Waga słów. O LGBT

Tomasz Rożek

Doświadczony polityk używa słów jak kompozytor dźwięków. Każdy ma jakieś znacznie, każdy ma jakąś funkcję. Jeżeli ktoś używa dźwięków nad którymi nie panuje, dźwięków, które później musi odwoływać lub tłumaczyć, znaczy że nie opanował sztuki komponowania. Albo traktuje swoich odbiorców nomen omen instrumentalnie.

Waga słów. O LGBT

Słowa, tak jak dźwięki, mają ogromne znaczenie. Nie pojawiają się przypadkowo, pojawiają się po coś. Rozumiem po co w ostatnich dniach tak często pojawia się temat LGBT w przemówieniach prezydenta i polityków związanych PiSem. W skrócie mówiąc, wyborcom Konfederacji i Krzysztofa Bosaka trzeba jasno pokazać przed jakim dylematem staną przed II turą wyborów prezydenckich. Ich głosy mogą dać zwycięstwo, a ich brak, porażkę. Czy ta strategia będzie skuteczna – okaże się w przyszłości najbliższej. A co z perspektywą dalszą? Słowa które padają i ich interpretacje, nie znikną z chwilą zakończenia kampanii, będą jeszcze długo dźwięczały w przestrzeni publicznej i będą miały konsekwencje. Zapłacą za nie nie politycy, nie ci, którzy komponują prezydenckie i partyjne przekazy. Zapłacą za nie osoby homoseksualne, czyli ci, o których KKK pisze że należy im się szacunek, współczucie i delikatność. 

To naturalne, że przed każdymi wyborami gra polityczna nabiera tempa. To jasne, że do osiągnięcia celu, sztaby strategów wybierają, spośród wielu możliwych, odpowiednie narzędzia (środki). Tylko czy gra wszystkie z tych środków uświęca? Co z odpowiedzialnością za ich użycie w dłuższej niż kampania perspektywie? Czy środki wybrane w tej kampanii nie spowodują, że obiektywnie bardzo trudne dla wielu homoseksualistów (pisze o tym także KKK) życie stanie się jeszcze trudniejsze? Czy tylko ja czuję, że użyte środki są jak paliwo dla tych, którzy w poważaniu mają wspomniany szacunek, współczucie i delikatność?

Wyrwane z kontekstu, przeinaczone, przekręcone. Doświadczony polityk używa słów jak kompozytor dźwięków. Świadomie. Każdy ma jakieś znacznie, każdy ma jakąś funkcję. Nad każdym trzeba się zastanowić, biorąc pod uwagę także inne niż autora interpretacje. Jeżeli ktoś używa dźwięków nad którymi nie panuje, dźwięków, które później musi odwoływać lub tłumaczyć, znaczy że nie opanował sztuki komponowania. Albo traktuje swoich odbiorców nomen omen instrumentalnie. Czy kompozytorowi, dyrygentowi albo solistom poszczególnych sekcji wszystko wolno? Na koncercie najwyżej poczujemy dyskomfort, najwyżej uznamy, że to nie nasza melodia. Ale poza salą koncertową jakiś jegomość nie będzie tracił czasu na filozoficzne, socjologiczne czy teologiczne dywagacje. Nie będzie się zastanawiał nad różnicą pomiędzy osobą a ideologią. Zachęcony własną interpretacją zasłyszanych słów kopnie albo opluje człowieka który ma inne preferencje seksualne niż on. Albo przynajmniej na takiego co na inne wygląda. A może zamiast jegomościa, tym kto uderzy (innym słowem) będzie rówieśnik z klasy, albo członek rodziny?

Tak, kompozytor, mówca odpowiada nie tylko za to co powiedział, ale także za to co usłyszeli jego słuchacze. Jeżeli jest dobry w swoim fachu, potrafi się tym bawić, albo rozkręcając, albo tonując emocje. To czy opłaca się na finiszu kampanii „grzanie” tematu LGBT – to zobaczymy. Ale na pewno nie warto.

PS. Po napisaniu tego tekstu zacząłem się zastanawiać, a może kompozytor, dyrygent, solista zafałszował? Może w szale wiecowego uniesienia powiedział o kilka słów za dużo? Każdemu z nas, czasami zdarza się przecież „popłynąć”. "Szanowni państwo, podczas wczorajszego wiecu, w mojej wypowiedzi pojawił się wątek osób homoseksualnych. To delikatna sprawa więc chciałbym być dobrze zrozumiany. Jako prezydent nie zgodzę się na adopcje dzieci przez pary homoseksualne, ale równie zdecydowanie nie godzę się na gardzenie i opluwanie moich współobywateli”. Tyle tylko, że ja nie słyszałem tego ani z ust głowy państwa, ani z ust innych polityków jego obozu. Stwierdzenia niedopuszczalne w ostatnich dniach były powtarzane wielokrotnie. I choć część z nich była rzeczywiście przeinaczana, były i takie, które nigdy nie powinny paść w przestrzeni publicznej. Osoby homoseksualne mają taką samą godność jak osoby heteroseksualne i aż nie chce mi się wierzyć, że trzeba to pisać. A pisząc to, wcale nie muszę być zwolennikiem wszystkich rozwiązań proponowanych przez ich środowiska.