"Zaufajcie Wspomożycielce, a zobaczycie, co to są cuda"

Małgorzata Gajos

publikacja 24.05.2020 00:00

Świadectwa o doświadczaniu obecności Maryi w życiu i wyproszonych przez Nią łaskach.

"Zaufajcie Wspomożycielce, a zobaczycie, co to są cuda"   Witraż ukazujący Maryję Wspomożycielkę Wiernych w SOSW w Tarnowskich Górach.

"Maryja Wspomożycielka przez swego Boskiego Syna uczyniona została
pośredniczką łask i cudów zsyłanych przez Najwyższego "

W zeszłym roku przyszedł mi do głowy pomysł, by zebrać świadectwa osób, które wyprosiły przez wstawiennictwo Maryi Wspomożycielki Wiernych (Uroczystość przypada zazwyczaj 24 maja, ale w tym roku ze względu na Wniebowstąpienie, obchodzimy 25 maja) łaski albo które doświadczają Jej obecności w życiu. W tym roku też to za mną chodziło, ale muszę się przyznać, że nie umiałam się za to zabrać.

Matka Boża chyba jednak nie zamierzała odpuścić, bo dostałam niespodziewanie wiadomość od znajomej, która napisała mi, że chciałaby się w tym roku podzielić swoim świadectwem. Nie pozostało mi nic innego, jak się wziąć w garść i zacząć myśleć, kto jeszcze może chciałby podzielić się swoją historią.

Sama też poczułam się trochę wywołana do odpowiedzi. No bo, jak to tak.... innych "męczę", by się dzielili, a ja co?

Maryja w moim życiu? Jest w nim od początku. Dosłownie. Moje poczęcie miało miejsce w Jej urodziny, a moje urodziny wypadają w miesiącu maryjnym i jakoś zawsze bliska była mi litania loretańska. Tytuł Wspomożycielki stał mi się zdecydowanie bliski, gdy moje życie złączyło się z rodziną salezjańską. Chyba sporym zaskoczeniem było dla mnie również odkrycie figury Wspomożycielki przy mojej parafii. Maryja wyprosiła mi m.in. pracę, w czasie, gdy wcale nie byłam pewna, że ją będę mieć zaraz po studiach. Myślę, że Ona też swoją cichą obecnością prowadziła mnie wraz ze św. Janem Bosko, by zostać świecką salezjanką współpracowniczką. Wielokrotnie zwracałam się do Niej w różnych sprawach, odmawiając Nowennę. Lubię tę modlitwę. Potrafiła przynieść mi ukojenie, gdy miałam bardzo mieszane uczucia. Przynosiła rozwiązania, gdy bardzo ich potrzebowałam. Pamiętam wyproszone łaski, które przywołują uśmiech na usta. Z perspektywy czasu dostrzegam pewne wydarzenia, które wcześniej w ogóle wydawały mi się nieistotne. A Maryja się przypominała, że jest tuż obok i towarzyszy. 

Ks. Bosko podkreślał "Zaufajcie Wspomożycielce, a zobaczycie, co to są cuda". Na kolejnych stronach zebrane świadectwa. 

"Zaufajcie Wspomożycielce, a zobaczycie, co to są cuda"   Pixabay

Od pewnego czasu nie odstępowała mnie myśl, że jednak warto napisać swoje świadectwo związane ze Wspomożycielką.

Ks. Bosko mawiał: “Zaufajcie Maryi Wspomożycielce, a zobaczycie co to są cuda”. No właśnie cuda. Ja ich nie dostrzegałam, nie potrafiłam znaleźć konkretnych powodów... Zastanawiałam się czy moje modlitwy są wysłuchiwane, czy serio proszę o takie rzeczy, które Bogu nie są jednak miłe. 
Mam kilku wspaniałych orędowników w niebie, do których zawsze zwracam się o pomoc. Jedną z nich jest Maryja Wspomożycielka. Już rok temu zostałam poproszona o napisanie świadectwa, niestety albo właśnie stety odmówiłam. Dlaczego wtedy nie napisałam? Bo myślałam sobie, że przecież nie doświadczyłam cudu rodem z Kany Galilejskiej, więc w zasadzie nie byłoby o czym pisać. Teraz uważam, że było to samolubne i niewłaściwe, dlatego postanowiłam się czymś podzielić. 

