A gdzie kompot?

„A gdzie kompot?” - wypalił chłopak niemowa. „Synu, ty mówisz?” - zalała się łzami matka. - „Dlaczego dotąd milczałeś jak grób?”. „Bo zawsze był”. Wielki Post Bóg wybił nas z rutyny, która okazywała się zabójcza.

A gdzie kompot?

Na „dzień dobry” suchar. Kompot był zawsze. Z dyskretnym ziewaniem słuchaliśmy opowieści misjonarzy ze Wschodu o parafianach, którzy czekają miesiącami na przyjazd kapłana i tęsknią za spowiedzią. Gdzie Rzym, a gdzie Krym? Albo Kamczatka...

Czas kwarantanny (dosłownie: czterdzieści dni) wybił nas z rytmu. „To jest czas prawdziwego oczyszczenia. Bóg pokazuje, że nic nam się nie należy, ani maseczki, ani Msza św., nawet Komunia na Wielkanoc” - bez owijania w bawełnę pisze ks. Marek Wasąg. „Dlatego Pan przechodzi z mocą i oczyszcza swoją trzodę ze złotych cielców, rozbija stare bukłaki, kruszy schematy, obnaża rozdźwięk pomiędzy religijnością i wiarą, i przypomina, że On jest Świątynią”.

Zabrakło kompotu, który zawsze był na stole. Może dzięki temu zaczniemy w końcu doceniać to, co było dla nas codziennością? I tęsknić?

Wierzę, że tak. Zgadzam się z Olkiem Bańką, który pisze: „Wierzę, że te same tysiące, które dziś płaczą z tęsknoty za Eucharystią, zapłaczą ze wzruszenia, z nową gorliwością i świadomością przyjmując Ciało Pańskie. Wierzę, że ci, którzy dziś robią wszystko, żeby choć na chwilę spotkać się online i zgromadzić na wspólnym uwielbieniu, już wkrótce z nową mocą ogłoszą chwałę Pana w swoich wspólnotach, bo ich wierność zaowocuje potężnym przebudzeniem i eksplozją mocy Ducha Świętego”.

Na razie spotykamy się online. I coraz mocniej tęsknimy. Bóg wybił nas z rutyny, która okazywała się zabójcza.

Pamiętam, że pierwszym dźwiękiem, który słyszałem po wejściu do dużego pokoju w Krośnie, było tykanie ściennego zegara. Wcześniej (zanim nie wdusiliśmy jej na siłę do budki) odzywała się nawet kukułka. Pamiętam ten jednostajny dźwięk. Pamiętam też, że po pewnym czasie przestawałem go słyszeć. Zegar tykał, ale nie rejestrowałem już tych dźwięków.

Przyzwyczajenie może sprawić, że przestajemy słyszeć. Ogień przygasa, a pasja zamienia się w rutynę. „Schemacie-kacie” - pisał Edward Stachura.

Wybici z rytmu zauważamy, że tam, gdzie kończą się nasze możliwości, zaczyna działać Bóg.