Pierwszy wspólny egzamin

Agata Puścikowska

|

GN 23/2020

publikacja 04.06.2020 00:00

Nie przełożyli ślubu, mimo że ryzykowali. Teraz… cieszą się i mówią: warto było.

Adrianna i Łukasz Bardzińscy wzięli ślub  w maseczkach. Adrianna i Łukasz Bardzińscy wzięli ślub w maseczkach.
adrianna jankowska

Ślub przygotowywali długo. Wszystko było dobrane, dograne i zapięte na ostatni guzik. Aż nagle wybuchła epidemia. I co dalej? Zmienić datę, odwołać? Wziąć cichy ślub, choć przecież rodzina ogromna? Jak poradziły sobie i radzą pary, którym przyszło ślubować miłość, wierność i uczciwość małżeńską w czasie epidemii koronawirusa? Dla wielu czas pandemii był czasem prawdziwej wiary, nadziei i miłości. Czasem pozytywnej próby.

Na miłość zawsze jest czas

Adrianna i Łukasz Bardzińscy. Małżeństwo od prawie dwóch miesięcy. Brali ślub wtedy, gdy w kościele mogła być tylko garstka osób, a oni wchodzili do świątyni w maseczkach.

– Długo łudziliśmy się, że coś się zmieni. Chcieliśmy zwyczajnego wesela z udziałem rodziny, przyjaciół i znajomych. Wszystko mieliśmy przygotowane: salę, DJ-a, fotografa – opowiada Adrianna. – Jednakże to ślub, sakrament był dla nas priorytetem, a zabawa sprawą wtórną.

– Nawet przez chwilę nie pomyśleliśmy o przełożeniu ślubu – dodaje Łukasz. – Pod znakiem zapytania stała jedynie liczba gości. Z oczywistych względów trzeba było ją mocno zmniejszyć. Musieliśmy też zmienić świadka, który na stałe mieszka w Szwecji i nie mógł dojechać.

Co na to wszystko rodzina? Rodzice? – Przyznam, że często pojawiały się pytania, pełne obaw i troski. Jednocześnie bardzo nas wspierali. Dla mnie trudnym doświadczeniem był fakt, że zabrakło przy mnie mojej siostry i dwójki siostrzeńców, którzy mieszkają na drugim końcu Polski. Ale przecież łączyliśmy się duchowo – opowiada Adrianna.

Ślub odbył się tydzień po Wielkanocy. W kościele, prócz młodych, byli obecni ich rodzice. Wszystko działo się z zachowaniem środków ostrożności, zgodnie z prawem.

– Z planów wielkiego wesela oczywiście nic nie wyszło. Zrobiliśmy obiad weselny dla rodziców. Przygotowaliśmy playlistę „do kotleta”, a zatańczyliśmy pierwszy taniec, którego uczyliśmy się od dawna. Owszem, brakowało nam osób bliskich, z którymi by się pobawiło i potańczyło. Ale… to wszystko przed nami – śmieje się Łukasz.

Młoda para planuje już rocznicę i wspólne świętowanie. Za niecały rok chcą zrobić imprezę dla gości. Powoli też zaczynają myśleć o podróży poślubnej. Może pojadą już we wrześniu w rejon Morza Śródziemnego? Wszystko zależy od rozwoju sytuacji.

Adrianna z Łukaszem cieszą się, że epidemia nie zatrzymała ich planów. – Najważniejsze, że jesteśmy już razem jako mąż i żona. To jest dowód na to, że jak czegoś się pragnie, to można to osiągnąć. A miłość jest większa niż koronawirus. Cała ta sytuacja była dla nas sprawdzianem: należy z pokorą przyjmować różne sytuacje. To taki przedsmak życia małżeńskiego. Zdaliśmy pierwszy sprawdzian ze wspólnego życia – cieszą się.

Okiem fotografa

Paweł Nawrocki z narzeczoną Zosią zaplanowali ślub już wiele miesięcy temu na 15 sierpnia. – To dla nas ważna data. Niejako „otrzymaliśmy” ją wraz ze Słowem: „oto mężczyzna opuści matkę swoją”, po rekolekcjach. I nie chcieliśmy jej zmieniać – opowiada Paweł. – Mimo to w marcu, gdy wybuchła epidemia, zastanawialiśmy się chwilę, czy nie przełożyć ślubu. Jednak chęć bycia razem zwyciężyła lęk. Mimo że marzeniem Zosi było, by w czasie ślubu towarzyszyła nam cała rodzina i przyjaciele, zrozumieliśmy, że musimy być elastyczni.

