Serialowe mistyfikacje

Edward Kabiesz

|

GN 27/2020

publikacja 02.07.2020 00:00

Seriale, nie tylko te produkowane dla Netflixa, przekazują często widzom fałszywy obraz polskiej rzeczywistości.

Polskie produkcje przeznaczone dla Netflixa i innych portali VOD otrzymują wsparcie budżetowe ze środków publicznych. Na zdjęciu Wiktoria Filus jako młoda Laura w miniserialu  „W głębi lasu”. Polskie produkcje przeznaczone dla Netflixa i innych portali VOD otrzymują wsparcie budżetowe ze środków publicznych. Na zdjęciu Wiktoria Filus jako młoda Laura w miniserialu „W głębi lasu”.
materiały producenta

Wreszcie możemy się czymś pochwalić. Zrealizowany w Polsce dla Netflixa miniserial „W głębi lasu” zajmuje czołowe miejsce w rankingu najpopularniejszych seriali na największym światowym portalu VOD. Nie brakuje też w internecie entuzjastycznych recenzji tego serialu, który – moim zdaniem – nie wychodzi ponad przeciętność, bo zawiera wady wielu podobnych produkcji będących ekranizacjami książkowych bestsellerów. Główną z nich jest watowanie produkcji scenami, które nie mają żadnego znaczenia dla przebiegu akcji, by opowieść rozciągnąć do sześciu, jak w przypadku „W głębi lasu”, czy nawet więcej odcinków. Przede wszystkim osłabiają one napięcie odgrywające przecież w serialu kryminalnym ważną rolę.

To dołożyła polska ekipa

O ile książka Harlana Cobena, będąca podstawą scenariusza, podobnie jak inne taśmowo produkowane przez niego powieści, zaskakuje czytelnika licznymi zwrotami akcji i w miarę spójną konstrukcją fabuły, o tyle serialowa opowieść, niestety, jest nudna. Oczywiście twórcy mogą się tłumaczyć, że w ich serialu równie ważny jak kryminalna zagadka jest kontekst obyczajowy i społeczny, w jakim rozgrywa się akcja, dlatego pierwsza część została aż tak rozbudowana. Dopiero w drugiej części opowieść nabiera pewnej dynamiki, chociaż niektórym rozwiązaniom dramaturgicznym brakuje logiki.

Dostępne jest 17% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.