Puste Tatry

Miłosz Kluba

|

GN 18/2020

publikacja 30.04.2020 00:00

– Nie było takiego momentu w historii parku – mówi Jan Krzeptowski-Sabała z Tatrzańskiego Parku Narodowego.

Puste Tatry henryk przondziono /foto gość

Na przełomie marca i kwietnia media społecznościowe zwykle zasypują zdjęcia tatrzańskich krokusów. Jedni fotografują fioletowe dywany w Dolinie Chochołowskiej, inni zdeptane przez nieostrożnych turystów kwiaty. W gazetach królują fotografie tłumu kłębiącego się przy wejściach na teren Tatrzańskiego Parku Narodowego (TPN). – W tym roku krokusy kwitły, można powiedzieć, same. Na polanach można było zobaczyć ptaki, panowała taka cisza, że było słychać, jak latają pszczoły i trzmiele szukające nektaru z krokusów – mówi Jan Krzeptowski-Sabała z Działu Edukacji TPN. Nawiasem mówiąc, kapryśna wiosna (jeszcze w marcu zdarzały się obfite opady śniegu i kilkunastostopniowe mrozy) spowodowała, że kwitnących krokusów było w tym roku mniej niż przez ostatnie lata.

Tak pusto jeszcze nie było

Brak „turystyki krokusowej” to jeden z efektów zamknięcia Tatrzańskiego Parku Narodowego w związku z pandemią koronawirusa. Szlaki turystyczne w Tatrach zostały zamknięte dla turystów 13 marca. Od 3 kwietnia zakaz wstępu obejmował także mieszkańców podtatrzańskich gmin. – Bycie w Tatrach jest dziwne – mówił pod koniec marca w nagrywanym przez TPN podcaście dyrektor parku Szymon Ziobrowski. – Nigdy nie czułem się w Tatrach z jednej strony tak spokojny, z drugiej – tak niespokojny – opowiadał. Jak wyjaśniał, spokój brał się z ciszy i samotności w górach, niepokój – ze świadomości, że „góry są niebezpieczne i w sytuacji jakiegoś zagrożenia życia czy zdrowia, lawiny, skręcenia nogi, zwłaszcza w miejscach, w których nie ma zasięgu, może się okazać, że pomoc nie nadejdzie”.

Dostępne jest 16% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.