Od pewnego czasu nie odstępowała mnie myśl, że jednak warto napisać swoje świadectwo związane ze Wspomożycielką. Czułam, że zawiodłam i jeśli nic nie napiszę to tak, jakbym odrzuciła wszystkie łaski, jakich dostąpiłam za Jej pośrednictwem. Musiał minąć rok żebym zrozumiała, że cuda zdarzają się każdego dnia. W tym, że rano wstajesz, możesz otworzyć oczy i że zwyczajnie żyjesz - to wszystko jest cudem. Świat pędzi nie wiadomo dokąd, a my czując nieustającą presję nie dostrzegamy, jak wiele mamy. Przyznam się, że czas w jakim obecnie się znajdujemy to dla niektórych wielka łaska. Można złapać oddech, ale również zastanowić się nad sensem własnego życia. Być może przewartościowanie go sprawi, iż poczujemy się nareszcie dobrze sami ze sobą. Natomiast, ja nabrałam dystansu do wszystkiego, do relacji jakie mnie łączą z Bogiem, z najbliższymi - ogarnął mnie spokój bo okazuje się, że na niektóre rzeczy nie mamy wpływu i musimy pozwolić płynąć im we własnym tempie. To trudne, ale potrzeba pokory, by zrozumieć, że nie wszystko możemy kontrolować. I bardzo dobrze. A ja taka byłam, nadal jestem, ale już bardziej spokojnie i z wielką ufnością spoglądam na wszystko dookoła. Poza tym, wszystko jest po coś.

Maryja w moim życiu odgrywa bardzo istotną rolę. Od 10 lat jestem związana z rodziną Salezjańską, a co za tym idzie z księdzem Bosko również. To właśnie On nauczył mnie jak mam kochać Maryję, jak mam Jej wszystko zawierzać i prosić o pokój serca, którego ciągle mi brakowało. Odkąd dowiedziałam się, że każdego roku dokładnie 24 maja mamy niezwykłe święto postanowiłam odmawiać 1000 razy w pewnych intencjach modlitwę: "Maryjo Wspomożenie Wiernych, módl się za nami". I tak przez kilka już lat. Krótka, treściwa i jak najbardziej pomocna modlitwa. W pierwszym roku odmawiałam ją sama, ale w następnych postanowiłam modlić się z bliską memu sercu osobą, bo nie ukrywam, że z nią wiązały się moje intencje. 

Jestem świadoma tego, że modlitwa nie polega na tym, że jedynie się o coś prosi a Bóg za pośrednictwem świętych do których się zwracamy, sypie łaskami jak z rękawa. Patrząc z perspektywy ubiegłych lat, jestem niemal pewna, że właśnie moje modlitwy zostały wysłuchane - o zmianę stylu życia chłopaka, który nie był święty, był wręcz niegrzeczny, ale o dobrym sercu, które zawsze w nim kochałam. To właśnie z Nim modlę się każdego 24 maja. Mój chłopak jest “po przejściach” - problemy w domu, złe towarzystwo, narkotyki, brak ogarnięcia życiowego itd. Wielokrotnie, chciałam zakończyć relację, ponieważ nie widziałam w tym dalej sensu, za bardzo przeżywałam każdy jego upadek. Jednakże, gdy działo się źle “ktoś z góry” po prostu nie pozwalał mi na to. Pamiętam, gdy zmęczona wszystkimi “wybrykami” i obojętna na to, co dalej będzie, modliłam się słowami: “Boże pozwól mi Go kochać z całych sił, albo daj siłę by odpuścić tę relację”. Nie umiem racjonalnie tego wytłumaczyć, ale nagle poczułam, że jednak nie mogę odpuścić.
 
