Jak wybrać duchowego przewodnika?

Marcin Jakimowicz

Najlepiej, żeby był suspendowany, obłożony karą. Ważne, by wchodził w narrację lękową, znał świeżutkie prywatne objawienia, nawet te nieuznane przez Kościół i cytował wywiady Jana Pawła II, których nigdy nie udzielił.

Jak wybrać duchowego przewodnika?

Najlepiej, żeby był suspendowany, obłożony jakąś karą kościelną albo chociaż opuścił zgromadzenie, dorabiając do tego pobożną ideologię i dorzucając garść profetycznych sensacji. Wtedy jest wiarygodny. Na pierwszej linii frontu walczy z bezlitosną hierarchią i opierając się na dogmacie własnej nieomylności, punktuje wszelkie błędy, które znajduje w oficjalnym nauczaniu Kościoła.
Dobrze byłoby, gdyby wchodził w narrację lękową i straszył, bo dziś ludzie niczego się już nie boją.

Ważne, by słowo „kara” padało częściej niż „miłosierdzie”. Nikt nie potrzebuje pluszowego chrześcijaństwa.

Świetnie, gdyby znał świeżutkie prywatne objawienia nawet te, których Kościół jeszcze nie uznał (komu to przeszkadza?). Ważne, by cytował wywiady Jana Pawła II, których nigdy nie udzielił (przecież i tak doskonale wiemy, co sądził o świętokradczej Komunii na rękę! Trzeba umieć czytać między wierszami!).

I dobrze, gdyby zaznaczał, że jest prześladowany (przez hierarchię, biskupów, przełożonych, współbraci), bo jednak głos dobiegający z barykady ma większą siłę rażenia

I musi być śmiertelnie poważny. Święty Paweł piszący o tym, by „nieustannie się radować”, nie miał pojęcia o kryzysie Kościoła XXI wieku.

Stosuj te zasady, a znajdziesz przewodnika. Może do Boga cię nie podprowadzi, ale na pewno utwierdzi cię w twym przekonaniu.