Wehikuł czasu

Adam Śliwa

|

GN 29/2020

publikacja 16.07.2020 00:00

Sposób na spędzenie weekendu, tęsknota za dawnymi czasami, edukacja czy forma badań naukowych? Tym wszystkim po trochu jest ruch rekonstrukcji historycznej, zwany też żywą historią.

Na rekonstruktorach ciąży duża odpowiedzialność. Dzięki atrakcyjnej formie pokazywania historii taki sposób edukacji mocno wpływa na odbiorców. Na rekonstruktorach ciąży duża odpowiedzialność. Dzięki atrakcyjnej formie pokazywania historii taki sposób edukacji mocno wpływa na odbiorców.
ks. Włodzimierz Piętka /Foto Gość

Dziś widok ludzi w dawnych strojach i mundurach, będących dodatkową atrakcją zwiedzanych zamków, uczestniczących w uroczystościach lokalnych czy prezentujących pełne rozmachu bitwy lub dawne warsztaty rzemieślnicze, nie jest niczym zaskakującym. Ale niezwykle trudno w kilku zdaniach opisać, czym to hobby jest i kim są rekonstruktorzy. Rekonstrukcja, zwana również przez niektórych badaczy odtwórstwem historycznym, jest tak różnorodna, jak różnorodni są ludzie, którzy się nią zajmują. Pochodzą ze wszystkich warstw społecznych, wszystkich opcji politycznych, są w różnym wieku. Różnią ich epoki, które odtwarzają, jak i samo podejście do rekonstrukcji oraz historii.

Rycerze i Indianie

Początków zjawiska, jakim jest rekonstrukcja historyczna, można doszukiwać się już w starożytnych inscenizacjach bitew. Jednak nie jest to do końca trafne porównanie. Dawniej inscenizacje organizowano jako formę przedstawienia teatralnego, a grający aktorzy czy żołnierze nie byli pasjonatami historii (podobnie jak kręcenia scen batalistycznych do filmów nie możemy nazwać rekonstrukcją historyczną). Kiedy więc zaczęła się rekonstrukcja? Dopiero wtedy, gdy stała się hobby, formą spędzania wolnego czasu, poszerzania wiedzy, prezentowania wybranych fragmentów z dziejów. Podkreśla się często walor edukacyjny pokazywania historii przez rekonstruktorów. Oczywiście jest to ważne, ale tysiące ludzi poświęcających swój czas i niemałe pieniądze zajmuje się rekonstrukcją przede wszystkim dla siebie. Same inscenizacje, czyli to, z czym najczęściej kojarzymy rekonstrukcje, są tylko jedną z form aktywności.

Przy takim rozumieniu rekonstrukcji można powiedzieć, że narodziła się ona dopiero w latach 50.–60. XX wieku na zachodzie Europy i w Stanach Zjednoczonych. W Polsce pierwsze poważne inicjatywy pojawiły się w 1977 roku, gdy zorganizowano I Turniej Rycerski na zamku w Golubiu-Dobrzyniu i I Zlot Miłośników Kultury Indian nad Jeziorem Strzeleckim. Jednak rozkwit tej nowej formy spędzania czasu nastąpił dopiero po upadku komunizmu, a dla rekonstruktorów czasów I i II wojny światowej – na początku XXI wieku.

Nie tylko wygląd

Odtwarza się nie tylko spektakularne wybuchy i żołnierską codzienność, ale też życie zwykłych ludzi w dawnych czasach. W Polsce ta właśnie gałąź rekonstrukcji ma sporą reprezentację, jeśli chodzi o pradzieje czy średniowiecze, ale dla młodszych epok wciąż pozostaje w cieniu rekonstrukcji wojskowej. Na Zachodzie tak zwana living history od wielu lat jest za to bardzo popularna i uczestniczą w niej całe rodziny.

Kolejnym ważnym elementem, który umyka ludziom obserwującym to hobby z zewnątrz, jest coś, czego nie widać na pierwszy rzut oka. W rekonstrukcji odtwarza się konkretną sylwetkę: rycerza, rzemieślnika, rzymskiego legionistę, amerykańskiego żołnierza z Wietnamu, szlachcica w kontuszu, artylerzystę czy cywila z lat 30. ub. wieku. Stroje, broń, szczoteczki do zębów z naturalnego włosia, stare aparaty, skórzane sakiewki – to rzeczy tworzące taką sylwetkę tylko w połowie. Równie ważna jest próba odtworzenia sfery niematerialnej. Sposobu zachowywania się, manier, wyszkolenia, mówienia. Dopiero te wszystkie elementy sprawiają, że dana postać jest naprawdę autentyczna.

