Pobożne obsesje

Franciszek Kucharczak

Jeśli ktoś ma chaos w życiu duchowym, to dlatego, że sam go wybrał.

Pobożne obsesje

Parę dni temu ktoś zaniepokojony przysłał mi skan artykułu, ale nie wiadomo z jakiej gazety, w którym było o jakimś „mądrym pyle”, który wszyscy na ziemi wdychaliśmy „przez chemitrails”. Uraczyli nas nim z samolotów Chińczycy. Oni sami wcześniej zabezpieczyli się szczepionką, zawierającą „replikację digityzowaną RNA, które zostały aktywowane przez fale 60 GHz mm 5G”. No i oni teraz mogą coś tam aktywować i wszyscy w jednej chwili padniemy. Z wyjątkiem Chińczyków, rzecz jasna. I, oczywista rzecz, ma to coś wspólnego z koronawirusem.

A co to jest chemitrails i z czym się to digi… digityzuje to ja nie wiem, ale skoro ktoś takie rzeczy pisze, to musi się znać przynajmniej tak, jak ja się nie znam. I zaczyna się uruchamiać system łączenia faktów w spójną, elegancką obsesję. I git. A nawet digit.

Jeszcze gorzej sprawa wygląda na odcinku wiary, bo tu rozpuszczane fałszywki prowadzą do wojny domowej w Kościele. Teraz chyba każdy już się z czymś takim zetknął. I to już jest nie tylko głupie – to jest mroczne. Znaczna część pogłosek o rzekomych najświeższych objawieniach Matki Bożej i tym podobnym orędzi wywołuje podział – a to akurat jest najważniejsza działka diabła. Samo słowo „diabolos” pochodzi od „diaballo” – rozdzielać. Istotą tego podziału jest utrata zaufania do władzy w Kościele. No bo skoro „Matka Boża mówi…”. Albo skoro „ten święty kapłan mówi…”, to kto śmie się temu sprzeciwiać?

Ktoś mi napisał o takim „świętym kapłanie”, że jest prorokiem wszechczasów. A że ten prorok opowiada rzeczy sprzeczne z nauczaniem Kościoła i ma na bakier ze swoim biskupem, to tylko świadczy na jego korzyść – bo przecież prorocy zawsze są prześladowani, czyż nie?

Owszem, każdy prorok jest prześladowany, ale nie każdy prześladowany jest prorokiem. Więcej – mało który prześladowany jest prorokiem. Większość z nich to ludzie, którzy na to „prześladowanie” solennie zapracowali. Konflikt z przełożonymi to naprawdę kiepskie kryterium dla rozpoznawania mężów Bożych. Więcej: taki konflikt to poważna przesłanka do twierdzenia, że nie mamy do czynienia z mężem Bożym. Bo prawdziwy prorok z reguły nie wchodzi w starcie, lecz znosi przeciwności w duchu posłuszeństwa. Klasyczny przykład to św. o. Pio. Gdyby się stawiał, publicznie użalał nad swoją krzywdą, a tym bardziej działał na przekór poleceniom uprawnionych zwierzchników, dołączyłby do grona charyzmatycznie zbuntowanych renegatów, a nie świętych.

W ten Wielki Tydzień weszliśmy jak w mgłę pełną niewiadomych. I wydaje się, że wobec nadpodaży autorytetów głoszących sprzeczne rzeczy, nie wiadomo czego się chwycić. Ale to złudzenie. W rzeczywistości mamy pewną drogę: posłuszeństwo Kościołowi. Mamy papieża i pozostających z nim w jedności biskupów. Trzeba ich słuchać. Nie dla nich samych, ale dla Jezusa, który dał im władzę pasterską. To jest bardzo proste.

Komuś się to nie widzi? A do kogo pójdzie?

PS. Na temat uprawnień, które Bóg dał Kościołowi, piszę w świątecznym „Gościu” w artykule pt. „Co Kościół związał…”.