Ja, oczywiście też święta nie jestem, ale jak miałam okazję to zawsze jeździłam na pielgrzymki, spotkania formacyjne i nieustannie prosiłam Maryję, podczas modlitwy o to by w końcu mogło być tak, abyśmy potrafili razem czynić coś dobrego dla innych. Byśmy byli taką dobrą parą, a w przyszłości byśmy stworzyli rodzinę Bogiem silną. To moje marzenie. I podczas jednego z takich spotkań usłyszałam zdanie, które odmieniło mnie na zawsze, a mianowicie: Ci którzy najbardziej potrzebują naszej miłości, najtrudniej jest kochać. Zrozumiałam, że jestem potrzebna. Starałam się od tej pory nie tylko zmieniać chłopaka, ale i siebie. Swoje nastawienie, zaczęłam bardziej być, a nie oceniać i narzekać. Postanowiliśmy, że zawsze w maju w Święto Wspomożycielki zawsze będziemy odmawiać tę “krótką” modlitwę tysiąc razy. W międzyczasie, byłam również ze swoją intencją we Włoszech u stóp Cudownego obrazu Maryi Wspomożenia Wiernych i tam również prosiłam o wiele łask.  Lata mijają, a my nadal razem, co ważne jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi. Łatwo jest się skupiać na tym co jest złe, co nam w życiu nie wyszło. Jednakże, z całą pewnością uważam, iż skupiając się na dobrych rzeczach i na wdzięczności za te najprostsze - życie staje się o wiele bogatsze duchowo i przede wszystkim pełne pokoju.

Obecnie, wraz z narzeczonym planujemy założyć rodzinę i chcemy dalej wzrastać w wierze. Nie jest łatwo, zapewne nikt nie ma życia usłanych różami, ale nie mogę narzekać. Jestem niezwykle wdzięczna za to, co mam. To co było kiedyś, a to jak jest teraz to spełnienie marzeń. Tyle rzeczy zmieniło się na lepsze. Mamy dobrą pracę, częściej się spotykamy i dbamy by było dobrze w naszym związku, staramy się również być dobrymi chrześcijanami, ale to trudna i wymagająca droga. Często też, zdarzają nam się upadki, jednakże ufam że Maryja i reszta Świętych Orędowników w niebie, do których się zwracamy, pomogą nam we wszystkim, co nas spotyka. Ponieważ dla Boga nie ma nic niemożliwego. 
Chwała mu za to, jak również za Maryję, która jest najlepszą MAMĄ na świecie! Amen 
Agnieszka, narzeczona

"Zaufajcie Wspomożycielce, a zobaczycie, co to są cuda"   Pixabay

Modliłem się za kogoś innego, a Maryja za wytrwałość i za te "ufaj" dała mi poczuć, że naprawdę jest moją Mamą.

Od dwóch lat jestem zakochany w Nowennie Pompejańskiej. W nowicjacie wyraźnie mówiłem, ta nowenna nie jest dla salezjanów. To za dużo. To jest błąd. Nowenna Pompejańska jest dla zakonnika klauzurowego, dla kapłana diecezjalnego i dla osoby świeckiej. Nie wiem, ile mam już skończonych nowenn, prawdopodobnie 4, ale szczerze od dwóch już nie liczę. Jedna zapadła mi w pamięci bardzo dobrze. Modliłem się w niej w pewnej intencji, dla mnie bardzo ważnej. Zły Duch w czasie odmawiania nowenny męczył mnie myślami, że to nie ma sensu, że moja modlitwa przynosi odwrotne skutki. Nie powiem, rzeczywiście tak było. Jednak słyszałem w głębi siebie "ufaj". Wierzę, że ta modlitwa kiedyś wyda owoc, o który prosiłem. Jednak okazało się, że wydała już inny, o którym nawet nie myślałem. Ta nowenna jeszcze bardziej zjednoczyła mnie z Maryją. Po jej skończeniu poczułem prawdziwie jej obecność w moim życiu. Modliłem się za kogoś innego, a Maryja za wytrwałość i za te "ufaj" dała mi poczuć, że naprawdę jest moją Mamą. Wiem, że nie jest w to łatwo uwierzyć. Nie potrzebuję, żeby ktokolwiek mi wierzył. Ja wiem co przeżyłem.
kl. Bartosz Balcerzak, salezjanin

"Zaufajcie Wspomożycielce, a zobaczycie, co to są cuda"   Pixabay

Maryja z nieba wysłuchuje każdą prośbę i spełnia ją zgodnie z wolą Bożą… Więc modliłam się o właściwy wybór drogi życia…

