Tajemnice albumu oberpolicmajstra

Edward Kabiesz

|

GN 17/2020

publikacja 23.04.2020 00:00

Wspaniale wydany album to unikatowe wydawnictwo, prawdziwa kopalnia wiedzy na temat powstania styczniowego i jego uczestników.

Album policmajstra warszawskiego,  oprac. Jolanta Sikorska-Kulesza  przy współudziale  Jacka Burdowicza-Nowickiego, PIW, Warszawa 2020, ss. 260 Album policmajstra warszawskiego, oprac. Jolanta Sikorska-Kulesza przy współudziale Jacka Burdowicza-Nowickiego, PIW, Warszawa 2020, ss. 260
zdjęcia henryk przondziono /foto gość

Trudno wyjść z podziwu, biorąc do rąk ogromny tom „Albumu policmajstra warszawskiego”. Wydany przez PIW, na dobrym papierze i z doskonałymi ilustracjami, to prawdziwa gratka nie tylko dla miłośników historii. Piękna okładka to zapowiedź tego, co znajdziemy wewnątrz, czyli mnóstwa informacji i zdjęć z czasów powstania styczniowego, zbieranych przez… no właśnie – przez kogo?

Premier oskarżony

Czy zbierał je osobiście baron Płaton Aleksandrowicz Fredericks, od 1 stycznia 1864 do 30 czerwca 1866 roku ober- policmajster warszawski, który później awansował na naczelnika żandarmerii, czyli carskiej policji politycznej? A jeżeli tak, to do czego były mu potrzebne? – Trudno odpowiedzieć z całą pewnością, czy powstanie albumu było prywatną inicjatywą barona, który chciał mieć pamiątkę po swoim pobycie w Warszawie i uczestnictwie w stłumieniu powstania, czy też powstał dla potrzeb urzędu, którym Fredericks kierował. Jedno jest pewne: zdjęcia zostały zgromadzone przez carski aparat represji dla celów identyfikacyjnych. Pewne jest także, że album znajdował się w rękach rodziny Fredericksa. To historia niemal sensacyjna – wyjaśnia prof. Jolanta Sikorska-Kulesza, która publikację opracowała. – W 1911 roku syn policmajstra Konstantin przybył do Warszawy z albumem, który – jak się domyślamy – chciał sprzedać. Zostawił go na przechowanie u Polaka, niejakiego Bielińskiego. W czasie nieobecności Fredericksa w Warszawie mieszkanie Bielińskiego przeszukała żandarmeria i skonfiskowała m.in. album, który następnie wysłano do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w Petersburgu, nieoficjalnie tłumacząc Fredericksowi, że stanowi on własność państwową. Nie mogąc odzyskać albumu, Fredericks wstąpił na drogę sądową. O poniesione straty oskarżył m.in. ówczesnego premiera Piotra Stołypina. Śmierć Stołypina wstrzymała bieg sprawy, którą w 1914 roku umorzono, a Fredericks odzyskał album. Prawdopodobnie zdążył jeszcze przekazać go do Warszawy, skoro w 1927 roku Józef Bieliński sprzedał album Muzeum Wojska Polskiego.

Dostępne jest 27% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.