sygnał połączeń, a dzwoniący nieustannie dobijają się do niego z różnymi sprawami. – Z ludźmi trzeba porozmawiać, ale na pierwszym miejscu jest rozmowa z Bogiem, no i naszymi świętymi – uśmiecha się. – Wystarczy tylko nastawić się na to podczas porannej modlitwy i cały dzień się układa.

Od koszenia pokrzyw

Ksiądz Bogdan pochodzi z Iwonicza. – Usłyszałem taki głos w pierwszej klasie szkoły podstawowej – opowiada. – Kiedy pani spytała nas, kim chcielibyśmy zostać, bez namysłu odpowiedziałem, że księdzem. Klasa się roześmiała, a ja od przedszkola ze swoim starszym bratem służyłem jako ministrant do Mszy św., wtedy trydenckiej, i wiedziałem, o czym mówię. Potem byłem lektorem, należałem do oazy i w końcu poszedłem do seminarium w Przemyślu. Reorganizacja diecezji zastała mnie jako wikarego w kościele garnizonowym w Rzeszowie i zostałem w diecezji rzeszowskiej. Przydzielono mi funkcję moderatora diecezjalnego Ruchu Światło–Życie, ale kiedy zdecydowano się stworzyć tutejszy ośrodek Caritas, musiałem wszystko zostawić. Jestem tu już 27 lat, od czasu koszenia pierwszych pokrzyw. Te budynki wzniesiono w 1954 r. jako zaplecze hotelowe dla budowniczych tamy w Myczkowcach, oddanej do użytku w 1962 r., i w Solinie – skończonej w 1969 r. Po ich wyprowadzce ściągnięto tu pułk wojska z Rzeszowa, który wybudował wojskowy zespół wypoczynkowy na górze Jawor. Po 11 latach opuszczono budynki i zamieniono w dom wypoczynkowy dla rodzin wojskowych. Kiedy nie nadawał się już do użytku, przejęła go Caritas Diecezji Rzeszowskiej. Postanowiliśmy tu stworzyć bazę do prowadzenia kolonii charytatywnych dla dzieci z ubogich rodzin i udało się. Od 1994 r. przyjęliśmy ich w ośrodku ponad 40 tys. Z wypoczynku skorzystało też około 8 tys. dzieci z polskich rodzin na Wschodzie – opowiada ks. Janik.

Dostępne jest 34% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.