Życzenie dla kanalii

Franciszek Kucharczak

|

GN 21/2020

publikacja 21.05.2020 00:00

Myśl wyrachowana: Jak zniweczyć plany tego, co pcha się do piekła? Zagrodzić mu drogę.

Życzenie dla kanalii

Kilkanaście dni temu rozmawiałem telefonicznie z panią, która uniesiona chrześcijańską gorliwością zakrzyknęła wojowniczo, że „tego bydlaka należy zniszczyć, powinien skończyć w piekle”. Mówiła o wydawcy, a dawniej polityku, który od lat obnosi się z niemoralnym stylem życia, drwi z Kościoła i cynicznie odnosi się do wszystkiego, co ma znamiona wartości chrześcijańskich. Pamiętam jednak, że przed laty pewien świątobliwy ksiądz o tym samym człowieku powiedział: „trzeba go zbawić”.

Piszę o tym, bo ostatnio w przestrzeni zwłaszcza internetowej jakby przybyło życzeń jeśli nie wprost piekła, to czegoś umiejscowionego w bliskiej okolicy. I nieraz są te rzeczy podlane sosem religijności, motywowane pobożnością, a także wręcz troską o to, żeby ludzie nie grzeszyli.

„Bóg zrobi z wami porządek” – usłyszałem niedawno w kontekście sporów o udział pierwiastka duchowego w technologii 5G. Wyraźnie zabrzmiało tam przekonanie, że ten porządek to uprzątnięcie człowieka tak, żeby nie było po nim śladu na ziemi, i nie tylko.

Przelewające się tam i sam fale społecznej wściekłości z powodu podłości rozmaitych „bydlaków” albo uporu tych, co mają inne zdanie, zamiast cokolwiek oczyścić, zostawiają jeszcze więcej brudu.

Używanie Pana Boga do „robienia porządku” nie jest najszczęśliwszym pomysłem, a widać to po owocach. Wskutek zapiekłości „walczących o dobro” niejeden może uznać, że woli już zło. Najistotniejsze jest jednak to, że takiego porządku nie chce Bóg. „Bóg chce, aby wszyscy ludzie byli zbawieni” – powie apostoł. A skoro powietrzem, którym oddychają zbawieni, jest miłość, to chyba tylko miłość może tam prowadzić. Bardzo wątpię, czy ktokolwiek został skłoniony do miłości czymś innym niż miłość. A już na pewno nie obrzucaniem obelgami i życzeniem piekła tak, jakby to było pójście na miesiąc do więzienia. Najgorsze nieszczęście, którego możemy tu doznać, jest niczym w porównaniu z nieszczęściem wiecznym. Tego nie wolno nikomu nawet życzyć. Najbardziej zdeprawowanego też obejmuje Boże miłosierdzie.

Ludzie oczywiście robią straszne rzeczy. Krzywdzą innych w niewyobrażalny sposób, ale to, co robią, jest inspirowane przez ich wroga po to, żeby mógł się nimi sycić na zawsze. Czy chcemy mieć satysfakcję z tego samego, co ucieszy diabła? Czy „w imię Boże” mamy dążyć do tego, czego nie chce Bóg? Czy czyjeś wieczne konanie w niewyobrażalnej rozpaczy, bez odrobiny nadziei powinno być pragnieniem ucznia Chrystusa? Śmiem twierdzić, że modlitwa za tych, których byśmy chcieli udusić, jest owocniejsza niż za tych, których kochamy. Trzeba ich zbawić.

* * * * *

Biblia słuszniacka

Są tacy, którzy uznawszy jakiś film za wyjątkowo niestrawną koninę, mawiają: „duński dramat psychologiczny”. Tym razem mamy coś nowego: duński dramat biblijny. Jak podaje vaticannews.va, Duńskie Towarzystwo Biblijne wydało Biblię politycznie poprawną. Gdzie tylko mogli, tam w miejsce słowa „Izrael” wstawili „my”. Ponadto z tekstu wyparowały takie sformułowania jak grzech, łaska, miłosierdzie i przymierze. Osobliwe jest wyjaśnienie powodów dokonania tego fałszerstwa. Otóż jego autorzy zrobili to po to, aby „lepiej trafić do zeświecczonych Duńczyków, którzy nie rozumieją już pewnych sformułowań”. Okazuje się – na co zwraca uwagę Beata Zajączkowska z vaticannews.va – że słowo „Izrael” zostało przez rzeczone towarzystwo zamienione na „my” już osiem lat temu, a zrobiono to jakoby w trosce o duńskich luteran, aby „nie mylili biblijnego narodu Izraela ze współczesnym państwem izraelskim”. Hm, to ciekawi chrześcijanie, którzy nie odróżniają historii biblijnej od współczesnej. Inna rzecz, że to ukrywanie „Izraela” ma, jak się sądzi, związek z rosnącą w Danii liczbą muzułmanów, którzy za Żydami nie przepadają. Ale jak widzimy refleksja „biblijna” dojrzewa, wskutek czego już i grzechu w ichniej Biblii nie ma, bo za tym słowem nie przepadają z kolei „zeświecczeni Duńczycy”. A dlaczego nie ma też „łaski” i „miłosierdzia”? To logiczne: jak nie ma grzechu, to i miłosierdzie niepotrzebne. A o łasce Bożej też nie ma co gadać, gdy się Bogu łaskę robi. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.