Dla mnie takim cudem, spełnionym marzeniem był udział w Dniach Duchowości Rodziny Salezjańskiej w Turynie, gdzie mogłam zobaczyć początki duchowości, którą ukochałam. Być w miejscach, gdzie żył ks. Bosko szczególnie w Valdocco i Bazylice Maryi Wspomożycielki Wiernych. Wyjazd ten był dla mnie dziękczynieniem Bogu i Maryi Wspomożycielce za opiekę i prowadzenie na drogach mojego życia. U Najwyższego nie ma przypadków… jestem z parafii, której patronuje Najświętsza Maryja Panna Wspomożycielka Wiernych. Od dziecka uczestniczę w odpustach parafialnych ku Jej czci, w sercu pozostały śpiewane do Niej pieśni… Kiedy zastanawiałam się nad drogą powołania, odkryłam, przecież jestem Córką Maryi Wspomożycielki od urodzenia z racji miejsca zamieszkania. Pamiętam, jak Siostry Salezjanki mówiły, że w dniu 24.05. Maryja z nieba wysłuchuje każdą prośbę i spełnia ją zgodnie z wolą Bożą… Więc modliłam się o właściwy wybór drogi życia… Moja prośba została wysłuchana tak, jak Bóg chciał, znalazłam miejsce, w którym jestem szczęśliwa. I choć na drodze realizacji mojego powołania też pojawiły się pytania, zwracałam się do Maryi z prośbą, o rozeznanie co jest w tym momencie najlepsze, w niedługim czasie dostawałam odpowiedzi. Jestem Bogu wdzięczna za dar bycia w Rodzinie Salezjańskiej, w której zmierzam ku świętości.
Anna, nauczycielka religii

"Zaufajcie Wspomożycielce, a zobaczycie, co to są cuda"   Pixabay

Ona zna życie i wie, że wtedy szczególnie trzeba być przy Jezusie.

Kim jest dla mnie Maryja? Jest dla mnie przede wszystkim wzorem… wzorem życia. Pokazuje mi jak przyjmować wolę Boga, w pokorze, wielkiej otwartości i zaufaniu, zwłaszcza gdy wszystko układa się nie po mojej myśli.  Jest wzorem słuchania Boga, oddania i powierzenia się w pełni Jemu. Ona wie, że Bóg zawsze chce dobra dla człowieka. I wiem, że ja lepszego planu na siebie nie wymyślę niż ten, który ma dla mnie Bóg.

Jest dla mnie wzorem bycia blisko przy Jezusie, nawet w ciężkich momentach życia, gdy wszystko idzie nie tak, jakby się chciało i codzienność stawia trudne wymagania. Droga krzyżowa, męką, śmierć… Ona zna życie i wie, że wtedy szczególnie trzeba być przy Jezusie. Narodzenie Jezusa, zmartwychwstanie, zesłanie Ducha Świętego… momenty ogromnej radości i Ona uczy, żeby dziękować za to wszystko! Ona uczy mnie codzienności, jak w tych zwykłych momentach życia, odnajdować Jezusa, tak jak Ona znalazła Go w świątyni, gdy się zgubił podczas pielgrzymki do Jerozolimy. Uczy ufać i prosić Jezusa o to, co może się wydawać niemożliwe, jak to miało miejsce w Kanie Galilejskiej, kiedy On zamienił wodę w wino. Ona uczy kochać Jezusa aż po krzyż i wierzyć, że On swoją miłością może przemieniać szarą codzienność.

Może nigdy nie doświadczyłem wyproszenia przez Nią u Boga jakiegoś szczególnego daru czy uzdrowienia, ale jednak mam takie przeświadczenie, że Ona jest zawsze gdzieś obok. Tak jak była, kiedy zaczynałem rozeznawać swoje powołanie i wtedy wyjątkowo dużo modliłem się na różańcu. Wierzę też w słowa ks. Bosko, który mówił, że to Maryja przyprowadza do zgromadzenia salezjańskiego. I wiem, że to Ona mnie tutaj przyprowadziła, ale też stale towarzyszy i uczy mnie życia… z Jezusem.
diakon Adrian, salezjanin

"Zaufajcie Wspomożycielce, a zobaczycie, co to są cuda"   Pixabay

Wierzę, że Pan Bóg za pośrednictwem Maryi ludzi sobie wybiera.