Czy jednak wszyscy rekonstruktorzy podchodzą do swojego hobby w taki sposób? Niestety nie. Ruch ten jest niezwykle zróżnicowany. Na jednym biegunie są osoby traktujące rekonstrukcje jako badania historyczne. Wertują książki, archiwa, przy nowszych epokach rozmawiają z żyjącymi świadkami, aby jak najlepiej poznać interesujące ich czasy. Wielokrotnie udaje się im również odkryć coś nowego dla historii. Wielu zawodowych historyków często ulega pokusie „przeniesienia się w czasie” i łączy badania naukowe z wcielaniem niektórych rzeczy w życie. Największa część rekonstruktorów bazuje już na znanej wiedzy i rzetelnie przygotowuje swoją sylwetkę, kompletuje wyposażenie i uczestniczy w zlotach, ćwiczeniach czy pokazach. Na drugim końcu są natomiast osoby traktujące to jak chwilową zabawę. Pożyczają potrzebne wyposażenie czy strój, jednak bez odpowiedniego przygotowania nie da się dobrze zaprezentować historycznej sylwetki. Popełniając błędy lub stosując uproszczenia, można przy tym łatwo pokazać widzom nieprawdę.

Niezależnie od poziomu zaangażowania i wiedzy rekonstruktorów na pewno łączy pasja. Wiele osób dziwi się, że uczestnicy inscenizacji najczęściej nie dostają żadnych pieniędzy za swój udział, co najwyżej zwrot kosztów dojazdu. W internecie krąży zabawny rysunek dwóch napoleońskich żołnierzy brodzących w błocie, w deszczu, w poniszczonych mundurach, mówiących do siebie: „I pomyśleć, że w przyszłości ktoś będzie robił to dla przyjemności”.

Liczy się każdy guzik

Rekonstrukcja to drogie hobby. Sam mundur polskiego szeregowego z 1939 roku bez wyposażenia to koszt ponad 1000 zł. Zbroje rycerskie lub husarskie mogą kosztować nawet kilkanaście tysięcy złotych. Pod koniec ubiegłego wieku część przedmiotów była wykonywana samodzielnie lub przerabiano rzeczy współczesne. Dziś polska rekonstrukcja jest coraz bardziej profesjonalna, a na rynku pojawiło się sporo firm szyjących mundury, wykonujących hafty, oznaczenia, kapelusze, zbroje czy repliki broni. Jednocześnie okazało się, jak wiele zawodów czy umiejętności odeszło już bezpowrotnie. Trudno dziś znaleźć szewca, który potrafi naprawić skórzane buty czy podbić je gwoździami chroniącymi podeszwę. Ceny są wysokie, ale w rekonstrukcji każdy element powinien być wykonany z materiałów identycznych jak oryginał i tymi samymi technikami. W żargonie środowiskowym nazywa się to koszernością.

Apetyt rośnie w miarę jedzenia i wielu rekonstruktorów stara się stale dodawać nowe elementy, nowe artefakty i ciekawostki, jak chociażby… czołgi. Ruch rekonstrukcyjny i popularność inscenizacji sprawiły, że pojawił się sens ożywienia muzealnych eksponatów. Czołgi czy ciężarówki są remontowane, aby mogły brać udział w pokazach ruchomych. Powstają też pełnowymiarowe repliki pojazdów, osady czy wielkie obozowiska.

Trudne epoki

Im bliżej czasów współczesnych, tym większe emocje budzi odtwarzanie niektórych jednostek wojskowych. O ile wikinga, francuskiego grenadiera czy nawet pruskiego piechura z Wielkiej Wojny można odtwarzać dosyć bezpiecznie, o tyle już przy II wojnie światowej pojawiają się kontrowersje. Dotyczy to głównie jednostek niemieckiego SS czy radzieckiego NKWD. Wciąż żyją osoby pamiętające, jakich zbrodni dopuszczali się ludzie w takich mundurach, więc rekonstruktorzy tych formacji muszą bardzo uważać, aby swoim zachowaniem nie złamać prawa. Grupy odtwarzające takie jednostki zawsze podkreślają, że odcinają się od totalitarnych ideologii, a odtwórstwo ma podłoże wyłącznie historyczne.

Przed innego typu wyzwaniami stoją także rekonstruktorzy polskiego wojska, zwłaszcza z ostatniej wojny. Dla wielu rekonstruktorów jest to także forma okazania patriotyzmu, a także upamiętnienia żołnierzy, którzy w takich samych mundurach bronili Polski. Często widzowie wymagają także godnego zachowania od człowieka noszącego orzełka na czapce. Dochodzimy tu do kolejnego aspektu działalności rekonstruktorów. Wielu z nich we współczesnych już strojach przemierza szlaki bojowe swoich ulubionych jednostek, czyści groby żołnierskie i miejsca pamięci, a także pomaga żyjącym jeszcze weteranom.

Rekonstrukcja historyczna to tylko hobby, jednak na rekonstruktorach ciąży duża odpowiedzialność. Dzięki atrakcyjnej formie pokazywania historii taki sposób edukacji mocno wpływa na odbiorców. Dlatego stosując uproszczenia lub przez niewiedzę albo złą wolę fałszując historię, można uczynić duże szkody i utrwalać mity, jak chociażby ten o słynnych szarżach kawalerii na czołgi. Jednocześnie oglądając inscenizacje bitew, warto pamiętać, że jest to jednak tylko forma teatru, w której wojna pozbawiona jest całego zła, jakie ze sobą niesie. Rekonstrukcję można więc traktować tylko jako pomoc w poznawaniu historii, a nie jedyne jej źródło.•

Dostępne jest 26% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.