Katedra jak świat

Szymon Babuchowski

|

GN 31/2020

publikacja 30.07.2020 00:00

Gotycka katedra zamykała w sieci swoich sklepień cały kosmos. Dlatego kiedy płonie katedra, to tak jakby płonął świat.

Ściany katedry zredukowano w gotyku do minimum. Ich miejsce zajęły witraże. Ściany katedry zredukowano w gotyku do minimum. Ich miejsce zajęły witraże.
pixabay

Zaledwie piętnaście miesięcy dzieliło od siebie pożary dwóch francuskich katedr, arcydzieł sztuki gotyckiej. Widok płonącej katedry wycisnął łzy z niejednych oczu. Dla wierzących był to oczywisty wstrząs, ale płakali nawet niewierzący, bo przecież także wielu z nich zachwyca piękno gotyckich świątyń. Wszyscy podskórnie czujemy, że za misternymi architektonicznymi konstrukcjami kryje się coś więcej – myśl, która przekracza człowieka, a jednocześnie przywraca światu właściwą hierarchię, porządkuje rzeczywistość. Ale czy umiemy dziś jeszcze czytać tę księgę, którą jest katedra?

Przepaść odrzucona w górę

Niemal w każdym europejskim języku wyraz „katedra” brzmi podobnie (wyjątkiem jest chyba tylko węgierskie székesegyház, ale już nawet estoński i fiński mają słowa katedraal i katedraali). Słowo to pochodzi z greki i – jak pisze ks. Janusz Pasierb w bardzo ciekawym eseju „Katedra, symbol Europy” – oznaczało „siedzibę, legowisko, krzesło, siedzenie (także w anatomicznym sensie), bazę kolumny”. „O ile w starożytności pogańskiej mogło określać siedzenie bezczynne, w dobie Nowego Przymierza stało się nazwą siedziska dla nauczyciela. Krzesło tego, kto uczy, zaczęło oznaczać miejsce, gdzie się naucza: kościół biskupa” – dodaje ks. Pasierb.

Nazwa „katedra” w odniesieniu do kościoła biskupiego rozpowszechniła się w X wieku – wcześniej stosowano terminy ecclesia matrix albo ecclesia mater. O tym, że dany kościół jest katedrą, nie decyduje ani jego wielkość, ani styl architektoniczny, a jednak, kiedy wypowiadamy to słowo, pierwszym narzucającym się obrazem jest zwykle świątynia gotycka. Za najstarszy obiekt gotycki uznaje się bazylikę św. Dionizego w Saint-Denis, której budowę rozpoczęto w 1136 r. za sprawą benedyktyńskiego opata Sugeriusza. To właśnie ten mnich połączył dawny romański kościół z własną nowoczesną wizją. Zainspirowany słowami Pisma Świętego o tym, że „Bóg jest światłością”, wyobraził sobie ogromną świątynię z dużymi oknami. W zaprojektowanej przez niego bazylice po raz pierwszy zastosowano tzw. łuk przyporowy, który wraz z innymi, znanymi już wcześniej w architekturze elementami, takimi jak ostrołuki czy sklepienia krzyżowo-żebrowe, pozwalał na zredukowanie ścian do minimum. Zamiast nich pojawiły się witraże przepuszczające wielobarwne światło, które miało unosić człowieka ku niebu. Ten kierunek wyznaczała odtąd również wysmukła, strzelista sylwetka budowli. Wiele wieków później taką właśnie architekturą zachwycał się – niewierzący! – Julian Przyboś w niezwykłym wierszu „Notre-Dame”. Poeta dostrzegł we francuskiej świątyni „z miliona złożonych do modlitwy palców wzlatującą przestrzeń”:

Wiem. Obciążone Jezusami krzyże trzeba wyostrzyć w piony budowniczych drabin i swoją wolę, zrównaną z niezgłębionym lazurem, swoją śmierć z ostrołuku trafić – – tam na kluczu sklepienia drga zamknięty pęd strzał – (…) Kto pomyślał tę przepaść i odrzucił ją w górę!

Dostępne jest 26% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.