Włochy. Odrzutowcem po siłę roboczą

baja /Corriere della Sera

publikacja 20.05.2020 09:21

Tygodniami usiłował sprowadzić do siebie z powrotem do pracy rumuńskie pracownice sezonowe Martin Foradori Hofstätter, właściciel jednej z najważniejszych winnic w Górnej Adydze (Południowym Tyrolu) w Italii. Zderzył się z biurokracją.

Włochy. Odrzutowcem po siłę roboczą Okazuje się, że w czasie wygasania pandemii niełatwo jest sprowadzić z zagranicy robotników sezonowych do prac w rolnictwie. Corriere della Sera /FB

Sprawę opisuje Luciano Ferraro z mediolańskiego „Corriere della Sera”. Martin F. Hofstätter chciał, by do pracy u niego wróciło osiem Rumunek, które przez lata praktyki w jego winnicy wyspecjalizowały się w przycinaniu winorośli tak, by nie uszkodzić roślin i zagwarantować odpowiednią jakość winogron (a co za tym idzie – i wina). Kiedy zorientował się, że biurokracja uniemożliwi podpisanie umów dla pracownic, wynajął prywatny odrzutowiec i wylądował kilka dni temu w Bolzano. Właściciel winnicy mówi, że jest to historia o niespotykanej biurokracji. „Widziałem już wiele ignorancji, ale nigdy tyle, ile podczas tej pandemii” – komentuje.

A historia zaczyna się na granicy z Węgrami. Unia Europejska zezwoliła na tzw. zielone korytarze, którymi mogliby przybywać pracownicy ze Wschodu. Natychmiast skorzystali z nich właściciele winnic z Niemiec i Austrii, zatrudniając specjalistów od przycinania winorośli u siebie. Ale w przypadku producenta słynnego wina Tramin-Termeno doszło do tego, że 8 kobiet zostało zatrzymanych na granicy węgierskiej.

„Usiłowaliśmy rozwiązać problem w każdy sposób” – opowiada dziennikarzom M.F. Hofstätter. „Tak więc po dwóch tygodniach rozmów telefonicznych, kontaktów z politykami lokalnymi, tymi z Rzymu i z Unii Europejskiej, przedstawicielami ambasad, oczywiście także intensywnych negocjacji z przedstawicielami stowarzyszeń branżowych, stwierdziliśmy, że jesteśmy zmuszeni zorganizować, in extremis, prywatny odrzutowiec z lotniska w Bolzano do Cluj, aby przewieźć pracownice do Włoch. W tym okresie gospodarczym jest to wydatek nieobojętny, a może nawet szalony, ale bez niego przyszłość moich winnic stałaby pod znakiem zapytania. Nie miałem alternatywy. Muszę jednakże powiedzieć, że widząc ceny, rzekłbym drakońskie, mikrobusów na wynajem w tym okresie, koszt statku powietrznego wpłynął niewiele więcej na koszt transportu w ogóle”.

A czy nie było włoskiej siły roboczej? „Ktoś mógłby mi zarzucić, że mogłem zwrócić się do licznych bezrobotnych na moim terenie” – wyjaśnia właściciel winnicy. „Ale nie miałby racji. Oczywiście, że próbowaliśmy i tego, ale jeśli tylko zatrudniliśmy kogoś na próbę, po dwóch godzinach odchodził, »bo praca jest zbyt męcząca«!”.

Dla producenta „nieobecność tych profesjonalistek, które od ponad 10 lat pracują dla winnicy, można porównać do braku skrzypków podczas koncertu w La Scali”. Przedsiębiorca ma także winnicę w Niemczech, nad Mozelą. „Na Zachodzie stowarzyszeniom branżowym udało się aktywować most powietrzny dla pracowników sezonowych bez zbędnego gadania” – tłumaczy M.F. Hofstätter. „Umożliwiono także wdrożenie tzw. aktywnej kwarantanny, czyli pracy w małych grupach w winnicy, odizolowanych od innych pracowników lokalnych, w poszanowaniu obowiązujących obostrzeń sanitarnych. W Niemczech procedury są o wiele jaśniejsze i elastyczniejsze. We Włoszech nie byliśmy w stanie nawet skopiować inteligentnych zasad wdrożonych przez inne kraje Unii Europejskiej” – konstatuje gorzko właściciel winnicy w Górnej Adydze.