Dobry pedofil i zły pedofil?

Agata Puścikowska

|

GN 22/2020

Dwa filmy o pedofilii. Dwa filmy o straszliwej przemocy wobec dzieci. Dwa filmy o ludziach niegodnych i podłych. Dwa filmy o pewnym schemacie niszczenia dziecka. Ten schemat jest arcypodobny, chociaż okoliczności oczywiście inne. Dwa filmy o upadku dorosłego człowieka, źle uformowanego i czującego się panem, władcą. Dwa filmy o bezkarności przestępców i bezradności ofiar.

Dobry pedofil i zły pedofil?

Tak to widzę. Ale chyba coś mam z oczami lub sercem i rozumem. Bo gdzie okiem i uchem sięgnąć, tam trwa jakaś przedziwna wyliczanka i porównywanie. Licytacje, który film prawdziwszy, który przestępca gorszy. A co najstraszniejsze chyba: czy wszystkie ofiary są ofiarami. Bo może część z nich „sama tego chciała”?! I dywagacje, że niektóre dzieci są tak amoralne, że wręcz ponoszą winę. Otóż nie! Dzieci, ofiary pedofilów, zawsze pozostaną ofiarami.

Niektóre dyskusje wokół dwóch filmów o pedofilii przypominają żenującą licytację, „która pedofilia jest bardziej pedofilska” i kto jest mniej, a kto bardziej winny. Kto skrzywdził dziecko naprawdę, a kto tylko troszeczkę. Kto chciał, a kto został sprowokowany lub nie miał świadomości. Od takich rozważań po prostu mdli. Pedofilia zawsze jest zbrodnią.

Przykre, że ten podział przebiega, jak się wydaje, głównie po linii politycznej. Po linii „nasi–wasi”. „Nasi” to oczywiście ci „lepsi”. „Wasi”, rzecz jasna, gorsi. W obie strony. Przerzucanie odpowiedzialności jak gorącego kartofla pokazuje z całą brutalnością, że jako społeczeństwo jesteśmy pozbawieni elementarnej wrażliwości, a dla wielu z nas autentyczne dobro dziecka jest na drugim planie.

Nie jest ważne, kto robił te filmy. Czy „nasi”, czy „wasi”. Nie jest ważne, czy lubię braci Sekielskich („Zabawa w chowanego”), czy Sylwestra Latkowskiego („Nic się nie stało”), czy może nie lubię żadnego z nich. W obu przypadkach ważny jest obraz i przekaz. Obraz pokazuje tragedię dzieci. Przekaz jest jasny: koniec z tym procederem, walczmy. Walczmy wszyscy, spójnie i wspólnie, by bronić nasze dzieci. Również by działać profilaktycznie. Bo to – zapewne – jest najlepszy oręż.

Ile jeszcze trzeba czasu, byśmy na pedofilię spojrzeli bez ideologii, głupawych wojenek w tle i traktowania jej jako elementu walki politycznej, religijnej czy światopoglądowej? Ile czasu potrzeba, by każdy z nas, dorosłych, po prostu miał w sercu, oczach i umyśle na pierwszym miejscu dziecko? Jako społeczeństwo potrzebujemy moralnej odnowy i spojrzenia w głąb siebie. Dla dobra naszych dzieci, ale i siebie samych. Tu nie walczymy „tylko” z pedofilią. Tu walczymy o nasze człowieczeństwo.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.