To takie ekspresowe świadectwo o tym, że Pan Bóg za pośrednictwem Maryi - wierzę - ludzi sobie wybiera. Przyszłam na świat  15 maja. Od kiedy pamiętam, mama mówiła mi, że nie urodziłam się w terminie. Ona uważała, że za wcześnie, a lekarze, że za późno. Imieniny mam 24 maja i nie podobało mi się to, że pomiędzy jest 9 dni różnicy. Rozumiem tydzień, ale 9 dni? Dopiero kiedy byłam już w Zgromadzeniu, zrozumiałam, że 15-sty maja to pierwszy dzień nowenny do Maryi Wspomożycielki, a 24-ty to największe jej święto, a w naszym Zgromadzeniu uroczystość.

Tak więc zanim zdecydowałam się, że wstąpię do salezjanek, Bóg mnie już wybrał. Na mnie spełniają się słowa: "Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał - aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go poprosicie w imię moje" (J 15, 16). 

Spełniają się te słowa podwójnie, ponieważ nie tylko zostałam wybrana prze Niego, ale i noszę imię, które oznacza, że Bóg jest łaskawy, daje łaskę... i dał! Łaskę życia i powołanie do Córek Maryi Wspomożycielki. 
s. Joanna Janiszewska, salezjanka

"Zaufajcie Wspomożycielce, a zobaczycie, co to są cuda"   Pixabay

Mogę z całą pewnością powiedzieć, że Maryja dokonuje niezwykłych rzeczy.

Wychowywałem się pod płaszczem Wspomożycielki, która jest patronką mojej rodzinnej parafii. Pamiętam, że kiedy uczęszczałem do gimnazjum zacząłem brać udział w cotygodniowych nowennach ku jej czci - nie było chyba tygodnia kiedy bym  nie poszedł na to nabożeństwo. Bardzo się z Nią związałem. Jeden z salezjanów, pracujących w mojej parafii zachęcił mnie, abym to Ją prosił o dobry wybór drogi życia. I tak zrobiłem.

Moją intencją, którą przedstawiałem u jej stóp było właśnie to, abym wybrał odpowiednią drogę życia. To jej zawdzięczam  to, że jestem salezjaninem. Jej zawdzięczam ten dar i wierzę, że to dzięki Jej wsparciu jestem tym kim jestem. Patrząc na swoją przeszłość i mając w głowie słowa ks. Bosko "zaufajcie Wspomożycielce, a zobaczycie co to są cuda" mogę z całą pewnością powiedzieć, że Maryja dokonuje niezwykłych rzeczy. Oręduje u Pana i wyprasza szczególne łaski.
kl. Mateusz Papierz, salezjanin

"Zaufajcie Wspomożycielce, a zobaczycie, co to są cuda"   Pixabay

Wierzę, że mój chrześniak jest żywym cudem, wybłaganym przez Matkę Bożą.

Jestem Salezjaninem Współpracownikiem, dla mnie kroczenie drogą za Księdzem Bosko jest istotne. A on, jako przewodnik, wskazał nam piękny drogowskaz, który prowadzi ku Panu Bogu – Maryję Wspomożenie Wiernych. Wspomożycielka to szczególna orędowniczka, zawdzięczam jej wiele – a przede wszystkim życie mojego chrześniaka… 

Moja bratowa miała problemy z ciążą, bardzo poważne. Ale udało się – do wszystkich dotarła wiadomość, że będzie dzidziuś! A niedługo później kolejna informacja – dziecko, jeżeli się urodzi, będzie cierpiało na zespół Edwardsa… to byłaby kilkumiesięczna agonia. Rodzice nie zgodzili się na usunięcie ciąży, wciąż mieli nadzieję, że wszystko będzie dobrze. 

Kiedy tylko się o tym dowiedziałem, uruchomiłem modlitewną sztafetę wśród znajomych, zaprzyjaźniony ksiądz odprawił Mszę. O szczególne wstawiennictwo prosiłem Wspomożycielkę, bo wiedziałem, jak wiele łask można za jej pomocą otrzymać.