Pan Paweł jest fotografem. Epidemia uderzyła mocno w jego branżę. Współpraca z firmami została zawieszona, wielu zleceniodawców zrezygnowało z usług. – Dotyczyło to często także ślubów, chociaż większość par tylko zmieniła termin: przełożyła uroczystości na jesień lub na przyszły rok. Wszystko to było trudne. Ulżyło nam wszystkim utrzymującym się m.in. z wesel, gdy obostrzenia zostały poluzowane i ogłoszono, że na przyjęciu może się bawić do 150 osób. To spowodowało, że wiele par znów dzwoni i próbuje wrócić do dawnych terminów. My z narzeczoną wracać nie musimy. Po prostu radośnie czekamy na sierpień.

Sakrament najważniejszy

Weronika Krupa i jej narzeczony Piotr ślub biorą w czerwcu. Czy myśleli, by uroczystość przełożyć? – Nigdy, bo przecież nie było przeciwwskazań, by zrobić skromną uroczystość w kościele – mówi Weronika. – Dla nas ślub i wesele nie są tożsame. Najważniejszy jest sakrament. Przyznam, że gdybym miała ślub przełożyć, sama przed sobą nie potrafiłabym tego wytłumaczyć. Jedynie zastanawialiśmy się nad przełożeniem wesela, by mogła spotkać się cała rodzina, ale żeby było bezpiecznie. Teraz to już niepotrzebne, bo planujemy wesele właśnie na 150 osób.

Weronika i Piotr wpłacili na wesele dużą zaliczkę. Gdyby mieli je przełożyć na przyszły rok, pieniądze zostałyby zamrożone. Cieszą się, że do tego nie doszło.

Dominika i Krzysztof ze Szczecina zaplanowali ślub na 18 lipca. – Myśleliśmy o przełożeniu uroczystości na jesień, ale obawialiśmy się, co będzie, jeśli właśnie wtedy przyjdzie druga fala zachorowań. Postanowiliśmy więc po prostu zostać przy pierwotnym terminie i wyprawić skromniejsze przyjęcie – opowiadają. – Nasi znajomi, dla których liczyło się weselisko na 300 osób, poprzekładali daty. Dla nas najważniejszy był ślub. I jakimś cudem wszystko się dobrze złożyło.

Aktor Piotr Bondyra ślub zaplanował na sierpień. – Teraz sakrament, a wesele będzie za rok, w rocznicę. Goście będą się czuć komfortowo, co jest dla nas istotne. Nie chcieliśmy przenosić ślubu na przyszły rok. Kolejny rok oddzielnie zatrzymałby wszelkie nasze plany, łącznie z ewentualnym powiększeniem rodziny. Nie ma sensu czekać jeszcze jednego roku w narzeczeństwie. Jesteśmy gotowi już teraz.

Skromny ślub odbędzie się w Serafinowie, w 300-letnim drewnianym kościółku pod wezwaniem św. Rozalii. – Dowiedzieliśmy się niedawno, że ten kościółek powstał w ramach podziękowania za uchronienie przed zarazą. Mamy więc wyjątkową patronkę! A za rok weselisko. Najwyżej poszerzymy nieco suknię ślubną Doroty lub… odbędzie się wraz z chrzcinami.

Miała być transmisja online

Żaneta Wawrzyniak i jej narzeczony Michał pobiorą się w sierpniu. Tak jak zaplanowali. – Wcześniej planowaliśmy transmisję online. Teraz po prostu zaprosimy gości do kościoła – mówią.

Aleksandra Burdziak przełożyła wesele z czerwca na październik. Ślub ma być w czerwcu. – Teraz jednak, kiedy sytuacja się zmieniła, zastanawiamy się, czy nie wrócić z weselem do terminu czerwcowego. Sporo było zamieszania ostatnio w naszym życiu. Ale może uda się połączyć sakrament i wesele? – zastanawia się pani Aleksandra.

Duszpasterz narzeczonych, ks. Robert Wielądek, który prowadzi od lat kursy przedmałżeńskie, twierdzi, że wiele par z powodu koronawirusa musiało przejść małżeński chrzest bojowy. Wszelkie plany trzeba było na bieżąco weryfikować, zmieniać i w tej trudnej sytuacji decydować o tysiącu spraw. – Dlatego nie chciałem im dokładać stresu i od razu przeniosłem kursy przedmałżeńskie oraz poradnię do internetu. Właśnie zaczynam przygotowywać czwarty kurs. W czasie epidemii skorzystało z takiej formy kursów około 250 par z samej tylko Warszawy. Ważne było dla mnie, by młodych uspokoić, żeby mieli poczucie, że ktoś jest po ich stronie. Na początku swej wspólnej drogi musieli przejść przez sytuację wyjątkową. I moim zdaniem dali radę.•

Dostępne jest 31% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.