Szklanka do połowy pełna

GN 17/2020

publikacja 23.04.2020 00:00

Jak się nie dać depresji w izolacji i odkrywać to, co mamy dobrego w czterech ścianach, radzi dr Małgorzata Farnik.

Szklanka do połowy pełna roman koszowski /foto gość

Szymon Babuchowski: Minął miesiąc, odkąd siedzimy w domach, i niewiele wskazuje na to, że szybko będzie normalnie. Czy tak długie zamknięcie w czterech ścianach musi w końcu odbić się na naszej psychice?

Małgorzata Farnik: Sytuacja jest bardzo szczególna, ponieważ przymusowemu siedzeniu w domu towarzyszy poczucie zagrożenia przy jego opuszczaniu. Nie jest to więc typowa izolacja, zdarzająca się przy różnych chorobach. Osoba, która np. złamała kończynę, mogła być zawsze swobodnie odwiedzana przez innych – rodzinę, przyjaciół, znajomych, albo chociażby zabrana do kina. Nawet ktoś niezdolny do pracy mógł uczestniczyć w różnych formach życia społecznego. W tej chwili pozostają nam tylko te role, które wiążą się z naszym najbliższym otoczeniem. Bezpośrednie kontakty z przyjaciółmi są zabronione. W mojej sytuacji dotyczy to też mamy, która jest osobą starszą, i nasza relacja musiała ulec zmianie ze względu na ryzyko zakażenia. Nigdy nie doświadczyliśmy takiej izolacji. Przez ten miesiąc część z nas zapewne jakoś zaadaptowała się do nowej sytuacji i wykształciła zachowania, które pozwalają na regulację emocji. Myślę jednak, że u niektórych osób, zwłaszcza tych doświadczających pełnej samotności w czterech ścianach, te mechanizmy mogą już powoli zawodzić. Nawet jeżeli wyznaczyliśmy sobie krótkotrwałe cele, mogły one ulec wyczerpaniu, a w ich miejsce pojawiło się znużenie.

Wielu przeżywa też lęki związane np. z możliwością utraty pracy.

Tak, bo chcemy sprostać zadaniu utrzymania rodziny. Nie tylko w wymiarze materialnym, ale i w wymiarze psychicznym – żeby tego lęku, związanego ze zmianą sytuacji, nie przenieść na innych. Zwłaszcza na dzieci, które są bardzo mocno uzależnione od naszego stanu emocjonalnego. Jeżeli rodzice będą bardzo mocno eksponowali lęk, to na pewno dziecko też przestanie sobie radzić z nową sytuacją. Podobnie jest z najstarszym pokoleniem, które z obserwacji osób młodszych czerpie często wiedzę na temat własnego bezpieczeństwa. Ale o lęku należy mówić, bo te emocje, jeżeli nie zostaną w jakiś sposób odreagowane, mogą być niebezpieczne z punktu widzenia zdrowia psychicznego. Warto więc redukować napięcie. Na ten moment pozostają nam głównie rozmowy telefoniczne, ale jeżeli żyjemy na osiedlu czy w budynku wielorodzinnym, to nawet wykonanie przyjaznych gestów w stronę sąsiadów pozwala w jakimś stopniu przekroczyć izolację. Jeżeli i z tamtej strony spotkamy gest sympatii, odczuwamy, że jesteśmy wspólnotą. Dzięki temu lęk może ulec redukcji.

Czyli nie krzyczeć i nie płakać?

Dostępne jest 28% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.