Mało nas?

Marcin Jakimowicz

Ostatnie miesiące są lekiem na naszą makromanię i liczenie wiernych w tysiącach. Na refren pobożnej mantry: „Mało nas, mało nas” Bóg odpowiada: „wystarczy”.

Mało nas?

Czas epidemiologicznego pozamykania to próba wiary dla wielu znajomych księży. Zostali, jak my wszyscy, obnażeni. Ci, którzy wcześniej skrzętnie maskowali kryzys duszpasterską gonitwą i roboczogodzinami katechezy, przeżywają bolesne oczyszczenie.
Kościoły nie pękają w szwach. Ostatnie dwa miesiące są lekiem na naszą polską makromanię i liczenie wiernych w tysiącach (a w czasie pielgrzymek w dziesiątkach tysięcy). Mam wrażenie, że w czasie gdy dostęp do szerokich mas wiernych został ograniczony, Jezus zwraca uwagę na to, że podstawowa, najważniejsza relacja nie leży na linii prezbiterzy – wierni (szkoła, katechezy, nabożeństwa), ale Jezus – prezbiter. Jeden do jeden. To z tej relacji mają wypływać wszystkie inne.

Mało nas? Naprawdę? Czytam o potężnej armii Gedeona. Trzydzieści dwa tysiące wojowników. Robi wrażenie? Nie na Bogu. Ten, jak czytamy w siódmym rozdziale Księgi Sędziów, nie zna się na naszej wojennej strategii. Dokonuje selekcji niezrozumiałej dla otoczonego tabelkami i statystykami człowieka. Z 32 tysięcy Izraelitów aż 31700 odsyła z kwitkiem do domu. „Zbyt liczny jest lud przy tobie, abym w jego ręce wydał Madianitów, gdyż Izrael mógłby przywłaszczyć sobie chwałę z pominięciem Mnie i mówić: Moja ręka wybawiła mnie”.
Pozostaje trzystu. Gedeon słyszy: „Przy pomocy tych trzystu mężów wybawię was i w ręce twoje wydam Madianitów”. Muszę pisać, jak zakończyła się ta historia?