Kilka dni później badania zostały powtórzone. Diagnoza była jednoznaczna: dziecko jest w 100% zdrowe! Ktoś może powiedzieć, że podczas pierwszych badań został popełniony błąd, że to przypadek. Ja jednak wierzę, że mój chrześniak jest żywym cudem, wybłaganym przez Matkę Bożą. A największą radość sprawia mi, kiedy widzę, jak się modli – widać u niego prawdziwą radość i zaufanie Panu Bogu. I oby ta dziecięca miłość do naszego Ojca została z nim jak najdłużej.
Radosław, pracownik biurowy

"Zaufajcie Wspomożycielce, a zobaczycie, co to są cuda"   Pixabay

„Maryja jest Matką Boga i naszą Matką, Matką potężną i litościwą, która gorąco pragnie napełnić nas niebieskimi łaskami.”

Maryja Wspomożycielka jest mi bardzo bliska. I to już od najmłodszych lat. Moja mama pochodzi z parafii salezjańskiej, jest byłą wychowanką salezjańską i zawsze mówiła o Maryi  i czciła Maryję. W dzieciństwie lubiłam jeździć do babci i uczestniczyć w różnych uroczystościach salezjańskich – lubiłam słuchać jak orkiestra grała podczas Mszy Św. wtedy jako dziecko czułam, że całe niebo śpiewa….

Myślę, że tę maryjność wyniosłam z domu rodzinnego, do dziś pamiętam wspólne modlitwy, a szczególnie tą prostą modlitwę: „Maryjo Wspomożenie Wiernych – módl się za nami!”, przed obrazem  Maryi Wspomożycielki, który rodzice otrzymali od ks. proboszcza w dniu ślubu.

Pamiętam, że  pierwszą łaskę  otrzymałam  od Maryi w piątek przed naszą I Komunia Świętą, którą miałam z moją siostrą bliźniaczką. Nasz tato został porażony prądem i został cudownie uratowany przez Wspomożycielkę, chociaż odbiło to się na jego zdrowiu i prawie przez 2 lata ciągle przebywał w szpitalach. Następnie życie wróciło do normalności i  tak jak w każdej rodzinie były radości i trudy dnia codziennego.

Po skończonym liceum zaczęłam się głębiej zastanawiać nad moim życiem: co w życiu chce robić i jakie jest moje powołanie…..? Skutecznie zagłuszałam głos  powołania w moim sercu. Poszłam do pracy wmawiając sobie że służę ludziom, ale Pan Bóg postawił mi ludzi, który widząc moją wewnętrzną walkę wspierali mnie bym dobrze odczytała powołanie.

Pewnego dnia znalazłam nowennę do Ks. Bosko i zaczęłam gorliwie modlić się co mam zrobić z moim życiem. W parafii rozpoczęły się rekolekcje adwentowe był to dla mnie ważny czas by podjąć decyzję. Po rekolekcjach udałam się z moją siostrą do Częstochowy, która sama mi zaproponowała wyjazd. Chciałam przemodlić przed Maryją tą życiową decyzję i prosić o światło… Wychodząc z kaplicy, gdy zawierzyłam siebie i wszystko Maryi odczułam wewnętrzny pokój, że Ona nadal będzie kierować moim życiem i nie zawiodłam się. Po dwóch tygodniach wstąpiłam do Sióstr Salezjanek, by zostać Córką Maryi Wspomożycielki.

Osobiście czuję Jej wsparcie i ufam, że Ona pośredniczy w udzielanych mi przez Boga łaskach. Gdy ludzie proszą mnie o modlitwę to każdego oddaję Maryi. Powołam się tu na słowa Matki Marinelli Castagno, naszej byłej Przełożonej Generalnej: „Jestem przekonana, że nie ma Takiej CMW, która nie odczuwałaby mocno obecności Maryi przy sobie, nie wzywałaby Jej w trudnych momentach i nie zachęcałaby dziewczęta, aby modliły się do Niej.”

