Epidemiczne Smerfy Ważniaki

Agata Puścikowska

|

GN 15/2020

Zasady przyjmowane rozumowo i spokojnie, choć oczywiście również z dozą krytycyzmu, jeszcze nikogo nie zabiły.

Epidemiczne Smerfy Ważniaki

Nie ma nic bardziej szkodliwego i frustrującego niż brak rozumu. Chociaż... gorsze bywa rozumkowanie i mędrkowanie. W czasach epidemii – mocno zakaźne oba stany. Stan pierwszy zakaźny, czyli zanikanie zdolności logicznego myślenia, przewidywania, kierowania się rozumem i zdrowym rozsądkiem. Oto przykład ze szpitala, w którym pracuje znajoma ginekolog. Przychodzi kobieta na oddział ginekologiczny. Nie informuje, że akurat wróciła z zagranicy, gdzie szaleje koronawirus. Naraża pacjentki, lekarki, pielęgniarki. Łamie prawo z pretensją, że „nikt się nie chce nią zająć”. Zapewne potem to opisze na fejsie z komentarzem, „jaka to zła polska służba zdrowia”. Drugi przykład: starsza pani wchodzi do windy. Malutkiej windy. Ma rękawiczki, maskę, okulary. Do windy, w tym samym czasie, próbują „wbić” dwie młode osoby. Na oko dwudziestoletnie. Na prośbę starszej pani, by jednak poczekały chwilę i nie jechały wspólnie, prychają, śmieją się i wzruszają ramionami. „Bo nie trzeba histeryzować”...

I stan drugi zakaźny, czyli negowanie wszystkich obostrzeń, doszukiwanie się dziury w całym, negowanie narzuconych przez Ministerstwo Zdrowia obowiązujących zasad. Przypomina to smarkatego siedmiolatka, który z zadartym nosem komentuje polecenia wychowawczyni: „A psze pani, czy musimy myć rączki przed posiłkiem? Dlaczego Kazio z szóstej może przez ulicę sam przechodzić, a my nie możemy?”, itd. Oczywiście jęczenie i pseudointelektualne dywagacje wokół koronawirusa brzmią nieco inaczej: a dlaczego dwa metry odstępu, a nie dwa i pół? A dlaczego osiemnastolatek może sam chodzić ulicą, a siedemnastolatek nie? A dlaczego rękawiczki trzeba teraz, a nie miesiąc temu?: a w ogóle skąd ludzie wezmą te rękawiczki, bo na drutach sobie nie zrobią. I tak dalej, i tym podobne. Takie rozumkowanie i mędrkowanie, trochę jak zaczerpnięte z twórczości przerośniętego Smerfa Ważniaka, królujące w komentarzach publicystów i na portalach społecznościowych, w teorii ma służyć społeczeństwu. W praktyce efekt może być odwrotny, wręcz niebezpieczny...

Zasady przyjmowane rozumowo i spokojnie, choć oczywiście i z dozą krytycyzmu, jeszcze nikogo nie zabiły. Brak zasad – szczególnie w dobie koronawirusa – zabija. I to dosłownie. Niestety, również tych, którzy do zasad się stosują, lecz mogą stać się ofiarami zarówno osób bezrozumnych, egoistycznych, jak i epidemicznych Smerfów Ważniaków. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.