Pragnę też opisać łaskę , którą ostatnio otrzymałyśmy od Maryi jako wspólnota. Od wielu lat borykałyśmy się z problemem remontu naszego dachu, nie mogłyśmy zdobyć żadnych środków na  jego remont. Wszelkie projekty były odrzucane, że nie spełniamy określonych wymogów. Jako wspólnota zawierzyłyśmy tę trudną sprawę Maryi Wspomożycielce i świętemu Józefowi  i tak jak ks. Bosko nie mając pieniędzy rozpoczęłyśmy remont. Rok temu 24 maja wraz ze Wspomożycielką poprosiłyśmy ludzi dobrej woli o pomoc i się nie zawiodłyśmy. Remont w 2019 roku został zakończony. Dowodem na to jest ta strona, którą rok temu umieściłyśmy na Internecie: U sióstr salezjanek przecieka dach. Deszcz niszczy ich dom... "24 maj 2019 - Siostry mówią, że do wymiany dachu podchodzą trochę jak ks. Bosko do budowy bazyliki w Turynie. Z brawurową wiarą, że uda się wbrew..."
 
W głębi serca nie znajduje słów, by podziękować Maryi za tyle łask mi udzielonych. Od 7 lat nosiłam w sercu pragnienie, by pojechać do Turynu i osobiście podziękować Maryi za łaski udzielone podczas choroby mojego taty i  że 24 sierpnia w sobotę w  Jej miesięczne wspomnienie został powołany do Wieczności….

To pragnienie mogłam spełnić właśnie w styczniu tego roku, gdyż  uczestniczyłam  w Turynie w dniach Duchowości  Rodziny Salezjańskiej i wtedy zwierzyłam Maryi Wspomożycielce na nowo tych wszystkich, których Bóg stawia na drodze mego życia. Potwierdzając słowa ks. Bosko: "Zaufajcie Wspomożycielce, a zobaczycie, co to są cuda…"

Wiele też możemy się od Niej nauczyć, jeśli miałabym wskazać czego mnie uczy Maryja, bez wątpienia będzie to wiara i bezgraniczne zaufanie Bogu.
Mogłabym wymieniać wiele takich znaków uczynionych przez Maryję. Ważne jest jednak, by samemu mieć miłość do Maryi i trwać w relacji do Niej. Ona zawsze prowadzi do Jezusa. Warto szukać w swym życiu codziennym Jej obecności i zawierzać się.
s. Barbara Matyjak, salezjanka

"Zaufajcie Wspomożycielce, a zobaczycie, co to są cuda"   Matka Boska Częstochowska. HENRYK PRZONDZIONO/Foto Gość

Mówi się, że to Maryja przyprowadza do naszego Zgromadzenia i wierzę, że tak było również w moim przypadku.

Maryja odgrywa ważną rolę w moim życiu od samego początku. Często prosiłem ją o różne łaski i wstawiennictwo i nigdy się nie zawiodłem. Ciężko mi znaleźć jakiś jeden szczególny moment, bo tak naprawdę praktycznie wszystko, co wydarzyło się w moim życiu łączyłem zawsze z Nią i mówiąc o mojej relacji z Maryją praktycznie musiałbym opowiedzieć całe swoje życie. Myślę, że sam fakt, że jestem obecnie w Zgromadzeniu salezjańskim to wielki znak jej działania. Mówi się, że to Maryja przyprowadza do naszego Zgromadzenia i wierzę, że tak było również w moim przypadku.

Pamiętam taki szczególny moment, kiedy to w 2013 roku przyszedłem do nowicjatu i prosiłem Maryję o jakiś znak, czy to na pewno jest moje miejsce. Niespełna parę dni później przyjechał do nas obraz Maryi Częstochowskiej, który peregrynował po Polsce. Tak jakby chciała mi powiedzieć: „Nie bój się, jestem przy tobie”. Niedawno, 9 maja, złożyłem profesję wieczystą w naszym Zgromadzeniu i wierzę, że przez te wszystkie lata Maryja była wciąż obok mnie tak jak wówczas, kiedy odwiedziła mnie w nowicjacie. Dziękuję Jej za opiekę i powierzam swoje salezjańskie życie. 
kl. Krzysztof, salezjanin